sobota, 29 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 24, wskoczy do łóżka każdemu po kolei

Zignorowałam wołanie. Co jak co ale z chcę rozmawiać na samym końcu. Tylko że jemu się myślało akurat teraz.
- Majka pogadajmy - chwycił mnie za nadgarstek i obrócił w swoją stronę
- dobra - spojrzałam na zegarek -Masz pięć minut. Śpieszę się
- powiedz mi co zrobiłem źle? Cholera jasna, spędzałem z tobą ten pieprzony czas, chodziłem na zakupy, pomagałem jak mogłem. Wyznałem ci nawet miłość przy znajomych. A ty nie chcesz ze mną być.
- no widzisz, najwidoczniej na to nie lecę.
- Majka co Ci się we mnie nie podoba ?
- co mi się nie podoba ? - powtórzyłam a on pokiwał głową - jesteś samolubnym, egoistycznym, rozpieszczonym dzieciakiem.
- a ten twój siatkarz to niby jaki jest ? - zapytał z ironią w głosie. Nieoczekiwanie obok mnie pojawił się Nowakowski z Łukaszem - Piotrek, przecież ona leci tylko na twoje pieniądze i sławę. Lepiej nie przedstawiaj jej swoim kolegą z drużyny, bo wskoczy do łóżka każdemu po kolei.
Nie wytrzymałam. Strzeliłam z otwartej dłonie w jego policzek i uciekłam przed siebie. Po chwili poczułam jak ktoś mocno mnie obejmuje i przytula do swojego ciała. Byłam lekko zdezorientowana. Jednak po chwili wszystkie obawy zniknęły, ponieważ wyczułam perfumy.
- Piotrek.. - szepnęłam
- Maja, przecież ja wiem, że tak nie jest - przytulił mnie jeszcze mocniej.
- no młoda, ale go załatwiłaś - krzyknął Łukasz - przez jakiś czas będzie miał fajną pamiątkę na twarzy. Żadna laska na niego nie poleci.
Z uśmiechami na ustach wróciliśmy do domu. Mati został jeszcze, bo spotkał się z jakimś kumplem czy coś.
Po cichu weszłam do domu aby nie obudzić taty. Tyle, że on ciągle siedział z nosem w papierach.
- tato, czy ty przypadkiem nie za dużo pracujesz ? - spytałam wchodząc do jego gabinetu. Andrzej tylko machnął ręką i życzył mi dobrej nocy.
Wyczerpana "wczołgałam" się po schodach. Wzięłam prysznic i szybko wskoczyłam na łóżko. Zaśniecie zajęło mi sporo czasu. Przed oczami ciągle miałam Kubę. Tą scenę w klubie, i tą przed nim. To było jakieś chore.. On jest jakiś chory. Oko zmrużyłam dopiero około 3 nad ranem.


Wstałam przed południem. Zeszłam do kuchni i wlałam do swojego organizmu szklankę soku pomarańczowego. Żołądek napełniłam garstką płatków kukurydzianych. Wyjrzałam przez okno i stwierdziłam, że dzisiaj jest idealna pogoda aby się poopalać. Jestem już w Gdańsku, ho i trochę, a przypominam bardziej jakiegoś Eskimosa z Syberii. Tylko wiecie co, leniwej Majeczce,  nie chcę się pofatygować na plażę. Bo po co ? Jeżeli można opalać się na balkonie ! Szybko założyłam swój strój kąpielowy. Wzięłam górę bez ramiączek i już po chwili wylegiwałam się w słoneczku na leżaczku. "Po upływie 15 minut i wypiciu 2 litrów wody, obróciłam się na brzuch i tym razem opalałam plecy. Końcowy efekt i tak pewnie nie będzie zbyt rewelacyjny, bo słońce nie bardzo lubi mój typ karnacji. A szkoda.
- Majka, nie leniuchuj ! - usłyszałam krzyk dochodzący z ogrodu. Ten głos i śmiech rozpoznam wszędzie. Nowakowski.
- Ja nie leniuchuję, ja mam włączony tryb oszczędzania energii - krzyknęłam i podniosłam się z leżaka. podeszłam do barierki. Oprócz Piotrka zjawił się również Łukasz, który teraz ganiał po całej posesji Heksę. Mądry piesek, zabrał mu jednego z jego japonek.
- kolejny klasyk z kwejka - mruknął Pit. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi tarasowe. po drodze zahaczyłam  o kuchnię i wyjęłam coś zimnego do picia.
- co was do mnie sprowadza ?  -  zapytała sącząc przez słomkę zimny sok pomarańczowy.
- ubrałabyś się może - Łukasz zakrył oczy ręką i wrócił do biegania za moim psem.
- Wilczyński, a ty w życiu dziewczyny z bikini nie widziałeś ? - zaśmiał się środkowy naszej reprezentacji. Łuki tylko wywrócił oczami , po czym sprytnie wyrwał z pyska Heksy swojego buta.
- więęęęęc ?  - zapytałam sprytnie przedłużając samogłoskę 'ę'.
- idziemy na plaże - oznajmił Piter
- dzięki, ale jak widzisz, plażę to ja mam na balkonie -  mruknęłam i wróciłam do domu, zamykając drzwi na taras. Wystawiłam chłopakom język i zniknęłam w kuchni przygotowując sobie kolejną szklankę soku. Upał dziś na prawdę doskwierał. Nowakowski zaczął walić pięściami w szklane drzwi abym je otworzyła, a Łukasz obiegł cały dom sprawdzając czy przypadkiem inne wejście nie jest otwarte. Zignorowałam ich i wygodnie rozsiadłam się na kanapie w salonie. W końcu, choć jeden dzień to chyba mogę sobie odpocząć, co nie ? Kątem oka zauważyłam, że chłopaki odpuszczają i zrezygnowani kierują się ku wyjścia z mojej posesji. Coś szybko się poddali - pomyślałam - przecież to trochę nie w ich stylu. W siatkówce walczy się, przecież do końca i o każdą piłkę. Ale w końcu, choć dzisiaj odpocznę sobie od tych wariatów. Mój żołądek oznajmił iż pora go nakarmić. Ale jak zwykle Majeczka ma tryb oszczędzania energii i nie zamierza robić całego obiadu, o nie ! Przecież, każdy wie, że lepiej zapchać swój organ zwany żołądkiem suchymi płatkami kukurydzianymi, które tak fajnie chrupią. Z całą paczką cornflakes usiadłam przed telewizorem. Znalazłam nawet fajny film, tylko jak go oglądać, jeżeli co chwilę słychać trzaskanie płatków w buzi. No totalna załamka.. Zrezygnowałam z płatków i przerzuciłam się na żelki. A co ! jak szaleć to szaleć. Nagle poczuła dwie dłonie na swoich ramionach. No muszę przyznać, że serce biło mi jak opętane. Strach wychodził mi oczami, ale przecież nie mogłam dać tego po sobie poznać. Obróciłam się, a za mną stał Piotrek i Łukasz.
- ale jak wy tu ? - zapytałam oszołomiona
- przez balkon - Nowakowski wyszczerzył się i po chwili całą trójką obżeraliśmy się żelkami oglądając TV.
- a wiecie, że żelki są zrobione z..
- wieeemy  - jęknęli przerywając mi moją bardzo mądrą wypowiedź.
Zrezygnowana wstałam z kanapy i pobiegłam do swojego pokoju. W garderobie wrzuciłam na siebie szorty i T-shirt. Wychodząc z pokoju chwyciłam jeszcze lustrzankę. W przedpokoju natknęłam się na tatę. Wymieniłam z nim dwa słowa i wyciągnęłam chłopaków na małą sesję zdjęciową. Bo przecież moja 'ściana' sama się nie zapełni.

czwartek, 27 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 23, bo Cię kocham

Gdy tylko weszłam do domu opadłam zmęczona na łóżko. Miałam chwilę refleksji. Przemyślałam i przeanalizowałam każdy wyraz wypowiedziany przez moją rodzicielkę. Jednak w głowie co chwilę jak echo odbijały mi się jej dwa słowa. 'Agata Carter. Agata Carter'. Jej ślub przejął mnie bardziej niż jej choroba. Jednak najbardziej i tak bolało mnie jej zniknięcie.
Zmotywowana SMS od Piotrka wstałam i wzięłam szybki prysznic. Wyruszyłam włosy i zawitałam do garderoby. Dlaczego jak zwykle nie mam się w co ubrać ?! Dlaczego, Panie Boże, tak pokarałeś kobiety i teraz musimy 3 godziny wybierać odpowiednie ubrania. Przewertowałam wszystkie półki z ubraniami, dzięki czemu w garderobie zrobił się niezły Sajgon. Ale przecież jakoś trzeba wyglądać. Ja mam to zadanie bardzo utrudnione. Nie dość, że z moimi jakże cennymi 176 centymetrami jest wielki problem, to jeszcze dodatkowo dochodzi do tego mój osobisty styl. Jestem dziewczyną, ale nie kręcą mnie kobiece wdzianka, sukienki i spódniczki. Ubieram to tylko jak muszę, gdy sytuacja na prawdę tego wymaga.Tym bardziej nie 'udekoruję' mojej twarzy toną pudru i kilogramem malinowego błyszczyka, nie założę bluzki, w której będzie mi widać cycki.. A i nigdy w życiu nie zamierzam pozować do zdjęcia z miną kaczki ! Odradzam ten jakże dziwny grymas twarzy, polecam natomiast piękny, szczery uśmiech.  O wiele lepiej czuję się w dżinsach, luźnej koszulce, czy szerokiej, podchodzącej pod męską, bluzie. W końcu zdecydowała się na abstrakcyjne legginsy, czarny top i dżinsową koszulę. Może to nie jest wymarzony zestaw na dyskotekę, ale co tam. Raz korze śmierć, jak to mówią. Ponownie zahaczyłam o łazienkę. Stanęłam przed sporych rozmiarów lustrem, przeczesałam moje blond włosy i dość widocznie przejechałam po rzęsach tuszem. Jak szaleć to szaleć. Spryskałam się jeszcze moimi ulubionymi perfumami i zeszłam na dół. Zapukałam do gabinetu taty, a gdy tylko usłyszałam 'proszę' otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Andrzej siedział za biurkiem zawalony stertą papierów. Najprawdopodobniej przygotowuję się do jakiejś rozprawy.
- tato mam do ciebie dwie sprawy - zaczęłam i usiadłam na krzesełku na przeciwko niego.
- słucham..  - wtrącił i przeniósł wzrok z ekranu laptopa na mnie
- spotkałam się dzisiaj z mamą..
- czyli wiesz, że jest chora ? - wtrącił mi, pokiwałam głową i pozwoliłam mu mówić - nowotwór jest nieuleczalny. Lekarze dają jej kilka miesięcy życia, najwyżej kilka lat. Chyba, że stanie się jakiś cud.
- nie o tym chciałam rozmawiać. Rozumiem doskonale jej trudna sytuację.. ale dlaczego nam o tym nie powiedziała wcześniej tylko od nas uciekła.. Tak jakby chciała uciec od problemu. A przecież ty zawsze mówiłeś, że od problemów nie wolno uciekać, że trzeba stanąć twarzą w twarz z trudnościami i przezwyciężyć wszelkie przeciwności losu. Nie jest tak ? - nie czekając na reakcję ojca kontynuowałam - by the way, wiedziałeś, że wyszła za mąż ?
- dowiedziałem się wczoraj w trakcie naszego spotkania. Majka nie miej do niej żalu.. ona jest na prawdę w cholernie trudnej sytuacji. Czeka tylko na śmierć. Pamiętasz jak Ci mówiłem, że trzeba łapać każdą chwilę i cieszyć się nawet najmniejszą rzeczą ? Nasze życie, przecież nie trwa wiecznie, skarbie.
- a właśnie tato, jeszcze druga sprawa.. na prawdę zgodziłeś się na to abym mogła pojechać z Piotrkiem do Rzeszowa?
- a czemu nie ? Przecież nasze życie nie trwa wiecznie - zaśmiał się.
- dziękuję. Kocham Cię - podeszłam do niego i mocno go przytuliłam - wychodzę do "Siódemki". Nie wiem o której wrócę, jakby co to mam kluczę - dodałam i opuściłam dom.

Przed bramą czekał już Nowakowski i Wilczyński. Mateusz miał do nas dołączyć po drodze.
- niby najeczki ale na koturnie, czego to Ci ludzie nie wymyślą - Łukasz zmierzył mnie od góry do dołu wzrokiem - o ! patrz to są prawdziwe najacze - zaśmiał się podnosząc do góry jedną nogę i prezentując swoje zacne obuwie.
- dobra, dobra nie podniecaj się tak. pan Heniek Ci na targu sprzedał - Piotrek tryumfalnie się uśmiechnął.
- jaki pan Heniek ?  na jakim targu ? paragon mam do dziś.. oryginalny sklep.. i taka zajebista ekspedientka o pięknych zielonych oczach  -rozmarzył się.
- Łukasz, tu ziemiaaa - krzyknęłam, ale było już za późno.. Nasz inteligenty Wilczyński zatracił się w pięknych zielonych oczach i potknął się o.. krawężnik.. - gratuluje - westchnęłam i podałam mu rękę.
- firmowe czy nie i tak mam lepsze - Piotrek wzruszył ramionami - O Matt idzie - krzyknął i zaczął machać w stronę Mateusza.
- siema, siema - przywitał się.
- dłużeej się nie dało ?  - syknął Łukasz..
- a tego co ugryzło ? - zapytał zdziwiony Mati.
- zielone oczy pana Henia - Nowakowski posłał swój markowy uśmiech numer 5.

Gdy doszliśmy do "Siódemki" i przepchnęliśmy się przez ogromną kolejkę przed wejściem (jednak nie ma to jak mieć bilety VIP, Mateusz wie jak dogodzić przyszłej siostrze) zajęliśmy jeden ze stolików. Zamówiliśmy sobie jakieś bezalkoholowe drinki. No przynajmniej mój był bez alkoholu, chyba.. A ciul z tym.
- pokaż jak się kręcisz, jak swym ciałem... - zanucił i porwał mnie na parkiet.
Łukasz i Mateusz też wyrwali jakieś laski. I zaczęło się dancefloor'owe szaleństwo. Taniec za tańcem. Piosenka za piosenką. Partner za partnerem. W końcu trochę zmęczeni usiedliśmy przy stoliku. Jednak nasz błogi spokój nie trwał zbyt długo.
- kłopoty się zbliżają - jęknął Piotrek
- o kogo Ja widzę ? - Kuba zaśmiał się szyderczo podchodząc do naszego stolika - Łukasz, a ty nadal upierasz się przy swoim i zamierzam.. mhh spędzać czas z tym marnym koszykarzem ?
- będę robić co mi się podoba - rzucił Wilczyński
- oj, bracie marnie na tym wyjdziesz - zaironizował Jakub
- Kuba czy ty nie możesz odpuścić ? Czy ty widzisz tylko czubek własnego nosa? Żyjemy w wolnym kraju i każdy ma prawo do własnego życia i wyrażania swojego zdania. A ty nie możesz nikim rządzić ! - powiedziałam - dlaczego taki jesteś ?
- dlaczego ? - powtórzył - dlaczego taki jestem? Bo Cię kocham Majka.
Kuba odszedł kierując się w stronę baru gdzie siedziała reszta jego bandy. Siedziałam przy tym stoliku jak posąg. Nie ruszyłam się nawet o milimetr odkąd usłyszałam jego słowa. 'Bo Cię kocham'. Czy on sobie ze mnie żartuje? 
- no Majka widać, że masz kolejnego adoratora - zaśmiał się Mati
- adoratora ? Chyba raczej psychopatę - rzucił widocznie oburzony Piotrek.
- co za ludzie - westchnęłam
- chcesz o tym pogadać ? - Łukasz strzelił ogromnego smile'a.
- nie dzięki. Wracam do domu - uśmiechnęłam się nikle - trzymajcie się.
Wstałam i wyszłam z klubu. W ciszy chciałam przespacerować się do domu i przemyśleć to wszystko. Bo przecież niecodziennie ktoś wyznaje Ci miłość. Niestety spokój nie był mi dany. Nawet nie odeszłam kilku metrów a już usłyszałam wołanie.

sobota, 22 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 22, Agata Carter

Muszę przyznać iż Piotruś był niezłym przystojniakiem w dzieciństwie. Ba, co ja mówię ! Nadal jest. Mogę się założyć że w dzieciństwie wszystkie koleżanki z przeszkola na niego leciały. Blond loczki i błękitne spojrzenie.
- hej, hej. Majka, co ty tam kombinujesz ? - Nowakowski rzucił się na mnie i wyrwał mi album.
- Ja sobie tylko oglądam zdjęcia - uśmiechnęłam się i podniosłam ręce do góry na znak poddania się
- przystojny byłem. Co nie ? - wyszczerzył się jak głupi do sera
- nadal jesteś - westchnęłam jak najciszej aby tego nie usłyszał.
- miło, że tak uważasz - ech, więc jednak słyszał . - zbierajmy się. Gdzie to spotkanie?
- na królewskiej w "Beście".
- więc pojedziemy samochodem.
Tak jak powiedział, tak zrobiliśmy. Piętnaście minut później byliśmy już pod restauracją. Zajęliśmy jedno z ostatnich miejsc parkingowych. Gdy tylko wysiedliśmy z samochodu ujrzeliśmy Agatę. Siedziała przy stoliku przy oknie i powoli sączyła swój gorący napój. Weszliśmy do restauracji i zajęliśmy ławkę na przeciwko niej. Od razu podszedł do nas kelner. Zamówiliśmy małe czarne.
- nie wiedziałam, że pijesz kawę - zagaiła moja rodzicielka
- wielu rzeczy o mnie nie wiesz - burknęłam i zamoczyłam usta w czarnym napoju.
- Majka. Wysłuchaj mnie - podniosłam wzrok, który natychmiast spotkał się ze spojrzeniem Agaty. Ściślnęłam dłoń Piotrka, co trochę go zdziwiło, ale już po chwili splotł nasze palce - zacznijmy od początku.
- tak będzie najlepiej - wtrąciłam.
- opuściłam was ponieważ nie chciałam was martwić... ranić..
- nie chciałaś nas ranić? - wywróciłam oczami
- Majka, daj jej skończyć - Nowakowski mocniej ścisnął moją dłoń.
- kilka tygodni przed tym jak zaś opuściłam dowiedziałam się, że jestem chora. Na raka. Nowotwór był, ciągle jest, na tyle poważny, praktycznie nieuleczalny. Lekarze dawali mi kilka tygodni, miesięcy życia. Chciałam wam tego wszystkiego oszczędzić. Wyjechałam. Najpierw do Niemiec. Dowiedziałam się, że tam mogą mi pomóc. W Berlinie poznałam Nicka. Był Amerykaninem. Z nim wyjechałam do USA. Znalazłam się w najlepszym szpitalu w Nowym Jorku. To byłam moja ostatnia nadzieja. Wpadłam w depresję. Wiedziałam, że jest ze mną źle. Ostatnie miesiące spędziłam w czterech białych szpitalnych ścianach. Gdy tylko mi się polepszyło postanowiłam was odwiedzić. Pożegnać się. Przeprosić - z jej oczu poleciały łzy. Z moich również. Nie mogłam uwierzyć w to co mówi.
- dlaczego nas opuściłaś? Przecież rodzina powinna być razem na dobre i na złe. Razem stawilibyśmy czoła chorobie. Razem, jako rodzina - położyłam swoją dłoń na jej. Wyczułam obrączkę - wyszłaś ponownie za mąż?
- tak, za Nicka. Jutro mamy samolot do Nowego Jorku. Muszę wracać do szpitala.
- jak się teraz nazywasz ? - syknęłam zabierając moją rękę.
- Carter - odpowiedziała dopijając swoją kawę.
- Agata Carter - westchnęłam.
- Maju, przepraszam. Przepraszam za wszystko co zrobiłam. Muszę już iść. Nick już czeka - wyjrzałam przez okno. Przy jednym z samochodów stał wysoki mężczyzna. Około 30 letni. Na pierwszy rzut oka wyglądał na miłego, przyjaźnie nastawionego do życia - to już chyba ostatnie nasze spotkanie.
- nie mów tak. Masz jeszcze kupę życia przed sobą. Jeszcze nie raz się zobaczymy.
- bardzo bym chciała.
Przytuliłam się do Agaty. Pierwszy raz od kilku lat poczułam że mam mamę. Piotek uścisnął jej dłoń. Po czym wszyscy opuściliśmy restaurację. Poczekaliśmy aż Nick i Agata odjechali z parkingu. Wsiadłam do samochodu i oparłam głowę o czarny blat. Rozpłakałam się. Po prostu się rozpłakałam. Nowakowski zajął swoje miejsce za kierownicą i delikatnie gładził swoją dłonią moje włosy.
- jestem z Ciebie dumny. - wyszeptał i odpalił silnik.
Podjechaliśmy pod mój dom. Zmęczona opadłam na kanapę, a zaraz za mną uczynił to siatkarz.
- ach i pamiętaj, że moja propozycja nadal się aktualna - uśmiechnął się i złapał moją dłoń - więc, co ty na to ?
- a odstawisz mnie całą i zdrową do domu ? - zapytałam szczerząc zęby
- oczywiście. Wolisz jechał w nocy czy w dzień?
- to już zależy od Ciebie - westchnęłam i poszłam do kuchni po coś do picia.
- więc wyjedziemy w niedzielę rano. Pasuje ci to?
Pokiwałam twierdząco głową. Postanowiliśmy wybrać się za spacer. Gdy wyszliśmy z domu trafiliśmy na Łukasza, który akurat postanowił mnie odwiedzić. Poszliśmy w stronę parku. Usiadłam na oparciu jednej z ławek. Wiem, że to trochę niebezpieczene. Ale co tam. Młoda jestem. Piotrek usiadł z jednej strony a Łukasz z drugiej.
- Łuki, co jest? Jesteś taki jakiś nieobecny - zauważył Nowakowski
- wyobraźcie sobie, że reszta się do mnie nie odzywa, a Kinga nie chce mnie znać. Rozumiecie to?
- ja nie wiem co się z nimi dzieje - westchnęłam.
- wcześniej byli inni - dodał Wilczyński
- nie martw się młody masz nas - Piter poklepał go po ramieniu przy okazji szturchając mnie. Zachwiałam się i prawie wylądowałam na ziemi, jednak w ostatniej chwili Nowakowski złapał mnie.
- dzięki - mruknęłam i grzecznie tak jak należy usiadłam między chłopakami na ławce. Chwilę później wszyscy śmialiśmy się w niebogłosy.
- sieroto ty - zaśmiał się nagle pojawiający się Mateusz.
- Brutusie i ty przeciwko mnie? - założyłam ręce na klatce piersiowej i spiorunowałam Mata wzrokiem - a tak właściwie to co ty tutaj robisz?
- stoję - pokazał mi język
- to to ja widzę - wywróciłam oczami
- mam propozycje nie do odrzucenia. Idziemy dzisiaj za imprezę do "siódemki". Nie słyszę sprzeciwów.
Całej naszej trójce pomysł bardzo się spodobał. W drodze powrotnej zachaczyliśmy o Mc Donald'a.
- sportowcy - westchnęłam - czy wy nie powinniście mieć jakiejś specjalnej diety? A w szczególności ty wielka gwiazdo polskiej siatkówki?
Piotrek machnął tylko ręką i zrobił do pochłania piątego już Mc Chicken'a. Zaprzetałam wiercenia tego tematu i dopiłam swoją Pepsi. W wyśmienitych humorach rozeszliśmy się do domów. Czas przygotować się na tą wspaniałą imprezę w "Siódemce".

poniedziałek, 17 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 21, Majka to ty ?

Przeszli obok nas bez słowa. Nawet za mnie nie spojrzeli. Dało się słyszeć tylko złowieszczy śmiech Kuby.
- będzie dobrze - szepnął Piotrek
- wątpię - westchnęłam.
W ciszy ruszyliśmy w drogę powrotną. Po chwili nieoczekiwanie ktoś podbiegł do mnie i mocno nie przytulił. Uwolniłam się z uścisku, którego sprawcom był nie kto inny jak Łukasz.
- przepraszam - uśmiechnął się. Spojrzałam na zadowolonego Nowakowskiego i odwzajemniłam gest Wilczyńskiego. Chociaż on jeden przeprosił. W trójkę wróciliśmy na nasze osiedle. Zachowywaliśmy się jak małe dzieci, ludzie spacerujący gdańskimi zapewne wzięli nas za uciekinierów z wariatkowa. Ale co tam. Najważniejsze jest aby cieszyć się życiem. Młodość przecież nie trwa wiecznie i trzeba cieszyć się każdą chwilą, a co dopiero tak cennymi chwilami z Nowakowskim.
- to ja nie będę przeszkadzał. Do zobaczenia Majka - Łukasz cmoknął mnie w policzek i oddalił się w stronę swojego domu.
- mam propozycję - na twarzy Piotrka pojawił się szeroki uśmiech - pojedź ze mną do Rzeszowa.
- do Rzeszowa ? Przecież to.. to jest szmat drogi..
- mamy wakacje. Za tydzień lub dwa odwiozę Cię całą i zdrową, a po za tym twój tata już się zgodził. Zgódź się będzie fajnie.
- muszę to przemyśleć - uśmiechnęłam się delikatnie i żegnając się z środkowym buziakiem w policzek weszłam do domu. Przez okno obserwowałam jak oddala się, aż w końcu znikł za zakrętem.
Spojrzałam na zegarek. Było parę minut po dwudziestej drugiej. Z sypialni ojca dało słyszeć się głosy wychodzące z magicznego pudła - telewizora. Gdy tylko znalazłam się w swoim pokoju włączyłam laptopa i zalogowałam się na Facebooku. Nawet nie zdążyłam przejrzeć aktualności, a już miałam wiadomość od Kaśki.

i jak tam romans ? Opowiadaj Majeczko, opowiadaj.

zaprosił mnie na tydzień lub dwa do Rzeszowa.......

a ty się zgodziłaś, tak ? 

jeszcze nie podjęłam decyzji... i szczerze mówiąc to nie wiem czy przystanę na jego propozycję.

Majkaaa ;(( cholero ty !! chcesz potem całe życie tego żałować ? Raz korze śmierć ! Jutro masz mu powiedzieć 'tak'..

nie stoję jeszcze na ślubnym kobiercu, żeby mówić komuś sakramentalne 'tak'

a kto tu mówi o sakramencie ? :D Majka, ogarnij się, na ślub jesteś jeszcze za młoda ! A teraz lecę.. trzymaj się.. dobrej nocy myszko ;* 


Nawet nie zdążyłam się jej spytać jak tam jej się układa związek na odległość z Karolem. Ech. Trzeba będzie obczaić tą sprawę następnym razem. Wyłączyłam komputer i udałam się do łazienki. Zimny prysznic - to jest to co Majeczki lubią najbardziej.
Cały czas myślałam nad słowami Piotrka, nad jego propozycją. A może faktycznie się zgodzę. Mamy przecież wakacje, tata przystał na mój kilkunastodniowy wyjazd.
Z niepewnością jutra pozwoliłam popaść swojemu umysłowi w objęcia Morfeusza.


Obudziłam się kilka minut po dziesiątej. Stwierdzam fakt, że wakacje rozleniwiają i nie mam pojęcia jakim cudem będę wstawać każdego ranka aby zdążyć na pierwszą lekcję. Ale nie rozczulajmy się do 1 września jeszcze półtorej miesiąca !
Zanim doczołgałam się do łazienki minęły kolejne dwie piękne i zmarnowane godziny. Ale przecież jak to mawia moja przyjaciółka : 'żółteczko musi się uleżeć'. Zjadłam śniadanio-obiad i wrzucając od torby lustrzankę oraz portfel opuściłam dom. Udałam się prosto do rodzinnego azylu Nowakowskiego. U progu przywitała mnie jego mama.
- Maju, jak dobrze Cię widzieć. Co u ciebie słychać? A zresztą, ty pewnie do Piotrka. Jest u siebie. Po schodach, drugie drzwi na prawo.
Podziękowałam pani Ani. Kobieta na prawdę dużo gada. Za jej wskazówkami dotarłam do pokoju środkowego. Delikatnie otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się widok śpiącego w najlepsze Pita. Zatrzymałam się w przy jego ogromnym łóżku. Przysiadłam na miękkiej kołdrze i pochyliłam się nad nim, szepcząc do ucha 'wstawaj'. Ja go chciałam tylko obudzić, a z ramach podziękowania dostałam jego olbrzymią dłonią w głowę. No gratuluje Piotrze, gratuluje.
- idioto to bolało ! - wrzasnęłam i zaczęłam rozmasowywać rosnącego na czubku mojej łepetyny guza.
- Majka to ty ? Jezu przepraszam. Nic Ci nie jest ? - zerwał się na równe nogi i kucnął przy mnie.
Przez chwilę nie kontaktowałam, ale nie ze względu na jakiś uraz czaszki.. po prostu zapatrzyłam się w jego piękne niebieskie tęczówki. Musze przyznać, że klatę też ma niczego sobie. Ale oczy i tak ładniejsze.
- wszystko gra - uśmiechnęłam się.
- ach to dobrze. Ja wracam do spania - ponownie wskoczył na łóżko i zaczął przykrywać się kołdrą.
- żartujesz sobie ? Za godzinę jestem umówiona z Agatą, a ty obiecałeś, że pójdziesz ze mną - zaczęłam ściągać z niego pościel. W ułamku sekundy pociągnął mnie za rękę i znalazłam się tuż koło niego. Czułam jego ciepły oddech na moim policzku. Jego ręka oplotła moje ciało. Serce zaczęło mi szybciej bić. On jakby to wyczuł, bo zaczął się śmiać. Poklepałam go po policzku i zrzucając jego rękę z mojego brzucha z powrotem usiadłam na łóżku.
- daj mi 10 minut-  oznajmił i zniknął za drzwiami łazienki.
Rozejrzałam się po pokoju. Na krześle leżały równiutko poukładane koszulki. No tak, mamusia uprała, uprasowała i poskładała. Z szafy wyciągnęłam jedną z jego koszul i przyłożyłam ją do nosa. Zaciągnęłam się wonią jego perfum. Męskie zapachy mają coś w sobie. Coś magicznego. Działają na mnie jak magnes na szpilki. Odwiesiłam koszule na jej miejsce. Na komodzie zauważyłam album ze zdjęciami. Usiadłam wygodnie na łóżku i zaczęłam przeglądać zdjęcia siatkarza..

czwartek, 13 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 20, diagnoza jest prosta

Dałabym sobie nogi z dupy powyrywać ! Jestem niemal w stu procentach pewna, że wczoraj wieczorem zasunęłam zasłony aby promienie wschodzącego słońca nie dotarły do moich oczu. A tu co ? Lipa z sosną. Otwarłam oczy i.. ponownie je zamknęłam.. a potem znowu je otwarłam. Bo po prostu nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Skąd w moim pokoju wziął się Nowakowski?! I dlaczego odsunął zasłony ?!
- ty śpisz czy już wstałaś ? Bo kakao stygnie - na słowo kakao wyraźnie ożyłam i już po chwili siedziałam przy kuchennej wyspie.
- tosty z nutellą mogą być? Halo Majka tu ziemia.
No tak.. Głupia Majka zapatrzyła się na uwijającego się w kuchni niczym kucharz siatkarza. Chyba za dużo czasu z nim spędzam, bo powoli zaczynam się od niego uzależniać. On jest gorszy niż nie jeden narkotyk. A ten jego uśmiech który topi moje serce.. Majka ! Stop !
- Piotrek a skąd ty się tutaj w ogóle wziąłeś ? - spytałam przegrywając kolejnego tosta.
- akurat trafiłem jak twój tata wychodził. Wpuścił mnie do środka. No i tak tutaj sobie siedzę.
- ale mój tata wychodził do pracy ponad godzinę temu!
Nowakowski tylko wzruszył ramionami. No tak.. nie łaska mi wytłumaczyć.. ech. Po zjedzonym śniadaniu usiedliśmy wygodnie na kanapie i zaczęliśmy szukać jakiego sensownego programu. Ale przecież mamy godziny przedpołudniowe i lipiec.. nie ma co liczyć na fajny film.
- ja się pójdę przebrać to może gdzieś wyjdziemy - zaproponowałam po czym szybko pobiegłam do swojego pokoju i wybrałam numer do Kaśki.

//
- Kasiok potrzebuje pilnej konsultacji.
- doktor Szymańska zamienia się w słuch.
- chodzi o Piotrka, bo jaa chyba..
- czeeeeekaaaaj. czy na jego widok serce Ci szybciej bije i masz tysiące myśli w głowie?
- tak.
- czy trudno ci się z nim rozstać i chcesz spędzać z nim każdą wolną chwilę?
- chyba tak
- diagnoza jest bardzo prosta : zakochałaś się w Piotrze Nowakowskim.
- żartujesz sobie ?!
- a najlepsze jest to że no też coś do Ciebie czuje.. i nie udawaj że tak nie jest. Widziałam jak na siebie patrzycie. I dam sobie ręce obciąć jeżeli go u Ciebie nie ma..
- jest. Czeka na dole..
- no więc leć do niego. Bo on długo nie będzie czekał, a za chwilę może być już za późno bo jakaś hotka Ci go zgarnie
- dzięki za słowa otuchy. Trzymaj się.
//

Jakim cudem ja zakochałam się w Nowakowskim?! Może to dzięki jego oczom, poczuciu humoru.. może ten uśmiech ma na mnie aż tak wielki wpływ. Nie, to nie może być miłość. To tylko jakieś głupie młodzieńcze zauroczenie, a Piotrek jest tylko i wyłącznie moim przyjacielem. Chyba że.. nie ! On jest tylko i wyłącznie przyjacielem!
Ubrałam krótkie spodenki i luźną koszulę. Gdy wychodziłam z garderoby ujrzałam siatkarza, który dokładnie analizował każde zdjęcie zawieszone na ścianie.  Uśmiechnęłam się i weszłam do łazienki, gdzie zrobiłam delikatny makijaż.
- o wiele za mało jest tutaj naszych wspólnych zdjęć - mruknął. wzruszyłam ramionami i zabierając torebkę zeszłam na dół.
Chwilę później spacerowaliśmy już gdańskimi uliczkami śmiejąc się jak małe dzieci. Poczucie humoru to on ma wspaniałe. Mogłabym godzinami słuchać jak opowiada o przygodach które przeżył razem z reprezentacją, jak również ze swoim klubem. Widać, że kocha to co robi i stawia siatkówkę na pierwszym miejscu. Po zjedzeniu mega wielkiej pizzy udaliśmy się na halę, gdzie miał odbyć się mecz koszykówki. Bez problemu weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsca na trybunach. Muszę przyznać, że na meczu koszykówki jestem po raz pierwszy. Kilka dziewczyn z ognikami w oczach co chwilę zerkało na Piotrka, ale polska nieśmiałość wzięła górę i nie podeszły. W końcu na parkiet wybiegły drużyny i  zaczęła się pierwsza kwarta. Drużyna Matiego już od samego początku górowała nad przeciwnikiem i w ciągu kolejnych kwadransów widocznie  pokonała rywali 110:87. Najlepszym zawodnikiem został nie kto inny jak Mateusz.
Gdy tylko opuścili ośrodek sportowy rzuciłam się w ramiona mojego przyszłego braciszka. Pogratulowaliśmy mu wspaniałego meczu i statuetki najlepszego zawodnika.
- będę miała się czym chwalić - zaśmiałam się
- masz na myśli mnie ? - Piotrek śmiesznie poruszył brwiami
- nie ? - dźgnęłam go palcem w żebra - mam na myśli tą o to tu statuetkę.
- jak w przyszłości jakąś dostanę to podaruję Ci ją w prezencie - zaproponował
- trzymam Cię za słowo. Mateusz świadkiem.

Pożegnaliśmy się z koszykarzami, których nagle chmara otoczyła Mateusza. Sportowcy poszli świętować zwycięstwo, a my z Piotrkiem postanowiliśmy pospacerować jeszcze brzegiem morza.
Muszę przyznać, że rzygam już morzem. Fajnie tu wyjechać na wakacje, na tydzień czy dwa, ale ja mam tu mieszkać  przez najbliższe kilka lat.. co nie wydaję się już takie fajne.. bo codzienne chodzenie na plaże staję się już bardzo nudne. No chyba, że z takim tu osobnikiem jakim jest ciacho polskiej siatkówki. Ale czemu akurat musieliśmy trafić na Kubę i resztę.. przecież ta plaża ciągnie się kilometrami, a my akurat musieliśmy pójść tą częścią...


_______________________________________
Hans Solo - Dopóki jestem *.*

niedziela, 9 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 19, no Nowakowscy

Uśmiechnęłam się szeroko do moich gości i zaprosiłam ich do salonu. Kuba od razu "zaatakował" lodówkę i nalał sobie do szklanki zimnej coca-coli.
- wszędzie dobrze, ale u Majki najlepiej - uśmiechnął się i objął mnie ramieniem
- co was do mnie sprowadza ? - zapytałam siadając na kanapie między Piotrkiem a Łukaszem.
- jak to co ? Idziemy do kina, a potem na pizzę - oznajmił Karol
- uhuhu. Sześciu chłopaków i jedna dziewczyna. Będzie fajnie. - zaśmiałam się ironicznie głębiej siadając na kanapie
- jak jedną? Przed kinem jesteśmy umówieni z Kingą, Julką i Zuzą - rzucił Wojtek przerywając zabawę z Heksą.
- już tłumaczę. Dżej to dziewczyna Bartka, Zuzka - Krzyśka, a Kinie... Kingę już znasz - Łukasz szeroko się uśmiechnął
- no więc szybko, bo dziewczyny nie mogą czekać - ponaglił Krzysiek
Szybko poszłam na górę i przebrałam się w jasno żółte rurki i luźny t-shirt z podobizną Marylin Monroe, poprawiłam makijaż i zeszłam na dół. Nakarmiłam Hekse, po czym zamknęłam drzwi na klucz i razem z chłopakami ruszyłam w stronę przystanku autobusowego.
- Majka, ja Ci nie zamierzam pożyczać bluzę - westchnął Kuba
- nie musisz. Ja to zrobię - Piotrek teatralnie objął mnie ramieniem
- no właśnie Nowakowscy jak tam po weekendzie? - nieoczekiwanie koło mnie pokazał się Łukasz
- Nowakowscy?! -krzyknęłam i moim pytającym wzrokiem spojrzałam na Wilczyńskiego.
- Piotrek, no nie mów, że jeszcze jej nie pytałeś - Kuba wyszczerzył oczy ze zdziwienia.
Piter tylko wyruszył ramionami, po czym załadowaliśmy do autobusu. Nie obyło się bez rozdania przez środkowego kilku autografów. Siatkówka nie jest aż tak popularnym sportem jednak ma dość dużą rzeszę fanów. Gdy tylko dotarliśmy pod budynek kina ujrzałam te trzy dziewczyny o których mówili chłopaki. Julka była drobną, szatynką z czerwonymi pasemkami o czarnych jak węgiel tęczówkach. Zuza była zwariowanym rudzielcem o zielonych, kocich oczach. Po szybkim zapoznaniu weszliśmy na odpowiednią sale kinową i zajęliśmy swoje miejsca. Upadłam między Kubą, a Piotrkiem i z niecierpliwością na rozpoczęcie filmu. Kinga miała gust. Wybrała na prawdę wciągający film akcji. Nadszedł czas na pizzę. Zajęliśmy miejsca przy stoliku i w skupieniu przeglądaliśmy menu. W końcu zdecydowałam się na średnią z jak najmniejszą ilością dodatków. Dziewczyny poszły w moim kierunku. Za to panowie poszaleli  Owoce morza, sery, ananasy... żyć nie umierać.. żeby się tylko nie przejedli.
- Majka widzimy się jutro popołudniu na plaży ? - zapytał popijając swoją pizzę Kuba.
- sorry chłopaki. Jestem już umówiona..
- Nowakowski.. - jęknęli
- ja nie mam  z tym nic wspólnego - gdyby mógł bronił by się rękami i nogami. Reszta towarzystwa spojrzała się na mnie wymownym wzrokiem.
- idę na mecz koszykówki... - westchnęłam
- koszykówki ? kibicować temu.. jak mu tam.. Mateuszowi ? - krzyknął Karol
- a nawet jeśli... to co ? przecież jestem waszą niewolnicą, żeby robić to na co wy macie ochotę - rzuciłam i wstałam od stołu. Wydzieliłam Nowakowskiemu odpowiednią sumą za posiłek i zmierzałam ku wyjścia
- Majka to nie tak - Kuba złapał mnie za rękę.
- a jak ? - nie usłyszałam odpowiedzi - pójdę jutro na mecz koszykówki czy wam się to podoba czy nie, a teraz żegna państwa.
Wyszłam z pizzerii i  kierowałam się na przystanek autobusowy. Nagle poczułam ostre szarpnięcie. Obróciłam się, a za mną stał Piotrek. Nikle się uśmiechnęłam i poszłam dalej. Szedł koło mnie. Zarzucił na mnie swoją bluzę i chwycił za rękę zmieniając kierunek naszego 'spaceru'.
- chodźmy na pieszo - zaproponował.
Przytaknęłam. Wiedziałam, że czeka mnie blisko półgodzinny spacer, ale co tam. Kiedyś trzeba. A teraz jest najlepszy moment. Piękna gwieździsta noc i wspaniały przyjaciel u boku. Doszliśmy do parku i przysiedliśmy na moment na ławeczce.
- oni są jacyś dziwnie - westchnęłam - ich życie kręci się tylko w okół siatkówki.. zamknęli się w swoim małym świecie, i myślą, że powinnam być im wdzięczna za to, że ja też po części do niego należę. Ja dziękuję za taką przyjaźń.. oni nie będą mną rządzić.. nikt nie będzie !
- Majka, rozumiem to.. ale oni już po prostu tacy są.. Ja jako siatkarz mam trzy rodziny : moich najbliższych, rzeszowską i reprezentacyjną, a w przyszłości chcę założyć swoją własną.. żona dzieci..
- sugerujesz, że oni tworzą swoją własną rodzinę ? jeżeli tak to to jest jakaś chora rodzina..
- zobaczysz wszystko się ułoży - pogładził mnie po włosach - o której jutro jest ten mecz ?
- 14:00 - odparłam i powoli wstawałam z ławki
- przyjdę po Ciebie.. pójdziemy razem - również zerwał się z ławeczki i w ciszy ruszyliśmy w stronę osiedla.
- Piotrek mam do Ciebie prośbę - wyszeptałam gdy już staliśmy pod moim domem - pojutrze umówiłam się z Agatą i chciałam abyś ze mną poszedł..
- możesz na mnie liczyć - uśmiechnął się - a teraz paciorek i spać.
Na pożegnanie pocałował mnie w policzek, a ja mocno się do niego przytuliłam. Weszłam do domu. W salonie zastałam tatę. Przywitałam się z nim i od razu powędrowałam do swojego pokoju. Nie miałam ochoty na wysłuchiwanie opowiadań, które przedstawiła mu mama.. W końcu sama z nią porozmawiam.
Wzięłam długi prysznic i stanęłam przy oknie. Spojrzałam na rozgwieżdżone niebo. 'Piotrek, dziękuję, że jesteś'. Wolnym krokiem podeszłam do łóżka. Wzięłam do ręki swój telefon, który już od kilku sekund dawał o sobie znać. Piotrek napisał. Uśmiechnęłam się do telefonu.
"śpij dobrze ;* jestem u Ciebie z samego rana" 
Z uśmiechem na ustach i niesfornymi chochlikami w głowie pogrążyłam się w głębokim śnie...

czwartek, 6 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 18, przyszedłem się pożegnać

Wtulona w siatkarza usnęłam. Byłam  zmęczona dzisiejszym dniem i wylewaniem hektolitrów łez. Piotrek najwyraźniej także usnął, czułam tylko jego rytmiczne bicie serca i wyrównany oddech.
Obudziło mnie głośne chrząknięcie. Otworzyłam leniwie jedno oko i od razu je zamknęłam. Był już ranek i promienie słoneczne niemiłosiernie wpadały przez okno, odbijając się od wszystkich możliwych przedmiotów. Majka, otwieraj te oczka i zobacz kto przerywa Ci tą piękną błogą chwilę w ramionach Nowakowskiego, abyś potem mogła tego kogoś gołymi rękami ukatrupić! Zawzięłam się w sobie i otworzyłam oczy. Znudzony Mateusz siedział na fotelu co chwilę wystukując rytmicznie jakąś melodię. Widząc go uśmiechnęłam się i zdjęłam ze swojego ciała rękę środkowego. Ostrożnie opuściłam łóżko, nie chcąc go budzić. 'Wciągnęłam' Mata do łazienki.
- Maja, czy ty wiesz która godzina ? - spytał z dość surową miną co chwilę poruszając w górę i w dół prawą stopą
- nie mam pojęcie - spojrzałam w lustro i o mało nie zeszłam na zawał. Czerwone oczy, sińce i włosy jak strach na wróble. No zajebiście. Powoli zaczęłam się ogarniać, a Matti kontynuował swoje kazanie
- jest 10:50... blisko godzinę temu byliśmy umówieni! Jutro gram ważny mecz.. pamiętasz ? - kiwnęłam głową i wróciłam do mojej poprzedniej czynności, czyli rozczesywania włosów - a tak po za tym to co ten siatkarz robi w twoim łóżku.
- śpi.. nie widać ?
Gdy tylko wyszliśmy z łazienki ujrzałam rozpromienioną twarz Pita. Trochę się skrzywił widząc obok mnie Mateusza, ale szybko wyjaśniłam mu o co chodzi. Weszłam do przebieralni w celu wybrania jakiegoś sensownego wdzianka na dzisiaj. Chłopaki w tym czasie nawijali jakieś bzdety o sporcie. Okazało się, że Nowakowski jakieś tam pojęcie o koszykówce ma, co dla mnie było wielkim zaskoczeniem.
- Majka, długo jeszcze?! po południu mam trening i nie chcę się spóźnić.. - Mateusz był już trochę znudzony i zniecierpliwiony czekaniem na mnie.
- czekaj, zaraz wychodzę. - odkrzyknęłam i zajęłam się zakładaniem wybranych ubrań. Nieoczekiwanie poczułam czyjeś zimne dłonie na moich biodrach. Odwróciłam się i zobaczyłam że tuż za mną stoi Piotrek.
- przyszedłem się pożegnać - wyszeptał mi do ucha
- ale przecież jeszcze nie wyjeżdżasz ? - odskoczyłam od niego i uniosłam jedną brew do góry
- nie. obiecałem Ci przecież, że będziesz się musiała męczyć ze mną przez cały tydzień - zaśmiał się
- więc czemu się żegnasz ?
- zapewne zobaczymy się dopiero wieczorem, a te kilka godzin bez ciebie to dla mnie jak wieczność..
- Piotruś nie filozofuj tak, bo Cię głowa rozboli - poklepałam go po ramieniu, po czym mocno się do niego przytuliłam. Nie powiem, ale trudno jest mi się z nim rozstać na te parę godzin, a co dopiero później, jak nie będziemy się widywać przez kilka miesięcy. Po pożegnaniu się z środkowym dokończyłam moje ubieranie się. W locie zjadłam kanapkę i razem z Matem udaliśmy się na zakupy. No cóż, może to się wydawać trochę dziwne, ale Matt sam prosił mnie o taki wypad do centrum. Po długich namowach zgodziłam się. Zaczęłam przemierzać z nim każdy sklep. po godzinie miałam już 5 nowych koszulek i 2 pary spodenek oraz jedną spódniczkę, on jedynie nowe adidasy. postanowiliśmy zrobić sobie przerwę na lody. Weszliśmy do jednej z lodziarni i zamówiliśmy sobie obfite pucharki lodowe z podwójną porcją bitej śmietany, polewą czekoladową i kolorową posypką. Matti od razu zaczął wypytywać jakim cudem Piotrek spędził noc razem ze mną. Opowiedziałam mu wszystko ze szczegółami, począwszy od ślubu przez wesele i spotkanie z Agatą.
- ale wy nie.. no wiesz... ten.. tego..
- nie, głuptasie.
- uff - odetchnął z ulgą - już myślałem, że wujkiem zostanę..
- daleko Ci jeszcze do tego - zaśmiałam się.
W dobrych humorach opuściliśmy lodziarnię i ruszyliśmy dalej w pogoń za nowymi dresami, koszulkami, spodniami i innymi tego typu pierdołami. Nasz maraton sklepowy zakończyliśmy około 14.. Obładowani torbami załadowaliśmy się do swoich autobusów i rozjechaliśmy się do swoich domów. Nerwowo zaczęłam przeszukiwać  moją torebkę w poszukiwaniu klucza. Już miałam dzwonić do taty, gdy natchnęłam się na niego w dodatkowej kieszeni. Delikatnie przekręciłam go w zamku i "wbiłam na chatę". Zaniosłam do garderoby nowo zakupione ubrania i wzięłam się za przygotowywanie szybkiego obiadu. Nie miałam siły na robienie czegoś samej, więc jedynym rozwiązaniem była mrożona pizza. Po 10 minutach zajadałam się włoskim przysmakiem oglądając powtórkę "M jak Miłość". Czas biegł nieubłaganie szybko. O 16 wrócił tata, on również postawił na szybkie mrożone danie. Usiedliśmy wygodnie na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać o naszej przyszłości. Tata chciał na stałe związać się z Joanną i myśleli już o wspólnym zamieszkaniu. Widziałam jego szczęście, nie zamierzałam protestować. Cieszyłam się razem z nim. Parę minut przed 17 tata opuścił dom i udał się na spotkanie z moją rodzicielką - Agatą. Wyłączyłam telewizor i zaczęłam latać po całym domu szukając Heksy. Znalazłam ją w moim pokoju, gryzącą jedną z toreb z dzisiejszych zakupów. Skarciłam ją i zeszłam na dół. Nie powiem, ale co,   a raczej kogo tam zastałam, trochę mnie przeraziło.
- kobieto, Ciebie to tylko okraść..

wtorek, 4 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 17, nie odchodź, proszę

- czy nasze życie ma w ogóle jakiś sens ? Co nas czeka na końcu ? - no tak, kto by pomyślał, że ja, Majka Rej, będę kiedyś zastanawiała się nad takimi sprawami... dojrzałość zmienia ludzi.
- hola, hola panienko z takimi pytaniami to nie do mnie. Proponuję zapisać się na filozofię. Na rzeszowskim uniwersytecie mają taki fajny kierunek.
Pozostawiłam to bez odpowiedzi, tylko cicho westchnęłam i zaczęłam bawić się z Heksą. Nie ma to jak dwumetrowy koleś, drobna dziewczyna i jeszcze nie dużych rozmiarów piesek na jednym łóżku. Cudem, nie spadłam. W ostatniej chwili złapał mnie ten nasz gwiazdor. I znów powtórzyła się scena z wesela. Znów nasze twarze dzieliły mikrometry. I gdy już mieliśmy się pocałować, gdy byliśmy prawie 100% pewni, że nic ani nikt nam nie przeszkodzą, mój telefon dał o sobie znać. Zmieszana wstałam i spojrzałam na Piotrka, był widocznie.. no właśnie nawet nie potrafię nazwać jaki.. smutny, że to się nie wydarzyło, czy może szczęśliwy z tego ów powodu. Po prostu jego twarz przybrała niezidentyfikowany grymas. Szybko opamiętałam się i "rzuciłam" na szafkę, gdzie spoczywała moja torebka, a w niej telefon. Nowy SMS, ale numeru nie znam. Odczytałam a moja twarz przybrała już bliżej określony grymas, który był połączeniem "What the fuck?!" i "o.O". Ale, chyba po przeczytaniu takiego SMS :
" Maju, proszę Cię porozmawiajmy. Kocham Cię i na prawdę nie myślałam że tak to się wszystko potoczy. Mama" 
każdy miałby ten cholerny mętlik w głowie. Usiadłam na fotelu i zaczęłam płakać. Dzisiejszego dnia wypłaczę się chyba za wszystkie czasy. Nie upłynęła nawet sekunda, a koło mnie zjawił się Piter.
- kto to był ? - niepewnie zapytał, unosząc mój podbródek do góry i odgarniając moje niesforne włosy. 
- Agata.. - wyszeptałam i otarłam już nie pojedynczą łzę, ale cały ich potok.
- Twoja mama ?
- ja nie mam matki - krzyknęłam i szybko wbiegłam do łazienki. Oparłam się o umywalkę i dokładnie obmyłam twarz zimną wodą. Wyglądam jak potwór. W jednej chwili zmyłam pozostałości mojego makijażu.
- przepraszam - spojrzałam w lustro, gdzie odbijał się stojący za mną Piotrek. Niepewnie objął mnie w pasie. Nikło się uśmiechnęłam, dając mu tym samym znak, że nic się nie stało, wszystko w porządku. Weszłam do garderoby, gdzie nałożyłam na siebie szerokie, wytarte już spodnie dresowe i o wiele za dużą na mnie koszulkę z Batmanem. Nowakowski stał oparty o framugę drzwi i dokładnie mi się przyglądał. 
- Czemu ona się pojawiła teraz ? Jak wszystko zaczyna się układać.. jak pozbieraliśmy się już po jej odejściu.. jak tata zaczął układać sobie życie na nowo i jak ja... - urwałam przygryzając dolną wargę.
- co jak ty ? proszę dokończ - szepnął. Nie zważając na jego prośby podeszłam do niego i przytuliłam go. Tak, wiem. Obiecałam sobie nie wyobrażać sobie Bóg wie czego. Ale to jest silniejsze ode mnie. Większość z was mając koło siebie, ba! przyjaźniąc się z Nowakowskim chciałaby czegoś więcej. Ja również chcę.. ale jak zwykle jest też obawa, czy i on tego chce. A jeżeli on tego chce, tylko boi się że ty tego nie chcesz ? Majka, idiotko, przestań ! Moja wierna kopia ukryta gdzieś głęboko w moim wnętrzu kazała mi się opamiętać... Jest wkurzająca, ale lubię ją.. zawsze doradzi, pocieszy...
 Podeszłam do biurka, gdzie z szuflady wyjęłam dość dużych rozmiarów album. Czas uporządkować przeszłość. Usiadłam na łóżku, a w moje ślady poszedł również Piotrek i już po chwili oboje przeglądaliśmy zdjęcia z mojego dzieciństwa. Może, moje młodzieńcze lata, nie były takie hiper kolorowe jak Nowakowskiego, ale ten okres mojego rozwoju uważam za najcudowniejsze wspomnienie. 
- a to co ? - zapytał wskazując na jedno ze zdjęć z moich pierwszych wakacji nad morzem..
- to jestem ja, tak Piotruś, ta bez koszulki... miałam wtedy jakieś 4 lata, a to mój tata i Agata - sztucznie się uśmiechnęłam
- Majka, dlaczego po prostu z nią nie porozmawiasz ? Dlaczego nie dasz jej szansy aby Ci wszystko wytłumaczyła ? 
- może po prostu nie jestem na to gotowa. Zrozum to, że moje dzieciństwo nie było aż tak kolorowe jak twoje..
- a co ty możesz o tym wiedzieć ! - widocznie zdenerwowany wstał i wyszedł z pokoju. 
'Majka, idiotko znowu palnęłaś jakieś głupstwo' moje drugie ja robiło mi nie złe kazanie. Szybko wstałam z łóżka i pobiegłam za siatkarzem. Zastałam go wychodzącego z domu.
- Piotrek zaczekaj ! - krzyknęłam, ale ten nie obrócił - Piotrek, proszę Cie!
To również nie poskutkowało. Szedł dalej w stronę swojego samochodu.
- Piotrek jeżeli się nie zatrzymasz, to ja nie ręczę za siebie ! - nawet to nie przyniosło rezultatu. Podbiegłam do niego i przytuliłam go od tyłu - nie odchodź, proszę. Potrzebuję Cię - mówiłam przez łzy, tak łzy, znowu łzy. 
- zostanę, jeżeli obiecasz, że już nie będziesz płakała - szepnął obracając się do mnie przodem.
- nie mogę Ci tego obiecać, za to mogę Ci obiecać, że przynajmniej spróbuje nie płakać. Zgoda ? 
Pokiwał twierdząco głową i wróciliśmy do domu. Okazał się, że oboje jesteśmy głodni, więc szybko przygotowaliśmy sobie jakiś poczęstunek i udaliśmy się ponownie do mojego małego królestwa. Rozłożyliśmy się na łóżku i pałaszowaliśmy nasze kanapki.
- przepraszam - szepnęłam, choć nie łatwo mi przychodzi przyznawanie się do błędów i przepraszanie.
- nie masz za co. Po prostu moje dzieciństwo nie było aż takie kolorowe jak myślisz. Miałem 10-11 lat, gdy tata od nas odszedł. Związał się z inną kobietą, ma, to znaczy miał z nią dziecko. Umarł parę lat temu... Ja nie zdążyłem się z nim pożegnać, pogodzić.. Ty masz jeszcze taką szansę. 
- sądzisz że powinnam się z nią spotkać ? że powinnam porozmawiać ? 
- decyzja należy tylko i wyłącznie do Ciebie. Nie chcę wywierać na Tobie żadnego wpływu, ale uważam że powinnyście sobie powyjaśniać nie które rzeczy.
Uśmiechnęłam się i ponownie wtuliłam się w siatkarza. Jednak dobrze mieć takiego przyjaciela. Przyjaciela, który zawsze pomoże, zawsze przy tobie będzie... I tu nasuwają się słowa Jeana de La Bruyere : "Czysta przyjaźń ma smak, którego nie odczują nigdy niewierni" . A więc, Panie Boże tu i teraz proszę Cię aby moja przyjaźń z Nowakowskim przetrwała wszystkie wzloty i upadki, wszystkie burze i pogodne po nich dni, abyśmy cieszyli się zawsze swoją obecnością i bez względu na wszelkie przeciwności losu pomagali sobie i bezgranicznie sobie ufali. Amen. 

poniedziałek, 3 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 16

- to ja może nie będę przeszkadzał - Piotrek uśmiechnął się i dał mi buziaka w policzek.
- zostań ze mną - delikatnie chwyciłam go za rękę - nie mam pojęcia kto to jest. Wydaje mi się znajoma ale nie mogę sobie przypomnieć jak się nazywa.
Wyszliśmy z samochodu i wolnym krokiem udaliśmy się w stronę ganku, gdzie czekała na nas tajemnicza kobieta. Stanęliśmy na przeciwko niej. Ona dokładnie mi się przyjrzała, ja jej również. Na prawdę kogoś mi przypominała, ale za Chiny ludowe nie mam pojęcia kogo. Te oczy, ten delikatny, promienny uśmiech. Przewertowałam wszystkie wspomnienia. Istna luka w pamięci. W żadnym ze wspomnień nie mogę odnaleźć tej kobiety. Piotrek dzielnie stał za mną. Co chwilę mocniej ściskając moją dłoń. I nie pomyślcie tutaj przypadkiem, że my ze sobą coś ten tego.. po prostu wspiera mnie jak dobrą znajomą, przyjaciółkę.
- Majka, nie poznajesz mnie ? - spytała nagle. Ten głos... wydaję się taki znajomy. - Majka, córeczko...
Córeczko ? Zaraz, zaraz... niech to wszystko przetrawię. Spojrzałam na kobietę, a potem na Nowakowskiego, który był chyba jeszcze bardziej zszokowany niż ja.
- mama ? to ty ? - kobieta szeroko otworzyła ramiona, jakby spodziewała się, że wpadnę w jej matczyne objęcia. Myliła się. Obróciłam się na pięcie i zaczęłam w torebce szukać kluczy to domu.
- Majka..kochanie
- daruj sobie. Zawiodłam się na Tobie. Wtedy kiedy Cie najbardziej potrzebowałam, Ciebie po prostu nie było - po moim policzku popłynęła pojedyncza łza, którą od razu otarłam - wolałaś jeździć po całym świecie, z tym jakże mu tam było.. cholera, nie ważne. Ważne, że mnie, że nas zostawiłaś. Nawet sobie nie wyobrażasz jak razem z tatą cierpieliśmy po waszym rozwodzie, po twoim odejściu...
- ja też cierpiałam..
- tak na pewno. Gdzieś w Los Angeles w objęciach młodszego o 10 lat Amerykanina.
- Majka, jak ty się wyrażasz ?! - krzyknęła
- tak jak powinnam ! - zaczęłam nerwowo przekręcać klucz w drzwiach. Piotrek stał koło mnie osłupiały, a z moich oczu leciało coraz więcej łez.
- a czy ty przypadkiem nie jesteś za młoda na szlajanie się z jakimś chłopakiem. I gdzie w ogóle jest twój ojciec ?!
- nagle zaczęłaś się nami przejmować ?! Gdzie byłaś gdy potrzebowałam Cię po wypadku ? Zamiast mnie wspierać i pocieszać ty latałaś po całym świecie, więc teraz daruj sobie kazania!
- Majka, nie zapominaj, że jestem twoją matką i nie powinnaś odzywać się do mnie takim tonem ! - złapała mnie za rękę i mocno mną szarpnęła. Nowakowski szybko mnie od niej odciągnął i wprowadził do domu. A moja kochana mamusia jak na złość wparowała zaraz za nami.
- wynoś się ! - krzyknęłam.
- ładnie się urządziliście  - dodała z uśmiechem i rozsiadła się na kanapie
- nie twój zasrany interes !
- nie pyskuj ! Nie zapominaj iż jestem Twoją matką !
- ja nie mam matki - ze łzami w oczach pobiegłam na górę.
- przepraszam, ale powinna już pani opuścić dom - Piotrek zaczął wyprowadzać kobietę
- a kim ty w ogóle jesteś !?
- chłopakiem Majki i nie życzę sobie aby pani nachodziła ją i jej ojca.
Usłyszałam trzask drzwi wejściowych i przekręcający się w zamku klucz. Usiadłam po turecku opierając się o ścianę na korytarzu i wzięłam kilka głębokich oddechów. Po chwili obok mnie znalazł się siatkarz. Usiadł obok mnie, przyciągając moje kruche ciało do siebie.
- przepraszam Cię za to, że musiałeś być świadkiem tej absurdalnej sytuacji...
- nie musisz mnie przepraszać...
- jak ona śmiała, wrócić po 3 latach i jak gdyby nigdy nic.... - ponownie się rozpłakałam
- Maju, nie płacz - odgarnął moje wilgotne już od łez kosmyki włosów i ujął moją twarz w swoje dłonie. Spuściłam głowę w dół i zamknęłam oczy. Oparłam się o tors siatkarza i po prostu zasnęłam.
Obudziłam się w moim łóżku. Na fotelu obok siedział już przebrany siatkarz, a po dole krzątał się prawdopodobnie tata. Po chwili drzwi do pokoju otworzyły się i na łóżko wbiegła Heksa zaraz za nią wszedł mój tata z kubkiem gorącego napoju.
- tato - westchnęłam
- cichoo Majeczko, wiem wszystko... Piotrek mi opowiedział o całym tym zajściu - Andrzej (nie wiem czy wspominałam ale tak nazywał się mój tata) podszedł do mnie i mocno mnie przytulił - a tak w ogóle, Piotrek dziękuję Ci bardzo, ze zaopiekowałeś się moją córką i wygoniłeś Agatę. Jutro jestem z nią umówiony na spotkanie, a teraz już wam nie przeszkadzam. Wychodzę z Joanną, będę późno. Myślę, że z Piotrkiem będziesz się czuła bezpiecznie.
- powodzenia tato - uśmiechnęłam się, po czym mój tata opuścił moje małe królestwo.
Wzięłam do ręki kubek z gorącą czekoladą. Kocham tatę, on zawsze wie jak poprawić mi humor. Upiłam łyk parującego napoju i zamknęłam oczy. Poczułam jak ciężkie cielsko kładzie się obok mnie. 'Piotrek' uśmiechnęłam się i wtuliłam się w środkowego....

niedziela, 2 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 15, narzędzie zbrodni.

Piotrek wygodnie położył się obok mnie i położył swoją rękę na moim ciele.
- Piotreeek - mruknęłam i zrzuciłam jego o dziwo ciężką kończynę - dobranoc.
Obróciłam się na drugi bok i oddałam się w objęcia sennego bożka.


Rano, jeżeli godzinę 12:00 można nazwać ranem, spojrzałam na śpiącego jeszcze siatkarza. Tak słodko wyglądał z lekko otwartą buzią, że aż szkoda go było budzić. Ale gdybym nie wykorzystała tej chwili nie byłabym sobą. Delikatnie ściągnęłam kołdrę z siatkarza i dokładnie mu się przyjrzałam. 'Klata jak u pirata.' No więc teraz druga część zabawy. Obrałam kierunek łazienka. Wyjęłam z jego torby paste do zębów.  Na szczęście Piotrek nadal spał. Więc przystąpiłam do działania. Odkręciłam zakrętkę i dokładnie wycisnęłam zawartość tubki na klatkę piersiową środkowego. Zadanie wykonane. Teraz trzeba tylko rozsmarować białą maź. Wzięłam głęboki oddech i przystąpiłam do smarowania. Położyłam moje małe i delikatne dłonie na jego torsie i dokładnie wtarłam paste w jego ciało. Siatkarz spał jak zabity. Bynajmniej tak mi się zdawało. Myliłam się. W jednym momencie przewrócił mnie na łóżko i ze złością w oczach spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem patrząc na jego zabawną minę. Muszę przyznać że wszyscy siatkarze maja doskonale opanowaną mimikę twarzy.
- doigrałaś się - krzyknął ale zamiast gniewnego wyrazu twarzy jego kąciki ust uniosły się ku górze. Szybkim ruchem zdjął ze mnie swoją koszulką. Stałam przed nim w samej bieliźnie. Cholera jasna! Ja stoję przed nim w samej bieliźnie! Tysiące scenariuszy, miliony myśli. A on poprostu do mnie podszedł i mocno mnie przytulił dzieląc się ze mną częścią pasty.
- wariat ! - krzyknęłam i zabarykadowałam się w łazience. Wskoczyłam pod prysznic i zmyłam z siebie "narzędzie zbrodni". Poprawiłam makijaż i ponownie ubrałam moją wczorajszą kreacje. W drzwiach od łazienki minęłam się z Piotrkiem. Po 15 minutach ogarneliśmy pokój, pozbieraliśmy wszystkie nasze dzieci i zeszliśmy na dół. Pożegnaliśmy się z młodym małżeństwem, dziękując im za zaproszenie i życząc szczęścia na nowej drodze życia.
- kierunek Gdańsk - uśmiechnęłam się wsiadając do samochodu.
- już nie mogę się doczekać tygodnia na plaży - rozmarzył się przekręcając kluczyki w stacyjce.
- tydzień ? - jęknełam przerażona. Jak ja wytrzymam cały tydzień z Nowakowski i resztą tego gdańskiego siatkarskiego społeczeństwa. Wiem że muszę nacieszyć się obecnością Piotrka. Następnym razem widzimy się dopiero w sierpniu na moich urodzinach. Przeraża mnie ta wizja, wizja moich osiemnastych urodzin w towarzystwie zawodników Resovii. Zdaje sobie sprawę że połowa nastolatek w moim wielu chciałby być na moim miejscu. Chciałby spędzić choć jeden dzień w towarzystwie któregoś z siatkarzy, a ja narzekam na cały tydzień z Piotrem Nowakowskim. Tak wiem, jestem psychicznie chora, ale co mam na to poradzić. Na taką mnie tatuś wychował i taka już jestem i być zamierzam. Uśmiechnęłam się sama do siebie i spojrzałam w lusterko. Pałacyk zniknął za zakrętem.
- po drodze wstąpimy na jakieś jedzonko - zaśmiał się Piotrek
- taki duży chłop musi dużo jeść.
- tobie też nie zaszkodzi dodatkowa porcja.
- ty wielgusie, masz coś do mnie ?!
- mam. I to bardzo dużo - cwaniacko się uśmiechnął i zjechał na parking pobliskiego zajazdu.
Weszliśmy do środka i zajęliśmy stolik koło okna. Chwilę później podeszła do nas kelnerka. Podekscytowana młoda blondynka z wypiekami na twarzy zebrała nasze zamówienia i cała w skowronkach wróciła na zaplecze.
- nie codziennie widzi się rzeszowskiego siatkarza w pod gdańskim zajeździe - parsknęłam śmiechem.
- i to jeszcze z taką ładną dziewczyną - puścił mi oczko po czym odebrał od kelnerki nasze zamówienia. Podpisał blondynce jakąś kartkę i zaczęliśmy pałaszować nasze dania. Po długich sporach o to kto ma zapłacić Piotrek wyjął portfel i położył koło rachunku odpowiednią sumę. Z powrotem zajęliśmy miejsca w samochodzie i ruszyliśmy w dalszą drogę do Gdańska. Na obrzeżach miasta zostaliśmy wyprzedzeni na podwójnej ciągłej przez jakiegoś pirata drogowego. Nowakowski tylko pokiwał głową. 15 minut później utkneliśmy w kilka kilometrowym korku. Jak się później okazało kierowca który nie dawno nas wyprzedzał spowodował wypadek. Tak mu się spieszyło, że teraz zapłacił za to życiem.
- obiecaj mi że jak już dostaniesz prawo jazdy nie będziesz łamała przepisów drogowych
- oczywiście. Jeśli ty obiecasz mi to samo
- słowo harcerza
- ty byłej harcerzem ?! - zdziwiłam się
- a kim ja nie byłem - zamyślił się
- ty lepiej patrz na drogę! Później pogadamy. Mamy przecież cały tydzień.
Po pokonaniu wszystkich trudności dojechaliśmy pod mój dom. Pod drzwiami zauważyłam kręcącą się, wyraźnie zdenerwowaną kobietę.

sobota, 1 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 14, więc zostajemy w hotelu

- daleko jeszcze ? - spojrzałam na siatkarze po blisko półgodzinnej jazdy.
- jeszcze drugie tyle - uśmiechnął się, a ja cicho westchnęłam - zostajemy na noc w hotelu, czy wracamy do Gdańska ? 
- to zależy czy będziesz pił, przecież ja jeszcze nie mam prawka. 
- i tak nie pozwoliłbym Ci prowadzić mojego samochodu.
- dzięki wiesz - wytchnęłam w jego kierunku język, a on tylko ironicznie się zaśmiał. 
- więc zostajemy w hotelu - uśmiechnął się. 
- napiszę do taty, żeby się nie martwił - szybko wysłała SMSa. Odpowiedź przyszła równie szybko:
' tylko pamiętaj, że dziadkiem nie chcę jeszcze zostać ' 
- tatooo - cicho jęknęłam.
- co się stało ? - spytał z troską w głosie.
- tata powiadomił mnie, że nie chce być jeszcze dziadkiem. Nie rozumiem tych ludzi... wszyscy chcą żebyśmy byli razem.
- może do siebie na prawdę pasujemy - spojrzałam na niego kątem oka i pokręciłam głową.

Po godzinie podróży dojechaliśmy do celu. Wjechaliśmy w jedną z leśnych dróżek i już po chwili naszym oczom ukazał się ogromny pałacyk. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Opuściliśmy samochód i powoli udaliśmy się w stronę budynku.  Rodzice pary młodej przywitali nowożeńców tradycyjnie chlebem i solą, po czym wszyscy weszliśmy do ogromnej sali. Z jednej strony porozstawiane były okrągłe stoły dla gości, z drugiej ogromny parkiet i scena, na której stał już zespół muzyczny. Wszyscy ustawili się w kółko i wznieśli toast za zdrowie młodej pary. Dorota i Błażej odtańczyli pierwszy taniec, do kultowego weselnego przeboju jakim jest "Złoty pierścionek". 
Odszukaliśmy z Piotrkiem nasze miejsca. Okazało się, że dzielimy stolik z Łukaszem i Kingą oraz kuzynek chłopaków - Jankiem i jego narzeczoną Justyną. Zjedliśmy pyszny weselny tort, popijając go szampanem. Długo musiałam namawiać Nowakowskiego aby dał mi wypić chociaż kieliszek, bo w końcu jeszcze nie jest pełnoletnia. ' jeszcze niecały miesiąc ' pomyślałam. Szybko ruszyliśmy na parkiet, gdzie dłuższy czas wywijaliśmy zręcznie naszymi ciałami. Obowiązkowo zatańczyłam z Łukaszem, a potem oddałam się w ręce Piotrka. Zmęczona udałam się w stronę naszego stolika, a Pit poszedł jeszcze zatańczyć z Dorotą. Po chwili dosiadła się do mnie pani Ania. Trochę mnie to zdziwiło, ale przywitałam kobietę szerokim, ciepłym uśmiechem.
- trudno jest zataić miłość - szepnęła, a ja spojrzałam na nią z pytającym wyrazem twarzy - dziecino, przecież widać, że i ty podobasz się Piotrkowi i  on podoba się Tobie.
- ale.. 
- widzę jak na siebie patrzycie, widzę jak spędzacie razem każdą chwilę, widzę jak rozmawiacie ze sobą, widzę ile ciepła wkładacie w każde wypowiedziane słowo. 
- sądzi pani, że mogło by nam wyjść ? 
- sądzę, że będziesz matką moich wnuków - kobieta uśmiechnęła się, po czym szybko odeszła, bo zauważyła zbliżającego się Piotrka. 
- moja mam znowu mówiła Ci jak dobrze razem wyglądamy ? - usiadł na krzesełku obok mnie, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Przytaknęłam kiwając głową. Piotrek tylko cicho się zaśmiał i zaczął pałaszować przyniesione przez kelnera danie. Po paru odtańczonych weselnych przebojach i kolejnej porcji pysznych dań postanowiliśmy udać się z Pitem na spacer. Długo kręciliśmy się bez celu leśnymi ścieżkami, które obiegały kilkakrotnie pałacyk. Przystanęliśmy na tarasie i spoglądaliśmy w rozgwieżdżone niebo. Coś mi mówiło, że ta chwila zmieni wszystko. Siatkarz powoli przybliżał się do mnie. Nasze ciała dzieliły milimetry, gdy ktoś nieoczekiwanie nam przerwał. 
- oczepiny się zaczynają - zawołał uradowany Janek. 
Weszliśmy do środka. Tradycyjnie wodzirej zaprosił wszystkie panny na środek. Nie chciałam iść jednak Piotrek wypchnął mnie z stworzonego przez weselnych gości koła. Posłałam mu śmiertelne spojrzenie i stanęłam w mniejszym kółku otaczającym pannę młodą. Mężczyzna zawiązał Dorocie oczy i zakręcił ją kilkakrotnie w okół własnej osi. W końcu panna młoda wyrzuciła swój welon, który nieoczekiwanie wpadł w moje ręce. Spojrzałam na Piotrka, który szeroko się uśmiechnął. Wodzirej odsunął mnie na bok informując publiczność, że teraz zostanie wybrany mężczyzna który najszybciej stanie na ślubnym kobiercu. Tym razem wszyscy kawalerowie zebrali się wokół Błażeja, który również miał zawiązane oczy. Po długim okręcaniu wyrzucił swój krawat, który złapał nie kto inny jak Nowakowski. Z twarzy siatkarza nie znikał uśmiech. Dorota upięła na mojej głowie welon, a Błażej założył Piotrkowi krawat. Odtańczyliśmy przymusowy taniec i z bananami na twarzy wróciliśmy do stolika. Oczywiście odbyły się też inne tradycyjne weselne zabawy, np. pan młody musiał odnaleźć swoją żonę poprzez dotykanie jej kolana, a pani młoda swojego świeżo upieczonego męża poprzez ważenie jego przyrodzenia kuchenną łyżką do nalewania zupy. Zabawa była przednia i wszyscy pękali już ze śmiechu. 
Około 3 nad ranem postanowiliśmy udać się do hotelowego pokoju. Odebraliśmy od recepcjonistki klucze i po schodach weszliśmy na drugie piętro pałacyku. Otworzyliśmy drzwi pokoju numer 16 i  weszliśmy do środka.
- Piotrek, ja nawet nie mam koszulki do spania  - mruknęłam.
- oto się nie martw - uśmiechnął się i rzucił mi wyjętą z torby, uprzednio przyniesionej z samochodu, swoją koszulkę. Weszłam do łazienki i szybko się w nią przebrałam. Z powrotem znalazłam się w głównej części pokoju i szybko wskoczyłam na łóżko, które musiałam dzielić z siatkarzem. 

czwartek, 29 listopada 2012

ROZDZIAŁ 13, dzielą nas setki kilometrów.

- kto to ? - spojrzałam znacząco na siatkarza
- moja mama - mój wyrok zmienił się momentalnie. Moja mina typu "are you fucking kidding me" wyrażała więcej niż tysiąc słów - zastanawiam się jak mam jej Ciebie przedstawić.
I znowu mnie zatkało. W tym samym czasie kobieta przywitała się z Łukaszem. Grunt to rodzinka. Szybkim tempem zmierzała w naszym kierunku. 
- Piotruś, ale ty wzrosłeś - kobieta podeszła do swojego syna i uszczypnęła go w policzek - a to pewnie Ola - mama Piotrka szeroko się do mnie uśmiechnęła.
Ola?!  Że kim ja niby jestem?! Spojrzałam moim pytającym wzrokiem na siatkarza. Odpowiedział mi dziwnym grymasem na twarzy.
- mamo... - jęknął - już ponad półtora roku zerwałem z Olka. Ona nie była dla mnie.
- a więc kim jesteś dziecino ?
- to jest Majka - wtrącił Piter
- synku, nie pytałam Ciebie tylko twoją towarzyszkę - siatkarz wywrócił tylko oczami. Ledwie powstrzymałam się od śmiechu. Jego mama była strasznie poważną kobietą. Przynajmniej takie sprawiała wrażenie - chodź kochana - zwróciła się do mnie. Spojrzałam błagalnie na Piotrka który tylko wyruszył ramionami, po czym szeroko się uśmiechnął. Podążyłam za panią Anią. Chłopak włóczył się za nami targając bukiet.
- więc, jak długo jesteście już razem? - spytała, a mnie zamurowało.
- nie jesteśmy razem - odpowiedziałam. Anna była bardzo zdziwiona
- wiem, że mój syn jest trochę nieśmiały, ale to na prawdę dobra partia na przyszłego męża - idący za nami Piotrek wybuchnął śmiechem z resztą ja prawie też. Kobieta nie zwracając uwagi na "odpały" syna kontynuowała - Maju, a ile ty masz lat, skarbie? 
- 18 - nikło się uśmiechnęłam. Już słyszę jej jęki że jestem za młoda....
- wprost idealnie dla mojego syna. -  moja mina o.O skomentowała wszystko - starsze mu nie odpowiadały równe wiekiem też... Czas na młodsze - Pani Ania szeroko się uśmiechnęła, chyba pierwszy raz od naszego spotkania.
- mamooo - ponownie usłyszałyśmy jęki siatkarza. Tak słodko przeciągnął ostatnią samogłoskę. Ach ! - my ze sobą nie chodzimy..
- ale będzie ! - widać, że kobieta już obmyśla jak nas ze sobą zeswatać.
- boże, co za kobieta - westchnął Nowakowski. Myślał, że jego mama go nie usłyszy, a jednak się mylił.
- synku, coś nie tak ? - spojrzała z groźną, surową miną na swojego jedynaka - przecież, wy doskonale do siebie pasujecie.
- tak, tak. Co z tego, że dzielą nas setki kilometrów.
- Dwa kochające się serca są jak dwa magnetyczne zegary : gdy w jednym coś się poruszy, drga coś i w drugim. Jedno jest to, co się w nich porusz, jedna siła która je porusza.
- Johann Wolfgang von Goethe - uśmiechnęłam się.
- dobra, ale jaki to ma związek z..
- z wami ? Bardzo duży. Nawet jeżeli dzieli was cała Polska , czy nawet cały świat, wszechświat to wasz związek i tak ma sens. Każde wasze spotkanie, każda chwila spędzona wspólnie, choćby ułamek sekundy, będzie czymś magicznym, czymś na co czekaliście od dłuższego czasu. W końcu, to czas i odległość są najlepszymi sposobami na sprawdzenie trwałości i jakości uczucia.
- mamooo - Piotrek znowu zaczął to swoje marudzenie
- synku, ja chcę tylko twojego szczęścia, a sądzę, że Majka jest idealną kobietą dla Ciebie i byłabym dumna, gdyby w przyszłości została moją synową.
Tego to się nie spodziewałam. Stałam na środku parkingu jak wryta. Jednak rodzina Nowakowskich potrafi zaszokować.
- nie pozwól by czas i odległość zrodziły słowo "zapomnij" - pani Ania szepnęła do ucha swojego syna, po czym szybko się oddaliła. Jak mniemam plotkować z którąś z ciotek. Oby tylko nie o nas.
- zauważyłeś, że twoja mam i mój tata, są bardzo do siebie podobni ?
- nie. Niby dlaczego ? - zmrużył oczy jakby chciał pokazać, że nad czymś się "poważnie" zastanawia.
- oboje chcą nas wyswatać - odparłam, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Weszliśmy do pięknie udekorowanego kościoła. Ogromne bukiety przed ołtarzem, do którego droga obsypana była płatkami róż i oddzielona od ławek wysokimi stojakami z kwiatami, u których podnóża świeciły się malutkie świeczki zanurzone w naczyniach z wodą. Widok zapierał dech w piersiach. Wszystko łączyła jedna główna barwa - czerwień. W dzieciństwie wymarzyłam sobie właśnie taki ślub. Dużo ludzi, pięknie wystrojony kościół. Tylko, że ja chciałam podjechać pod niego bryczką zaprzęgniętą w dwa białe rumaki, a nie samochodem. Ale, to tylko takie moje małe marzenia.
- Piotrek, a kogo to jest w ogóle ślub ? - szepnęłam gdy już zajęliśmy swoje miejsca i w napięciu oczekiwaliśmy na przybycie młodej pary. Tak, wiem wczesna jestem, ale jakoś wcześniej nie było okazji na takie informacje.
- mojej mamy siostry córka wychodzi za mąż - powtarzałam sobie w myślach "mojej mamy siostry.." aby rozkminić kto to dokładnie jest. Zawsze muszę sobie coś parę razy powtórzyć, dopiero potem orientuję się o co lub kogo dokładnie chodzi - ma na imię Dorota, a jej narzeczony, a zarazem przyszły mąż to Błażej.
Zaczął mi tłumaczyć wszystkie zależności w ich rodzinie. Wiecie, kto z kim, a kto nie. Szczerze mówiąc, nie interesowało mnie to w ogóle. Moją uwagę przykuł ustawiający się przy ołtarzu pan młody. Wysoki, szczupły mężczyzna, jakieś 30 lat. Idealnie dopasowany smoking. Aż, miło popatrzeć. Nie to, że Piotrek wygląda gorzej w tego typu oficjalnych strojach, ale Nowakowski to jest całkiem inna historia.
Chwilę później wszyscy wstali i obrócili się w stronę głównych drzwi, w których zjawiła się panna młoda wraz ze swoim ojcem. Dorota miała piękną, długą, białą suknię bez ramiączek, rękawów i innych tego typu bzdetów. Bo po co jej to, jak w Gdańsku jest jakieś 30 stopni ?! Jej długi welon trzymała na końcu ślicznie ubrana w czerwoną sukienkę około 4 letnie dziewczynka. Piter wytłumaczył mi, że to jest jej, to znaczy ich - Doroty i Błażeja - córka. Faktycznie. Bliżej się przyglądając zauważyłam podobieństwo między Iwonką - tak ma na imię owa dziewczynką - a jej rodzicami.
W końcu rozpoczęła się ceremonia zaślubin. Po sakramentalnym "tak" młodzi namiętnie się pocałowali. Gdy tylko opuścili kościół w powietrze wzbiły się dwa białe gołębie, a młoda para obsypana została czym tylko się dało : ryżem, płatkami kwiatów, grosikami na szczęście. Do tych ostatnich od razu dorwały się dzieciaki.
Razem z Piotrkiem stanęliśmy w kolejce, aby złożyć życzenia nowo pobranym. W końcu doczekaliśmy się naszej kolejki.
- Młody, teraz czas na Ciebie, ale widzę, że partię to już sobie znalazłeś - Błażej poklepał Nowakowskiego po ramieniu, symbolicznie się uśmiechnęłam i wymieniłam się z nimi uśmiechami.
Po chwili byliśmy już w drodze do restauracji, na drugą część dzisiejszej uroczystości :  na balangę.

poniedziałek, 26 listopada 2012

ROZDZIAŁ 12, nareszcie jakaś dziewczyna

Obudził mnie dźwięk.. nie, to nie był dźwięk budzika! to był mój dzwonek informujący mnie iż ktoś bezkarnie się do mnie dobija. I to o ... spojrzałam na wiszący na ścianie zegarek.. o 12:00. Cholera jasna! Już tak późno ?! Zerwałam się jak poparzona z łóżka i pobiegłam w stronę biurka gdzie dzwoniła moja komórka. No tak, któż inny mógłby dzwonić. Ech, aż japa się cieszy widząc jego zdjęcie.
//
- no witam, witam
- przypominam Ci, że za półtorej godziny jestem u ciebie - zapytał a ja nieprzymusowo, tak sama z siebie ziewnęłam. Znacie to uczucie ? Chcecie przed kimś ukryć, że dopiero przed chwilą wstaliście, a tu nagle ziewacie... miło - czyli  dopiero co wstałaś.
- no sorry no. przez ciebie nie ustawiłam sobie wczoraj budzika.. - zaczęłam się tłumaczyć - albo ustawiłam ale nie słyszałam.. sama już nie wiem.
- szykuj się mała. Za niedługo będę.
//
Pożegnałam się z tym naszym złotem narodowym i popędziłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, po czym opuściłam kabinę, owinęłam swoje ciało białym puchatym ręcznikiem, to samo zrobiłam z mokrymi włosami.
- Majka, choć jeść ! - usłyszałam głos taty. Czyżby mój ojczulek miał bardzo dobry humor ? Czy on przypadkiem nie nuci sobie czegoś pod nosem ?
- zaraz idę - odkrzyknęłam. Szybko nałożyłam na siebie bieliznę i szlafrok. Zeszłam do kuchni  gdzie czekało na mnie śniadanie. Pochłonęłam przygotowaną przez mojego tatę jajecznicę i z powrotem udałam się do swojego małego królestwa. Wysuszyłam dokładnie moje długie włosy i związałam je w luźnego ale jakże eleganckiego koka wypuszczając dwa pasma z przodu. Zrobiłam sobie trochę mocniejszy niż zwykle makijaż. Wyraźna ciemna kreska eye-linerem, rzęsy pociągnięte tuszem i subtelna lekko czerwona szminka. Spojrzałam na zegarek. Jeszcze pół godziny, zdążę. Ruszyłam w stronę garderoby. Wzięłam do ręki sukienkę i stanęłam przed lustrem . Nałożyłam na siebie kreację i usiłowałam zasunąć znajdujący się z tyłu zamek.
- to może ja pomogę ? - poczułam zimne dłonie na swoich plecach. Spojrzałam w lustro, w którym odbiłam się nie kto inny jak... tak, macie rację. To był Piotrek.
- dziękuję - odpowiedziałam, ale siatkarz nadal nie wypuszczał mnie ze swojego uścisku. Spojrzał w zwierciadło i szeroko się uśmiechnął. Schylił swoją głowę i delikatnie musnął moje ramię swoimi wargami. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Czuliście kiedyś coś takiego ? Nie ? To żałujcie ! Jak najbardziej polecam wam to uczucie. Delikatnie się uśmiechnęłam i wyrwałam się z objęć Nowakowskiego. Wyciągnęłam z pudełka szpilki, które zaraz znalazły swoje miejsce na moich stopach. Ściągnęłam z wieszaka żakiet. Ponownie stanęłam przed lustrem.
- pokaż się ! - krzyknął Piotrek, który wygodnie usiadł na moim łóżku.
- zaraz !
Sięgnęłam do stojącego na szafce kuferka z biżuterią. Małe, subtelne perełki zamigotały na moich uszach. Złota bransoletka po mojej mamie ozdobiła mój nadgarstek. Wzięłam jeszcze torebkę. No, i teraz jestem już GOTOWA. Wyszłam z garderoby i niczym po wybiegu przespacerowałam się po pokoju.
- jeszcze lepiej niż na zdjęciu - Nowakowski uśmiechnął się i obrócił mnie parę razy wokół własnej osi.
Wrzuciłam do torebki kilka kosmetyków, portfel, telefon i chusteczki, bez których na ślub ani rusz. Zadowoleni zeszliśmy na dół.
- powodzenia. - krzyknął tata siedzący przed telewizorem - następny ślub mam nadzieję że wasz.
- tatooo - jęknęłam i szybko opuściliśmy mój dom.
Wsiedliśmy do czarnego BMW siatkarza. Dokładnie przyjrzałam się Piotrkowi. Albo mi się wydaję, albo czegoś mu brakuje. No tak !
- Piter, a gdzie masz krawat ? - szeroko się uśmiechnęłam, a on sięgnął swoją jakże olbrzymią ręką na tylne siedzenia samochodu.
- zawiążesz ?  - zrobił maślane oczy proszącego pieska. I powiedzcie mi, jak tu się nie oprzeć ?
- bozia rączki dała ? - zaśmiałam się żartobliwie, po czym wzięłam od niego żółty krawat i sprytnie zawiązałam mu go wokół szyi.
- dziękuję - delikatnie pocałował mnie w policzek. Poczułam, że się czerwienie. Spuściłam głowę w dół - coś nie tak ?
- wszystko w porządku - sztucznie się uśmiechnęłam.
Piotrek odpalił BMW i wyruszyliśmy pod jeden z gdańskich kościołów.  Ponownie mój wzrok zatrzymał się na ciele siatkarza. Muszę przyznać, że w tym swoim garniturku wyglądał bardzo seksownie. Moją głowę nawiedziło miliard nieprzyzwoitych myśli... Majka ! Debilko, ogarnij się. Ty masz 17 lat... no dobra, prawie 18, ale to nie zmienia faktu, że nie powinnaś myśleć o takich rzeczach i o nim, o przystojnym  wysokim, 25-letnim siatkarzu. No właśnie, 25-letnim. Przepaść wiekowa.
Pół godziny później dotarliśmy pod bazylikę. Pit otworzył mi drzwi i podał rękę pomagając wysiąść. Z tylnich siedzeń wyciągnął potężnych rozmiarów bukiet kwiatów. Posłałam delikatny uśmiech w jego stronę. Po chwili dołączył do nas Łukasz. Przywitałam się z nim i uważnie zaczęłam przyglądać się jego partnerce. Niższa o parę centymetrów ode mnie, chuda jak patyk (nie, żeby coś, ale i tak zazdroszczę jej... ja mam takie sadło, że masakra !), przeraźliwie niebieskie oczy i długie blond włosy. Młoda, może w moim wieku.
- To jest Kinga. - przedstawił nam swoją "wybrankę" - Kinga, Majka. Majka, Kinga. A to Piotrek.
Dziewczyna zarumieniła się. Widać, że również jest fanką siatkówki, a przynajmniej Nowakowskiego.
- nie żeby coś, ale bardzo się cieszę, że wreszcie poznałam jaką dziewczynę - szeroko się uśmiechnęłam - przebywanie w towarzystwie chłopaków rujnuje mi psychikę.
Spojrzałam na siatkarza, który uważnie mi się przyglądał. Jakby chciał zapamiętać każdy szczegół, każdą część mojego ciała.
- ej co ty masz do nas ? - jęknął "niezadowolony" Łukasz.
Wzruszył tylko ramionami. Piotrek przyciągnął mnie w swoją stronę. Nie protestowałam, choć powinnam.
po chwili wskazał na zmierzającą w naszym kierunku kobietę.

środa, 21 listopada 2012

ROZDZIAŁ 11, nie powinniśmy się przyjaźnić.

Zeszłam na dół i wraz z tatą przygotowałam kolację. Mój kochany tatulek zaaranżował posiłek na dworze. Nakryłam do stołu w czasie gdy on pichcił coś w kuchni. O 18 zjawili się nasi goście. Usiadłam wygodnie na ogrodowej huśtawce przypatrując się wchodzącym do ogrodu gościom. Zaraz za nimi wbiegła Heksa wesoło machając ogonem. Przywitałam się z Asią, która przedstawiła mi swojego syna. Okazał się, że jest w moim wieku i razem ze mną będzie chodził do jednej klasy. Ucieszyłam się niezmiernie.
Kolacja minęła w dość luźnej atmosferze, choć Mateusz - tak nazywał się syn Aśki - był mało rozmowny. Zaczęłam zbierać brudne naczynia i zanosić je do kuchni. Po chwili dołączył do mnie Mateusz z kolejną porcją brudnych naczyń.
- miło mi Cię poznać - chciałam jakoś zacząć rozmowę
- daruj sobie - mruknął pod nosem
- o co ci chodzi ?
- nie powinniśmy się przyjaźnić. Wypracowałaś sobie dobrą pozycję. Kumplujesz się z najpopularniejszymi chłopakami w liceum.
- to nie zmienia faktu, że nie mogę się przyjaźnić z tobą.
- nie chcę się z tobą przyjaźnić, rozumiesz ?
- jakbyś nie chciał, to byś teraz ze mną nie rozmawiał - powiedziałam, po czym udałam się do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i po prostu się rozpłakałam. Nie wiem dlaczego. Tak po prostu łzy popłynęły po moich policzkach. Czułam się samotna. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Po chwili stanął przede mną Mateusz.
- przepraszam, ale ja chcę dla ciebie dobrze. Przyjaźniąc się z siatkarzami wyrobiłaś sobie już bardzo dobrą pozycję, o której nie jedna dziewczyna w naszym liceum marzy od pierwszej klasy. Oni raczej starają się zawężać swoje grono jedynie do kolegów z drużyny i ich dziewczyn, a z tego co się orientuje nie chodzisz jeszcze z żadnym z nich.
- widzę, że dużo o mnie wiesz. - uśmiechnęłam się - a ty dlaczego nie grasz w siatkówkę ? - spytałam patrząc na niego. Wysoki, dobrze zbudowany. Nadawał by się.
- nie gram w siatkówkę, bo gram w koszykówkę. Musisz wiedzieć, że u nas w szkole siatkarze i koszykarze nienawidzą się wzajemnie.
- czas to zmienić. Będę przyjaźnić się z kimkolwiek chcę. A przecież prawdopodobnie w przyszłości zostaniemy rodziną, nie mogę wyprzeć się przyszłego brata.
Roześmialiśmy się. Mat spojrzał na ścianę ze zdjęciami. Opowiedziałam mu pokrótce historię każdego z nich. Jako iż muszę mieć zdjęcie z moim przyszłym bratem, stanęliśmy przed lustrem w garderobie i zrobiliśmy sobie tzw. "słit focie z dzióbkiem" . Zrobiło się bardzo późno, więc Aśka wraz z synem wrócili do siebie. Ostatkiem sił wydrukowałam dzisiejsze zdjęcie i poszłam spać. No więc mam kolejnego przyjaciela. zastanawia mnie tylko fakt, gdzie ja znajdę przyjaciółki ?!.

Środa i czwartek zleciała mi na ostatnich przygotowaniach do ślubu. Poprawiłam odcień mojej skóry poprzez opalanie się na plaży. Chłopaki w tym czasie grali sobie w siatkówkę. Późnym popołudniem spotykałam się z Matim, który godzinami mógł tłumaczyć mi zasady koszykówki.
Nadszedł piątek. Zniecierpliwiona wyczekiwałam przyjazdu Nowakowskiego. 14, 15, 16.. a jego nie ma. Zrezygnowana wyszłam z domu z zamiarem udania się do Kuby. W tym samym czasie na podjazd wjechało czarne BMW Piotrka. Uśmiechnięty od ucha do ucha wyszedł z samochodu i mocno mnie do siebie przytulił. Tego mi było trzeba. Ale tak dla wyjaśnienia, ja wcale nie zabujałam się w Pitcie. Kurde, kogo ja oszukuje. Może tak trochę, tyci tyci coś do niego czuję. Ale spokojnie, nie zamierzam mu nic mówić. zamierzam powstrzymać to uczucie, aby potem nie musieć przeżywać rozstania, bo znając mnie i mojego pecha z naszego związku i tak by nic nie wyszło. No ale wracając do tematu. Gdy tylko wyrwałam się z jego silnego uścisku, siatkarz podarował mi czerwoną różę. W geście podziękowania dałam mu delikatnego, subtelnego,  nic nie znaczącego (!) buziaka w policzek. Zaprosiłam go do środka. Po przywitaniu się z moim tatą, który oczywiście stwierdził, że jesteśmy razem i że wita w swoich progach swojego przyszłego zięcia. "Spokojnie" wytłumaczyłam mu, że grubo się myli, po czym zmyłam się z Nowakowskim do mojego pokoju.
- przepraszam Cię, za mojego tatę - burknęłam włączając laptopa.
- nic się nie stało - uśmiechnął się ciągle wpatrując się z nasze wspólne zdjęcie wiszące na ścianie.
- co robimy ? - spytałam odrywając go od wcześniej wykonywanego zajęcia.
Po długich sprzeczkach postanowiliśmy obejrzeć film. Wygodnie rozłożyliśmy się na łóżku. Oparłam głowę o tors siatkarza, po czym włączyłam jakąś komedię romantyczną. Nie zwróciłam nawet uwagi na tytuł, ponieważ wybierałam na chybił trafił. Komedia okazała się na prawdę komedią. Aż popłakaliśmy się ze śmiechu. Około 20 środkowy opuścił mój dom. Tylko, że tym razem wiedziałam kiedy dokładnie do mnie wróci. Zaczęłam psychicznie przygotowywać się do jutrzejszego wydarzenia. Przecież ja nie znam nawet panny ani pana młodego. W ogóle nikogo tam nie będę znała oprócz Piotrka i Łukasza. Zapowiada się bardzo ciekawie.

niedziela, 18 listopada 2012

ROZDZIAŁ 10, uroki zakupów w towarzystwie chłopaków

- ładnie wyglądasz - powiedział szeroko się uśmiechając.
- ach no wiem - zaprosiłam go do środka.
- sama jesteś ? - spytał siadając na kanapie
- sama. A co cię sprowadza do mnie tak rano?
- jak rano?! Przecież już jest po 13 - spojrzał na swój zegarek.
No tak Kuba miał rację. Poszłam do swojego pokoju i przebrałam się w coś sensownego aby nie paradować w pizamie. Kubcia w tym czasie przygotował mi pożywne śniadanie z tego co było w lodówce, bo tata dopiero po pracy miał zrobić zakupy. Zjadłam więc jajecznicę, po czym wraz z moim gościem rozłożyliśmy się na kanapie.
- co powiesz na lekcję gry na gitarze ? - spytał biorąc do ręki oparta o bok kanapy
- jasne - uśmiechnęłam się.
Kuba przybliżył się do mnie i objął mnie jedną ręką. Ustawił moje dłonie w odpowiednich miejscach, po czym pokazał mi jaki nimi poruszać. Jego twarz coraz bardziej zbliżała się do mojej. Wodził swoim nosem po moim policzku. Jego usta były coraz bliżej moich. Nagle zadwonił mój telefon. Normalnie kocham tą osobę która dzwoni. Podeszłam do komody gdzie leżał mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i szeroko się uśmiechnęłam.

//
- witam bóstwo nastolatek
- twoje również ? - zapytał z ciekawością
- no oczywiście - sarkazm to jest to co lubie najbardziej
- przepraszam że tak długo nie dzwoniłem ale miałem treningi.
- okej rozumiem - powiedziałam bez przekonania
- jak przygotowania na ślub ? Jakiego koloru masz sukienkę ? Bo nie wiem jaki krawat kupić
- jeszcze nie mam sukienki. Nie mogę się na żadną zdecydować
- to jak już wybierzesz to daj znać. Ja muszę kończyć.
- do zobaczenia
- do piątku
//

Odłożyłam telefon na szafkę i wróciłam na kanapę. W tym samym czasie do mojego domu wbił Łukasz. Pooglądaliśmy telewizję. Kuba przez cały ten czas był jakiś nieobecny. Nie śmiał się z żartów kumpla, nie reagował na nasze pytania.
- chłopaki mam do was prośbę - zaczęłam wstając z kanapy - pojedziecie ze mną do centrum handlowego ? - zrobiłam sławną minę kota ze Shreka
- to ja idę po samochód - mruknął Kuba i wyszedł
- no nie wierze. Majka bez namawiania chce jechać na zakupy. Co to się na tym świecie dzieje
- muszę kupić sukienkę na wesele
- no nie mów że Piotrek cię zaprosił ?! - pokiwałam twierdząco głową, po czym opuściliśmy dom i zajęliśmy nasze miejsca w samochodzie.
Po 15 dojechaliśmy do galerii. Kuba zaparkował na parkingu i rozpoczęliśmy nasz maraton po sklepach.
- czego my właściwie szukamy ? - westchnął nasz kierowca
- sukienki. Chodźmy tu - wciągnęłam ich do wnętrza jednego ze sklepów
Przejrzałam cały sklep i wybrałam kilka sukienek. Chłopaki wygodnie usiedli na wielkiej pufie stojącej w środkowej części sklepu. Zaprezentowałam pierwsza kreacje, która uzyskała 2 głosy na nie. Jury stwierdziła że jest za długa i wyglądam jakbym chciała iść na pogrzeb. Kolejna podobała się jedynie Kubie. Następną w kolorze pudrowego różu zauroczył się tylko Łukasz. Została ostatnia. I o dziwo podobała się za równo chłopakom jak i mi. Sukces. Zmęczona opadłam na pufę.
- kupujemy i wracamy do domu -  Kuba odetchnął z ulgą
- nie byłabym tego taka pewna -panowie spojrzeli na mnie błagalnym wzrokiem - jeszcze żakiet i buty.
W przeciągu godziny zakupiłam wszystkie dodatki. Po 3 godzinach zakupów wróciliśmy do domu. Pożegnałam się z chłopakami i poszłam do swojego pokoju. Ubrałam się w zakupioną kreacje i zrobiłam sobie zdjęcie które od razu wysłałam do Piotrka.
- Majka, zejdź na dół. Asia przychodzi na kolację ze swoim synem. Pomożesz mi ją przygotować - krzyknął mój tata.
Przebrałam się i zeszłam na dół.

niedziela, 11 listopada 2012

ROZDZIAŁ 9, kac morderca

Obudziłam się o 11. Wysłałam krótkiego SMSa do Nowakowskiego : "napisz jak dojedziesz". Nałożyłam szlafrok i zeszłam na dół. W kuchni nad szklankami w wodą siedzieli Kaśka i Kamil.
- co wam się stało ? - zapytałam tryskając energią
- kac morderca - odpowiedzieli po czym ich głowy znalazły się bezpośrednio na kuchennym blacie.
- a no widzicie.. nie trzeba było tak wczoraj popijać drink za drinkiem i jeszcze piwko. To nie zdrowe dla zdrowia
- dobra nie pieprz nam tu nad głowami, bo matką naszą nie jesteś - jęknął strudzony Kamil.
Pokiwała litościwie głową i udałam się do swojego pokoju. Ubrałam się i związałam włosy w luźnego koka.
Nakarmiłam również zmarnowaną jak moi przyjaciele Heksę, po czym zabrałam ją na długi spacer gdańskim wybrzeżem. Wróciłam o 12. Kaśka z Kamilem siedzieli na kanapie i oglądali jakieś bzdury w TV.
Posiedziałam chwile z nimi, po czym wzięłam się za obiad. Zrobiłam spaghetti. Około 16 tata wrócił z pracy. Moi przyjaciele byli już prawie trzeźwi. Szybko zmyliśmy się na górze i rozsiedliśmy się w moim pokoju.
- jak tam Karol ?  -spytałam Kaśkę
- szczerze to nie pamiętam - odpowiedziała. Po jej słowach razem z Kamilem wybuchnęliśmy śmiechem.
Około 19:00 Piotrek napisał, że jest już w Rzeszowie. Odetchnęłam spokojna. Nic mu się nie stało. Dotarł bezpiecznie. Tylko ze mną jest coś nie tak... Przecież jeszcze parę dni temu mogłam jedynie pomarzyć o spotkaniu z Nowakowskim. A tu już za dwa tygodnie idę z nim na wesele. Ale te sprawy szybko się toczą.



Niestety moi przyjaciele mogli zostać tylko przez tydzień. Przez cały ten czas chodziliśmy na plażę, zwiedzaliśmy miasto, chodziliśmy na imprezy do klubów i do centrum handlowego. Nadszedł poniedziałek, kiedy to musiałam pożegnać się z moimi przyjaciółmi. Razem z Kubą, Łukaszem i Karolem odwieźliśmy ich na dworzec. Kaśka migdaliła się gdzieś na boku z Karolem. Nawet nie zauważyłam, że tak szybko rozwinęła się ich znajomość.Nieoczekiwanie podszedł do mnie Kamil i "zaciągnął" mnie w jakieś ciche miejsce. Spojrzał głęboko w moje oczy. Chwycił moją dłoń.
- będę tęsknić - powiedział
- ja również
- mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy
- i to nie raz.. - nie pozwolił dokończyć mi mojej wypowiedzi. Delikatnie mnie pocałował.
- przepraszam, dłużej nie mogłem się powstrzymać. kocham Cię.
Patrzyłam na niego jak wryta. Przetrawiałam jeszcze raz ostatnie wydarzenia.. On mnie kocha ? Czy mi się tylko przesłyszało ? Przecież to mój najlepszy przyjaciel. To pewnie tylko zauroczenie. Z rozmyśleń wyrwał mnie komunikat. Pociąg moich znajomych wjechał właśnie na peron 2. Szybko podążyliśmy w tamtym kierunku. Pożegnałam się z Kaśka. Nie obyło się bez łez. Potem podeszłam do Kamila i delikatnie go przytuliłam. Usłyszałam tylko ciche : "kocham cię, pamiętaj o tym." Moi przyjaciele zniknęli w głębi pociągu. Poczekaliśmy aż pociąg odjedzie po czym zapakowaliśmy się do samochodu Kuby - z racji tego iż był najstarszy i miał już prawo jazdy - i pojechaliśmy do domu.

Po obiedzie przejrzałam miliard stron sklepów w poszukiwaniu sukienki na ślub. Niestety nic sensownego nie znalazłam. Nie wiem nawet czy jego propozycja jest nadal aktualna. Porozmawiałam jeszcze z tatą informując go o planach na najbliższy weekend. Nie był nawet ociupinke tym zaskoczony. Życzył mi powodzenia. Dał mi nawet pieniądze na zakup nowej sukienki. Mój tatulek mnie co raz bardziej zadziwia.
Poszłam do swojego pokoju i usiadłam na łóżku. Przyglądałam się wszystkim zdjęciom zawieszonym na ścianie. Z każdym wiązało się jakieś miłe wspomnienie. Pamiętne rozpoczęcie liceum, kiedy to poznałam Kaśkę. Pierwsza podwójna randka. Pierwsze rozstanie. Pierwsze wspólne wakacje. Masa wspomnień. Można by napisać hipersuperdługą powieść na mój temat. Sprawdziłam pocztę - żadnej wiadomości od Piotrka. Martwiłam się coraz bardziej. Nowakowski nie odzywał się od tygodnia. Boże święty, jaka ja jestem głupia i naiwna. Robię sobie nadzieję na to że środkowy reprezentacji Polski weźmie mnie na wesele. Strzeliłam sobie facepalma i ruszyłam do łazienki. Wzięłam prysznic i ubrałam się w piżamę. Wtedy też zadzwonił mój telefon. Jak postrzelona wybiegłam z łazienki z nadzieją, że dzwoni Piotrek. Niestety myliłam się. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie Kaśki. Niechętnie odebrałam. Pierwsze jej pytanie brzmiało oczywiście :  "Co się wydarzyło między tobą, a Kamilem? W pociągu w ogóle nie było z nim kontaktu." Opowiedziałam przyjaciółce o wydarzeniach, które miały miejsce na dworcu.
- wiedziałam, że mu się podobasz - krzyknęła uradowana
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę na temat jej i Karola. Wymigiwała się od każdej odpowiedzi. Pożegnałam się z Kaśką i poszłam spać.

Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Nie zważając na to, że jestem w piżamie poszłam otworzyć. Wpuściłam gościa do środka.

poniedziałek, 5 listopada 2012

ROZDZIAŁ 8, opowiedz coś o sobie

Poprawiłam swój makijaż i nałożyłam pierwsze lepsze ubrania, które spostrzegłam w garderobie.
- nawet nieźle to wyszło - powiedziałam sama do siebie stojąc przed lustrem.
Po chwili do mojego pokoju wpadła Kaśka i Kamil.
- gotowa ? - zapytał mój przyjaciel
- no jasne. idziemy.

Stanęłam między nimi i objęłam ich. Zeszliśmy na dół. W między czasie oznajmiłam tacie gdzie się wybieramy, żeby potem nie było że jestem wyrodną córką i nie mówię mojemu staruszkowie gdzie idę, a on martwi się o mnie całą noc. W sumie już nie raz tak bywało. Znikałam na całą noc do Kaśki nie mówiąc nic tacie. Zawsze jednak potrafiłam wyjść z tego "cała".
Nasza trójka w dobrych humorach udała się na posesję państwa Wilczyńskich. Impreza zaczęła się rozkręcać. Rodziców Łukasza nie było w domu, więc panowie trochę zaszaleli. O 22 część z nich spała na huśtawce, Kamil z Łukaszem sączyli ostatnie drinki, a Kaśka zniknęła gdzieś z Karolem. Ciekawe co ta dziewucha znowu wykombinuje. Ja byłam oczywiście trzeźwa. Kończyłam właśnie mojego żurawinowego Reds'a stojąc przy ognisku, gdy moim oczom ukazał się Nowakowski z moją skórzaną kurtką.
- dziękuję - odebrałam od niego moje odzienie i szybko się nim nakryłam. Mamy lipiec, ale i tak jest zimno.
- przespacerujesz się ze mną ?
- chętnie. Tutaj i tak nic się nie dzieje.
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Piotrek wysunął łokieć. Ruszyłam w nieznanym mi kierunku trzymając Cichego "pod pachą".
- może opowiesz mi coś o sobie ? - zaproponował, a ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem - no przecież masz być moją partnerką na weselu to muszę coś wiedzieć.
Doszliśmy do niewielkiego jeziorka, gdzie usiedliśmy na pobliskiej ławeczce.
- no więc ? - niecierpliwił się
- no więc.. przeprowadziłam się tutaj z tatą jakiś tydzień temu. tata dostał tutaj pracę w kancelarii. Uprzedzę twoje pytanie dotyczące mojej mamy. Szanowna moja rodzicielka Agata odeszła od nas gdy miałam 15 lat. Nie chcę jak na razie poruszać tego tematu. Sąd zabrał jej prawa do sprawowania opieki nade mną. Od trzech lat nie miałam o niej wieści. Co jeszcze chcesz wiedzieć ?
- kiedy masz urodziny ?
- 15 sierpnia. To będą 18
- 15 sierpnia powiadasz.. chyba będę wtedy w Gdańsku na meczu.
- no to szykuję się niezła impreza
- no oczywiście z resztą polskiej husarii - zaśmiał się
- jeszcze tego brakowało
- polubisz ich. ale wracając do tematu. moje kolejne pytanie : dlaczego nie możesz - i tu zrobił cudzysłów rękami - grać w siatkówkę ?
- mh.. kiedyś bardzo to lubiłam, potem miałam wypadek. Rok temu spadłam z konia w czasie mojej pierwszej jazdy. Złamałam lewą ręką. I jakoś teraz boję się o nią, więc wolę nie grać. Bardzo bym chciała zagrać no ale wolę już nie przeżywać złamania i pobytu w szpitalu - Nowakowski przysunął się do mnie i mocno przytulił - to nie pomoże - wbiłam mu palec między żebra
- obiecuję że kiedyś z tobą zagrał - na jego twarzy malował się cwaniacki uśmiech.

Posiedzieliśmy jeszcze chwilę. Opowiedziałam mu o moich znajomych z poprzedniej szkoły. Przed 24 postanowiliśmy wrócić na imprezę, która miała się ku końcowi. Weszliśmy do ogrodu Łukasza. Wszyscy ledwo żywi "porozrzucani" byli po wszystkich kontach.
- pomożesz mi ich zawlec do domu ? - spytałam Piotrka, widząc stan Kamila i Kaśki.
- oczywiście. wpakujemy ich do samochodu.
Tak też się stało. Zaciągnęliśmy ich do samochodu siatkarza. 15 minut później leżeli już w swoich pokojach. Wyszłam jeszcze pożegnać się z Piotrkiem i podziękować za pomoc w dostarczeniu tych pijaków. Już czuję ich jutrzejszego kaca.
- no więc Majka, do za dwa tygodnie
- wybawimy się na weselichu - zaczęliśmy się głośno śmiać, ale było parę minut po północy więc szybko ogarnęliśmy "downa".
- no gdzie by nie. Trzymaj się. I nie szalej tutaj za bardzo.
- a co ty mój ojciec jesteś ?
- nie, przyjaciel. Do zobaczenia - dał mi buziaka w policzek i mocno przytulił
Pomachałam mu na pożegnanie, po czym odjechał. Wróciłam do domu. Szybko ogarnęłam dupę i poszłam spać. jutro czeka mnie ciężki dzień...