niedziela, 2 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 15, narzędzie zbrodni.

Piotrek wygodnie położył się obok mnie i położył swoją rękę na moim ciele.
- Piotreeek - mruknęłam i zrzuciłam jego o dziwo ciężką kończynę - dobranoc.
Obróciłam się na drugi bok i oddałam się w objęcia sennego bożka.


Rano, jeżeli godzinę 12:00 można nazwać ranem, spojrzałam na śpiącego jeszcze siatkarza. Tak słodko wyglądał z lekko otwartą buzią, że aż szkoda go było budzić. Ale gdybym nie wykorzystała tej chwili nie byłabym sobą. Delikatnie ściągnęłam kołdrę z siatkarza i dokładnie mu się przyjrzałam. 'Klata jak u pirata.' No więc teraz druga część zabawy. Obrałam kierunek łazienka. Wyjęłam z jego torby paste do zębów.  Na szczęście Piotrek nadal spał. Więc przystąpiłam do działania. Odkręciłam zakrętkę i dokładnie wycisnęłam zawartość tubki na klatkę piersiową środkowego. Zadanie wykonane. Teraz trzeba tylko rozsmarować białą maź. Wzięłam głęboki oddech i przystąpiłam do smarowania. Położyłam moje małe i delikatne dłonie na jego torsie i dokładnie wtarłam paste w jego ciało. Siatkarz spał jak zabity. Bynajmniej tak mi się zdawało. Myliłam się. W jednym momencie przewrócił mnie na łóżko i ze złością w oczach spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem patrząc na jego zabawną minę. Muszę przyznać że wszyscy siatkarze maja doskonale opanowaną mimikę twarzy.
- doigrałaś się - krzyknął ale zamiast gniewnego wyrazu twarzy jego kąciki ust uniosły się ku górze. Szybkim ruchem zdjął ze mnie swoją koszulką. Stałam przed nim w samej bieliźnie. Cholera jasna! Ja stoję przed nim w samej bieliźnie! Tysiące scenariuszy, miliony myśli. A on poprostu do mnie podszedł i mocno mnie przytulił dzieląc się ze mną częścią pasty.
- wariat ! - krzyknęłam i zabarykadowałam się w łazience. Wskoczyłam pod prysznic i zmyłam z siebie "narzędzie zbrodni". Poprawiłam makijaż i ponownie ubrałam moją wczorajszą kreacje. W drzwiach od łazienki minęłam się z Piotrkiem. Po 15 minutach ogarneliśmy pokój, pozbieraliśmy wszystkie nasze dzieci i zeszliśmy na dół. Pożegnaliśmy się z młodym małżeństwem, dziękując im za zaproszenie i życząc szczęścia na nowej drodze życia.
- kierunek Gdańsk - uśmiechnęłam się wsiadając do samochodu.
- już nie mogę się doczekać tygodnia na plaży - rozmarzył się przekręcając kluczyki w stacyjce.
- tydzień ? - jęknełam przerażona. Jak ja wytrzymam cały tydzień z Nowakowski i resztą tego gdańskiego siatkarskiego społeczeństwa. Wiem że muszę nacieszyć się obecnością Piotrka. Następnym razem widzimy się dopiero w sierpniu na moich urodzinach. Przeraża mnie ta wizja, wizja moich osiemnastych urodzin w towarzystwie zawodników Resovii. Zdaje sobie sprawę że połowa nastolatek w moim wielu chciałby być na moim miejscu. Chciałby spędzić choć jeden dzień w towarzystwie któregoś z siatkarzy, a ja narzekam na cały tydzień z Piotrem Nowakowskim. Tak wiem, jestem psychicznie chora, ale co mam na to poradzić. Na taką mnie tatuś wychował i taka już jestem i być zamierzam. Uśmiechnęłam się sama do siebie i spojrzałam w lusterko. Pałacyk zniknął za zakrętem.
- po drodze wstąpimy na jakieś jedzonko - zaśmiał się Piotrek
- taki duży chłop musi dużo jeść.
- tobie też nie zaszkodzi dodatkowa porcja.
- ty wielgusie, masz coś do mnie ?!
- mam. I to bardzo dużo - cwaniacko się uśmiechnął i zjechał na parking pobliskiego zajazdu.
Weszliśmy do środka i zajęliśmy stolik koło okna. Chwilę później podeszła do nas kelnerka. Podekscytowana młoda blondynka z wypiekami na twarzy zebrała nasze zamówienia i cała w skowronkach wróciła na zaplecze.
- nie codziennie widzi się rzeszowskiego siatkarza w pod gdańskim zajeździe - parsknęłam śmiechem.
- i to jeszcze z taką ładną dziewczyną - puścił mi oczko po czym odebrał od kelnerki nasze zamówienia. Podpisał blondynce jakąś kartkę i zaczęliśmy pałaszować nasze dania. Po długich sporach o to kto ma zapłacić Piotrek wyjął portfel i położył koło rachunku odpowiednią sumę. Z powrotem zajęliśmy miejsca w samochodzie i ruszyliśmy w dalszą drogę do Gdańska. Na obrzeżach miasta zostaliśmy wyprzedzeni na podwójnej ciągłej przez jakiegoś pirata drogowego. Nowakowski tylko pokiwał głową. 15 minut później utkneliśmy w kilka kilometrowym korku. Jak się później okazało kierowca który nie dawno nas wyprzedzał spowodował wypadek. Tak mu się spieszyło, że teraz zapłacił za to życiem.
- obiecaj mi że jak już dostaniesz prawo jazdy nie będziesz łamała przepisów drogowych
- oczywiście. Jeśli ty obiecasz mi to samo
- słowo harcerza
- ty byłej harcerzem ?! - zdziwiłam się
- a kim ja nie byłem - zamyślił się
- ty lepiej patrz na drogę! Później pogadamy. Mamy przecież cały tydzień.
Po pokonaniu wszystkich trudności dojechaliśmy pod mój dom. Pod drzwiami zauważyłam kręcącą się, wyraźnie zdenerwowaną kobietę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz