czwartek, 29 listopada 2012

ROZDZIAŁ 13, dzielą nas setki kilometrów.

- kto to ? - spojrzałam znacząco na siatkarza
- moja mama - mój wyrok zmienił się momentalnie. Moja mina typu "are you fucking kidding me" wyrażała więcej niż tysiąc słów - zastanawiam się jak mam jej Ciebie przedstawić.
I znowu mnie zatkało. W tym samym czasie kobieta przywitała się z Łukaszem. Grunt to rodzinka. Szybkim tempem zmierzała w naszym kierunku. 
- Piotruś, ale ty wzrosłeś - kobieta podeszła do swojego syna i uszczypnęła go w policzek - a to pewnie Ola - mama Piotrka szeroko się do mnie uśmiechnęła.
Ola?!  Że kim ja niby jestem?! Spojrzałam moim pytającym wzrokiem na siatkarza. Odpowiedział mi dziwnym grymasem na twarzy.
- mamo... - jęknął - już ponad półtora roku zerwałem z Olka. Ona nie była dla mnie.
- a więc kim jesteś dziecino ?
- to jest Majka - wtrącił Piter
- synku, nie pytałam Ciebie tylko twoją towarzyszkę - siatkarz wywrócił tylko oczami. Ledwie powstrzymałam się od śmiechu. Jego mama była strasznie poważną kobietą. Przynajmniej takie sprawiała wrażenie - chodź kochana - zwróciła się do mnie. Spojrzałam błagalnie na Piotrka który tylko wyruszył ramionami, po czym szeroko się uśmiechnął. Podążyłam za panią Anią. Chłopak włóczył się za nami targając bukiet.
- więc, jak długo jesteście już razem? - spytała, a mnie zamurowało.
- nie jesteśmy razem - odpowiedziałam. Anna była bardzo zdziwiona
- wiem, że mój syn jest trochę nieśmiały, ale to na prawdę dobra partia na przyszłego męża - idący za nami Piotrek wybuchnął śmiechem z resztą ja prawie też. Kobieta nie zwracając uwagi na "odpały" syna kontynuowała - Maju, a ile ty masz lat, skarbie? 
- 18 - nikło się uśmiechnęłam. Już słyszę jej jęki że jestem za młoda....
- wprost idealnie dla mojego syna. -  moja mina o.O skomentowała wszystko - starsze mu nie odpowiadały równe wiekiem też... Czas na młodsze - Pani Ania szeroko się uśmiechnęła, chyba pierwszy raz od naszego spotkania.
- mamooo - ponownie usłyszałyśmy jęki siatkarza. Tak słodko przeciągnął ostatnią samogłoskę. Ach ! - my ze sobą nie chodzimy..
- ale będzie ! - widać, że kobieta już obmyśla jak nas ze sobą zeswatać.
- boże, co za kobieta - westchnął Nowakowski. Myślał, że jego mama go nie usłyszy, a jednak się mylił.
- synku, coś nie tak ? - spojrzała z groźną, surową miną na swojego jedynaka - przecież, wy doskonale do siebie pasujecie.
- tak, tak. Co z tego, że dzielą nas setki kilometrów.
- Dwa kochające się serca są jak dwa magnetyczne zegary : gdy w jednym coś się poruszy, drga coś i w drugim. Jedno jest to, co się w nich porusz, jedna siła która je porusza.
- Johann Wolfgang von Goethe - uśmiechnęłam się.
- dobra, ale jaki to ma związek z..
- z wami ? Bardzo duży. Nawet jeżeli dzieli was cała Polska , czy nawet cały świat, wszechświat to wasz związek i tak ma sens. Każde wasze spotkanie, każda chwila spędzona wspólnie, choćby ułamek sekundy, będzie czymś magicznym, czymś na co czekaliście od dłuższego czasu. W końcu, to czas i odległość są najlepszymi sposobami na sprawdzenie trwałości i jakości uczucia.
- mamooo - Piotrek znowu zaczął to swoje marudzenie
- synku, ja chcę tylko twojego szczęścia, a sądzę, że Majka jest idealną kobietą dla Ciebie i byłabym dumna, gdyby w przyszłości została moją synową.
Tego to się nie spodziewałam. Stałam na środku parkingu jak wryta. Jednak rodzina Nowakowskich potrafi zaszokować.
- nie pozwól by czas i odległość zrodziły słowo "zapomnij" - pani Ania szepnęła do ucha swojego syna, po czym szybko się oddaliła. Jak mniemam plotkować z którąś z ciotek. Oby tylko nie o nas.
- zauważyłeś, że twoja mam i mój tata, są bardzo do siebie podobni ?
- nie. Niby dlaczego ? - zmrużył oczy jakby chciał pokazać, że nad czymś się "poważnie" zastanawia.
- oboje chcą nas wyswatać - odparłam, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Weszliśmy do pięknie udekorowanego kościoła. Ogromne bukiety przed ołtarzem, do którego droga obsypana była płatkami róż i oddzielona od ławek wysokimi stojakami z kwiatami, u których podnóża świeciły się malutkie świeczki zanurzone w naczyniach z wodą. Widok zapierał dech w piersiach. Wszystko łączyła jedna główna barwa - czerwień. W dzieciństwie wymarzyłam sobie właśnie taki ślub. Dużo ludzi, pięknie wystrojony kościół. Tylko, że ja chciałam podjechać pod niego bryczką zaprzęgniętą w dwa białe rumaki, a nie samochodem. Ale, to tylko takie moje małe marzenia.
- Piotrek, a kogo to jest w ogóle ślub ? - szepnęłam gdy już zajęliśmy swoje miejsca i w napięciu oczekiwaliśmy na przybycie młodej pary. Tak, wiem wczesna jestem, ale jakoś wcześniej nie było okazji na takie informacje.
- mojej mamy siostry córka wychodzi za mąż - powtarzałam sobie w myślach "mojej mamy siostry.." aby rozkminić kto to dokładnie jest. Zawsze muszę sobie coś parę razy powtórzyć, dopiero potem orientuję się o co lub kogo dokładnie chodzi - ma na imię Dorota, a jej narzeczony, a zarazem przyszły mąż to Błażej.
Zaczął mi tłumaczyć wszystkie zależności w ich rodzinie. Wiecie, kto z kim, a kto nie. Szczerze mówiąc, nie interesowało mnie to w ogóle. Moją uwagę przykuł ustawiający się przy ołtarzu pan młody. Wysoki, szczupły mężczyzna, jakieś 30 lat. Idealnie dopasowany smoking. Aż, miło popatrzeć. Nie to, że Piotrek wygląda gorzej w tego typu oficjalnych strojach, ale Nowakowski to jest całkiem inna historia.
Chwilę później wszyscy wstali i obrócili się w stronę głównych drzwi, w których zjawiła się panna młoda wraz ze swoim ojcem. Dorota miała piękną, długą, białą suknię bez ramiączek, rękawów i innych tego typu bzdetów. Bo po co jej to, jak w Gdańsku jest jakieś 30 stopni ?! Jej długi welon trzymała na końcu ślicznie ubrana w czerwoną sukienkę około 4 letnie dziewczynka. Piter wytłumaczył mi, że to jest jej, to znaczy ich - Doroty i Błażeja - córka. Faktycznie. Bliżej się przyglądając zauważyłam podobieństwo między Iwonką - tak ma na imię owa dziewczynką - a jej rodzicami.
W końcu rozpoczęła się ceremonia zaślubin. Po sakramentalnym "tak" młodzi namiętnie się pocałowali. Gdy tylko opuścili kościół w powietrze wzbiły się dwa białe gołębie, a młoda para obsypana została czym tylko się dało : ryżem, płatkami kwiatów, grosikami na szczęście. Do tych ostatnich od razu dorwały się dzieciaki.
Razem z Piotrkiem stanęliśmy w kolejce, aby złożyć życzenia nowo pobranym. W końcu doczekaliśmy się naszej kolejki.
- Młody, teraz czas na Ciebie, ale widzę, że partię to już sobie znalazłeś - Błażej poklepał Nowakowskiego po ramieniu, symbolicznie się uśmiechnęłam i wymieniłam się z nimi uśmiechami.
Po chwili byliśmy już w drodze do restauracji, na drugą część dzisiejszej uroczystości :  na balangę.

poniedziałek, 26 listopada 2012

ROZDZIAŁ 12, nareszcie jakaś dziewczyna

Obudził mnie dźwięk.. nie, to nie był dźwięk budzika! to był mój dzwonek informujący mnie iż ktoś bezkarnie się do mnie dobija. I to o ... spojrzałam na wiszący na ścianie zegarek.. o 12:00. Cholera jasna! Już tak późno ?! Zerwałam się jak poparzona z łóżka i pobiegłam w stronę biurka gdzie dzwoniła moja komórka. No tak, któż inny mógłby dzwonić. Ech, aż japa się cieszy widząc jego zdjęcie.
//
- no witam, witam
- przypominam Ci, że za półtorej godziny jestem u ciebie - zapytał a ja nieprzymusowo, tak sama z siebie ziewnęłam. Znacie to uczucie ? Chcecie przed kimś ukryć, że dopiero przed chwilą wstaliście, a tu nagle ziewacie... miło - czyli  dopiero co wstałaś.
- no sorry no. przez ciebie nie ustawiłam sobie wczoraj budzika.. - zaczęłam się tłumaczyć - albo ustawiłam ale nie słyszałam.. sama już nie wiem.
- szykuj się mała. Za niedługo będę.
//
Pożegnałam się z tym naszym złotem narodowym i popędziłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, po czym opuściłam kabinę, owinęłam swoje ciało białym puchatym ręcznikiem, to samo zrobiłam z mokrymi włosami.
- Majka, choć jeść ! - usłyszałam głos taty. Czyżby mój ojczulek miał bardzo dobry humor ? Czy on przypadkiem nie nuci sobie czegoś pod nosem ?
- zaraz idę - odkrzyknęłam. Szybko nałożyłam na siebie bieliznę i szlafrok. Zeszłam do kuchni  gdzie czekało na mnie śniadanie. Pochłonęłam przygotowaną przez mojego tatę jajecznicę i z powrotem udałam się do swojego małego królestwa. Wysuszyłam dokładnie moje długie włosy i związałam je w luźnego ale jakże eleganckiego koka wypuszczając dwa pasma z przodu. Zrobiłam sobie trochę mocniejszy niż zwykle makijaż. Wyraźna ciemna kreska eye-linerem, rzęsy pociągnięte tuszem i subtelna lekko czerwona szminka. Spojrzałam na zegarek. Jeszcze pół godziny, zdążę. Ruszyłam w stronę garderoby. Wzięłam do ręki sukienkę i stanęłam przed lustrem . Nałożyłam na siebie kreację i usiłowałam zasunąć znajdujący się z tyłu zamek.
- to może ja pomogę ? - poczułam zimne dłonie na swoich plecach. Spojrzałam w lustro, w którym odbiłam się nie kto inny jak... tak, macie rację. To był Piotrek.
- dziękuję - odpowiedziałam, ale siatkarz nadal nie wypuszczał mnie ze swojego uścisku. Spojrzał w zwierciadło i szeroko się uśmiechnął. Schylił swoją głowę i delikatnie musnął moje ramię swoimi wargami. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Czuliście kiedyś coś takiego ? Nie ? To żałujcie ! Jak najbardziej polecam wam to uczucie. Delikatnie się uśmiechnęłam i wyrwałam się z objęć Nowakowskiego. Wyciągnęłam z pudełka szpilki, które zaraz znalazły swoje miejsce na moich stopach. Ściągnęłam z wieszaka żakiet. Ponownie stanęłam przed lustrem.
- pokaż się ! - krzyknął Piotrek, który wygodnie usiadł na moim łóżku.
- zaraz !
Sięgnęłam do stojącego na szafce kuferka z biżuterią. Małe, subtelne perełki zamigotały na moich uszach. Złota bransoletka po mojej mamie ozdobiła mój nadgarstek. Wzięłam jeszcze torebkę. No, i teraz jestem już GOTOWA. Wyszłam z garderoby i niczym po wybiegu przespacerowałam się po pokoju.
- jeszcze lepiej niż na zdjęciu - Nowakowski uśmiechnął się i obrócił mnie parę razy wokół własnej osi.
Wrzuciłam do torebki kilka kosmetyków, portfel, telefon i chusteczki, bez których na ślub ani rusz. Zadowoleni zeszliśmy na dół.
- powodzenia. - krzyknął tata siedzący przed telewizorem - następny ślub mam nadzieję że wasz.
- tatooo - jęknęłam i szybko opuściliśmy mój dom.
Wsiedliśmy do czarnego BMW siatkarza. Dokładnie przyjrzałam się Piotrkowi. Albo mi się wydaję, albo czegoś mu brakuje. No tak !
- Piter, a gdzie masz krawat ? - szeroko się uśmiechnęłam, a on sięgnął swoją jakże olbrzymią ręką na tylne siedzenia samochodu.
- zawiążesz ?  - zrobił maślane oczy proszącego pieska. I powiedzcie mi, jak tu się nie oprzeć ?
- bozia rączki dała ? - zaśmiałam się żartobliwie, po czym wzięłam od niego żółty krawat i sprytnie zawiązałam mu go wokół szyi.
- dziękuję - delikatnie pocałował mnie w policzek. Poczułam, że się czerwienie. Spuściłam głowę w dół - coś nie tak ?
- wszystko w porządku - sztucznie się uśmiechnęłam.
Piotrek odpalił BMW i wyruszyliśmy pod jeden z gdańskich kościołów.  Ponownie mój wzrok zatrzymał się na ciele siatkarza. Muszę przyznać, że w tym swoim garniturku wyglądał bardzo seksownie. Moją głowę nawiedziło miliard nieprzyzwoitych myśli... Majka ! Debilko, ogarnij się. Ty masz 17 lat... no dobra, prawie 18, ale to nie zmienia faktu, że nie powinnaś myśleć o takich rzeczach i o nim, o przystojnym  wysokim, 25-letnim siatkarzu. No właśnie, 25-letnim. Przepaść wiekowa.
Pół godziny później dotarliśmy pod bazylikę. Pit otworzył mi drzwi i podał rękę pomagając wysiąść. Z tylnich siedzeń wyciągnął potężnych rozmiarów bukiet kwiatów. Posłałam delikatny uśmiech w jego stronę. Po chwili dołączył do nas Łukasz. Przywitałam się z nim i uważnie zaczęłam przyglądać się jego partnerce. Niższa o parę centymetrów ode mnie, chuda jak patyk (nie, żeby coś, ale i tak zazdroszczę jej... ja mam takie sadło, że masakra !), przeraźliwie niebieskie oczy i długie blond włosy. Młoda, może w moim wieku.
- To jest Kinga. - przedstawił nam swoją "wybrankę" - Kinga, Majka. Majka, Kinga. A to Piotrek.
Dziewczyna zarumieniła się. Widać, że również jest fanką siatkówki, a przynajmniej Nowakowskiego.
- nie żeby coś, ale bardzo się cieszę, że wreszcie poznałam jaką dziewczynę - szeroko się uśmiechnęłam - przebywanie w towarzystwie chłopaków rujnuje mi psychikę.
Spojrzałam na siatkarza, który uważnie mi się przyglądał. Jakby chciał zapamiętać każdy szczegół, każdą część mojego ciała.
- ej co ty masz do nas ? - jęknął "niezadowolony" Łukasz.
Wzruszył tylko ramionami. Piotrek przyciągnął mnie w swoją stronę. Nie protestowałam, choć powinnam.
po chwili wskazał na zmierzającą w naszym kierunku kobietę.

środa, 21 listopada 2012

ROZDZIAŁ 11, nie powinniśmy się przyjaźnić.

Zeszłam na dół i wraz z tatą przygotowałam kolację. Mój kochany tatulek zaaranżował posiłek na dworze. Nakryłam do stołu w czasie gdy on pichcił coś w kuchni. O 18 zjawili się nasi goście. Usiadłam wygodnie na ogrodowej huśtawce przypatrując się wchodzącym do ogrodu gościom. Zaraz za nimi wbiegła Heksa wesoło machając ogonem. Przywitałam się z Asią, która przedstawiła mi swojego syna. Okazał się, że jest w moim wieku i razem ze mną będzie chodził do jednej klasy. Ucieszyłam się niezmiernie.
Kolacja minęła w dość luźnej atmosferze, choć Mateusz - tak nazywał się syn Aśki - był mało rozmowny. Zaczęłam zbierać brudne naczynia i zanosić je do kuchni. Po chwili dołączył do mnie Mateusz z kolejną porcją brudnych naczyń.
- miło mi Cię poznać - chciałam jakoś zacząć rozmowę
- daruj sobie - mruknął pod nosem
- o co ci chodzi ?
- nie powinniśmy się przyjaźnić. Wypracowałaś sobie dobrą pozycję. Kumplujesz się z najpopularniejszymi chłopakami w liceum.
- to nie zmienia faktu, że nie mogę się przyjaźnić z tobą.
- nie chcę się z tobą przyjaźnić, rozumiesz ?
- jakbyś nie chciał, to byś teraz ze mną nie rozmawiał - powiedziałam, po czym udałam się do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i po prostu się rozpłakałam. Nie wiem dlaczego. Tak po prostu łzy popłynęły po moich policzkach. Czułam się samotna. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Po chwili stanął przede mną Mateusz.
- przepraszam, ale ja chcę dla ciebie dobrze. Przyjaźniąc się z siatkarzami wyrobiłaś sobie już bardzo dobrą pozycję, o której nie jedna dziewczyna w naszym liceum marzy od pierwszej klasy. Oni raczej starają się zawężać swoje grono jedynie do kolegów z drużyny i ich dziewczyn, a z tego co się orientuje nie chodzisz jeszcze z żadnym z nich.
- widzę, że dużo o mnie wiesz. - uśmiechnęłam się - a ty dlaczego nie grasz w siatkówkę ? - spytałam patrząc na niego. Wysoki, dobrze zbudowany. Nadawał by się.
- nie gram w siatkówkę, bo gram w koszykówkę. Musisz wiedzieć, że u nas w szkole siatkarze i koszykarze nienawidzą się wzajemnie.
- czas to zmienić. Będę przyjaźnić się z kimkolwiek chcę. A przecież prawdopodobnie w przyszłości zostaniemy rodziną, nie mogę wyprzeć się przyszłego brata.
Roześmialiśmy się. Mat spojrzał na ścianę ze zdjęciami. Opowiedziałam mu pokrótce historię każdego z nich. Jako iż muszę mieć zdjęcie z moim przyszłym bratem, stanęliśmy przed lustrem w garderobie i zrobiliśmy sobie tzw. "słit focie z dzióbkiem" . Zrobiło się bardzo późno, więc Aśka wraz z synem wrócili do siebie. Ostatkiem sił wydrukowałam dzisiejsze zdjęcie i poszłam spać. No więc mam kolejnego przyjaciela. zastanawia mnie tylko fakt, gdzie ja znajdę przyjaciółki ?!.

Środa i czwartek zleciała mi na ostatnich przygotowaniach do ślubu. Poprawiłam odcień mojej skóry poprzez opalanie się na plaży. Chłopaki w tym czasie grali sobie w siatkówkę. Późnym popołudniem spotykałam się z Matim, który godzinami mógł tłumaczyć mi zasady koszykówki.
Nadszedł piątek. Zniecierpliwiona wyczekiwałam przyjazdu Nowakowskiego. 14, 15, 16.. a jego nie ma. Zrezygnowana wyszłam z domu z zamiarem udania się do Kuby. W tym samym czasie na podjazd wjechało czarne BMW Piotrka. Uśmiechnięty od ucha do ucha wyszedł z samochodu i mocno mnie do siebie przytulił. Tego mi było trzeba. Ale tak dla wyjaśnienia, ja wcale nie zabujałam się w Pitcie. Kurde, kogo ja oszukuje. Może tak trochę, tyci tyci coś do niego czuję. Ale spokojnie, nie zamierzam mu nic mówić. zamierzam powstrzymać to uczucie, aby potem nie musieć przeżywać rozstania, bo znając mnie i mojego pecha z naszego związku i tak by nic nie wyszło. No ale wracając do tematu. Gdy tylko wyrwałam się z jego silnego uścisku, siatkarz podarował mi czerwoną różę. W geście podziękowania dałam mu delikatnego, subtelnego,  nic nie znaczącego (!) buziaka w policzek. Zaprosiłam go do środka. Po przywitaniu się z moim tatą, który oczywiście stwierdził, że jesteśmy razem i że wita w swoich progach swojego przyszłego zięcia. "Spokojnie" wytłumaczyłam mu, że grubo się myli, po czym zmyłam się z Nowakowskim do mojego pokoju.
- przepraszam Cię, za mojego tatę - burknęłam włączając laptopa.
- nic się nie stało - uśmiechnął się ciągle wpatrując się z nasze wspólne zdjęcie wiszące na ścianie.
- co robimy ? - spytałam odrywając go od wcześniej wykonywanego zajęcia.
Po długich sprzeczkach postanowiliśmy obejrzeć film. Wygodnie rozłożyliśmy się na łóżku. Oparłam głowę o tors siatkarza, po czym włączyłam jakąś komedię romantyczną. Nie zwróciłam nawet uwagi na tytuł, ponieważ wybierałam na chybił trafił. Komedia okazała się na prawdę komedią. Aż popłakaliśmy się ze śmiechu. Około 20 środkowy opuścił mój dom. Tylko, że tym razem wiedziałam kiedy dokładnie do mnie wróci. Zaczęłam psychicznie przygotowywać się do jutrzejszego wydarzenia. Przecież ja nie znam nawet panny ani pana młodego. W ogóle nikogo tam nie będę znała oprócz Piotrka i Łukasza. Zapowiada się bardzo ciekawie.

niedziela, 18 listopada 2012

ROZDZIAŁ 10, uroki zakupów w towarzystwie chłopaków

- ładnie wyglądasz - powiedział szeroko się uśmiechając.
- ach no wiem - zaprosiłam go do środka.
- sama jesteś ? - spytał siadając na kanapie
- sama. A co cię sprowadza do mnie tak rano?
- jak rano?! Przecież już jest po 13 - spojrzał na swój zegarek.
No tak Kuba miał rację. Poszłam do swojego pokoju i przebrałam się w coś sensownego aby nie paradować w pizamie. Kubcia w tym czasie przygotował mi pożywne śniadanie z tego co było w lodówce, bo tata dopiero po pracy miał zrobić zakupy. Zjadłam więc jajecznicę, po czym wraz z moim gościem rozłożyliśmy się na kanapie.
- co powiesz na lekcję gry na gitarze ? - spytał biorąc do ręki oparta o bok kanapy
- jasne - uśmiechnęłam się.
Kuba przybliżył się do mnie i objął mnie jedną ręką. Ustawił moje dłonie w odpowiednich miejscach, po czym pokazał mi jaki nimi poruszać. Jego twarz coraz bardziej zbliżała się do mojej. Wodził swoim nosem po moim policzku. Jego usta były coraz bliżej moich. Nagle zadwonił mój telefon. Normalnie kocham tą osobę która dzwoni. Podeszłam do komody gdzie leżał mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i szeroko się uśmiechnęłam.

//
- witam bóstwo nastolatek
- twoje również ? - zapytał z ciekawością
- no oczywiście - sarkazm to jest to co lubie najbardziej
- przepraszam że tak długo nie dzwoniłem ale miałem treningi.
- okej rozumiem - powiedziałam bez przekonania
- jak przygotowania na ślub ? Jakiego koloru masz sukienkę ? Bo nie wiem jaki krawat kupić
- jeszcze nie mam sukienki. Nie mogę się na żadną zdecydować
- to jak już wybierzesz to daj znać. Ja muszę kończyć.
- do zobaczenia
- do piątku
//

Odłożyłam telefon na szafkę i wróciłam na kanapę. W tym samym czasie do mojego domu wbił Łukasz. Pooglądaliśmy telewizję. Kuba przez cały ten czas był jakiś nieobecny. Nie śmiał się z żartów kumpla, nie reagował na nasze pytania.
- chłopaki mam do was prośbę - zaczęłam wstając z kanapy - pojedziecie ze mną do centrum handlowego ? - zrobiłam sławną minę kota ze Shreka
- to ja idę po samochód - mruknął Kuba i wyszedł
- no nie wierze. Majka bez namawiania chce jechać na zakupy. Co to się na tym świecie dzieje
- muszę kupić sukienkę na wesele
- no nie mów że Piotrek cię zaprosił ?! - pokiwałam twierdząco głową, po czym opuściliśmy dom i zajęliśmy nasze miejsca w samochodzie.
Po 15 dojechaliśmy do galerii. Kuba zaparkował na parkingu i rozpoczęliśmy nasz maraton po sklepach.
- czego my właściwie szukamy ? - westchnął nasz kierowca
- sukienki. Chodźmy tu - wciągnęłam ich do wnętrza jednego ze sklepów
Przejrzałam cały sklep i wybrałam kilka sukienek. Chłopaki wygodnie usiedli na wielkiej pufie stojącej w środkowej części sklepu. Zaprezentowałam pierwsza kreacje, która uzyskała 2 głosy na nie. Jury stwierdziła że jest za długa i wyglądam jakbym chciała iść na pogrzeb. Kolejna podobała się jedynie Kubie. Następną w kolorze pudrowego różu zauroczył się tylko Łukasz. Została ostatnia. I o dziwo podobała się za równo chłopakom jak i mi. Sukces. Zmęczona opadłam na pufę.
- kupujemy i wracamy do domu -  Kuba odetchnął z ulgą
- nie byłabym tego taka pewna -panowie spojrzeli na mnie błagalnym wzrokiem - jeszcze żakiet i buty.
W przeciągu godziny zakupiłam wszystkie dodatki. Po 3 godzinach zakupów wróciliśmy do domu. Pożegnałam się z chłopakami i poszłam do swojego pokoju. Ubrałam się w zakupioną kreacje i zrobiłam sobie zdjęcie które od razu wysłałam do Piotrka.
- Majka, zejdź na dół. Asia przychodzi na kolację ze swoim synem. Pomożesz mi ją przygotować - krzyknął mój tata.
Przebrałam się i zeszłam na dół.

niedziela, 11 listopada 2012

ROZDZIAŁ 9, kac morderca

Obudziłam się o 11. Wysłałam krótkiego SMSa do Nowakowskiego : "napisz jak dojedziesz". Nałożyłam szlafrok i zeszłam na dół. W kuchni nad szklankami w wodą siedzieli Kaśka i Kamil.
- co wam się stało ? - zapytałam tryskając energią
- kac morderca - odpowiedzieli po czym ich głowy znalazły się bezpośrednio na kuchennym blacie.
- a no widzicie.. nie trzeba było tak wczoraj popijać drink za drinkiem i jeszcze piwko. To nie zdrowe dla zdrowia
- dobra nie pieprz nam tu nad głowami, bo matką naszą nie jesteś - jęknął strudzony Kamil.
Pokiwała litościwie głową i udałam się do swojego pokoju. Ubrałam się i związałam włosy w luźnego koka.
Nakarmiłam również zmarnowaną jak moi przyjaciele Heksę, po czym zabrałam ją na długi spacer gdańskim wybrzeżem. Wróciłam o 12. Kaśka z Kamilem siedzieli na kanapie i oglądali jakieś bzdury w TV.
Posiedziałam chwile z nimi, po czym wzięłam się za obiad. Zrobiłam spaghetti. Około 16 tata wrócił z pracy. Moi przyjaciele byli już prawie trzeźwi. Szybko zmyliśmy się na górze i rozsiedliśmy się w moim pokoju.
- jak tam Karol ?  -spytałam Kaśkę
- szczerze to nie pamiętam - odpowiedziała. Po jej słowach razem z Kamilem wybuchnęliśmy śmiechem.
Około 19:00 Piotrek napisał, że jest już w Rzeszowie. Odetchnęłam spokojna. Nic mu się nie stało. Dotarł bezpiecznie. Tylko ze mną jest coś nie tak... Przecież jeszcze parę dni temu mogłam jedynie pomarzyć o spotkaniu z Nowakowskim. A tu już za dwa tygodnie idę z nim na wesele. Ale te sprawy szybko się toczą.



Niestety moi przyjaciele mogli zostać tylko przez tydzień. Przez cały ten czas chodziliśmy na plażę, zwiedzaliśmy miasto, chodziliśmy na imprezy do klubów i do centrum handlowego. Nadszedł poniedziałek, kiedy to musiałam pożegnać się z moimi przyjaciółmi. Razem z Kubą, Łukaszem i Karolem odwieźliśmy ich na dworzec. Kaśka migdaliła się gdzieś na boku z Karolem. Nawet nie zauważyłam, że tak szybko rozwinęła się ich znajomość.Nieoczekiwanie podszedł do mnie Kamil i "zaciągnął" mnie w jakieś ciche miejsce. Spojrzał głęboko w moje oczy. Chwycił moją dłoń.
- będę tęsknić - powiedział
- ja również
- mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy
- i to nie raz.. - nie pozwolił dokończyć mi mojej wypowiedzi. Delikatnie mnie pocałował.
- przepraszam, dłużej nie mogłem się powstrzymać. kocham Cię.
Patrzyłam na niego jak wryta. Przetrawiałam jeszcze raz ostatnie wydarzenia.. On mnie kocha ? Czy mi się tylko przesłyszało ? Przecież to mój najlepszy przyjaciel. To pewnie tylko zauroczenie. Z rozmyśleń wyrwał mnie komunikat. Pociąg moich znajomych wjechał właśnie na peron 2. Szybko podążyliśmy w tamtym kierunku. Pożegnałam się z Kaśka. Nie obyło się bez łez. Potem podeszłam do Kamila i delikatnie go przytuliłam. Usłyszałam tylko ciche : "kocham cię, pamiętaj o tym." Moi przyjaciele zniknęli w głębi pociągu. Poczekaliśmy aż pociąg odjedzie po czym zapakowaliśmy się do samochodu Kuby - z racji tego iż był najstarszy i miał już prawo jazdy - i pojechaliśmy do domu.

Po obiedzie przejrzałam miliard stron sklepów w poszukiwaniu sukienki na ślub. Niestety nic sensownego nie znalazłam. Nie wiem nawet czy jego propozycja jest nadal aktualna. Porozmawiałam jeszcze z tatą informując go o planach na najbliższy weekend. Nie był nawet ociupinke tym zaskoczony. Życzył mi powodzenia. Dał mi nawet pieniądze na zakup nowej sukienki. Mój tatulek mnie co raz bardziej zadziwia.
Poszłam do swojego pokoju i usiadłam na łóżku. Przyglądałam się wszystkim zdjęciom zawieszonym na ścianie. Z każdym wiązało się jakieś miłe wspomnienie. Pamiętne rozpoczęcie liceum, kiedy to poznałam Kaśkę. Pierwsza podwójna randka. Pierwsze rozstanie. Pierwsze wspólne wakacje. Masa wspomnień. Można by napisać hipersuperdługą powieść na mój temat. Sprawdziłam pocztę - żadnej wiadomości od Piotrka. Martwiłam się coraz bardziej. Nowakowski nie odzywał się od tygodnia. Boże święty, jaka ja jestem głupia i naiwna. Robię sobie nadzieję na to że środkowy reprezentacji Polski weźmie mnie na wesele. Strzeliłam sobie facepalma i ruszyłam do łazienki. Wzięłam prysznic i ubrałam się w piżamę. Wtedy też zadzwonił mój telefon. Jak postrzelona wybiegłam z łazienki z nadzieją, że dzwoni Piotrek. Niestety myliłam się. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie Kaśki. Niechętnie odebrałam. Pierwsze jej pytanie brzmiało oczywiście :  "Co się wydarzyło między tobą, a Kamilem? W pociągu w ogóle nie było z nim kontaktu." Opowiedziałam przyjaciółce o wydarzeniach, które miały miejsce na dworcu.
- wiedziałam, że mu się podobasz - krzyknęła uradowana
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę na temat jej i Karola. Wymigiwała się od każdej odpowiedzi. Pożegnałam się z Kaśką i poszłam spać.

Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Nie zważając na to, że jestem w piżamie poszłam otworzyć. Wpuściłam gościa do środka.

poniedziałek, 5 listopada 2012

ROZDZIAŁ 8, opowiedz coś o sobie

Poprawiłam swój makijaż i nałożyłam pierwsze lepsze ubrania, które spostrzegłam w garderobie.
- nawet nieźle to wyszło - powiedziałam sama do siebie stojąc przed lustrem.
Po chwili do mojego pokoju wpadła Kaśka i Kamil.
- gotowa ? - zapytał mój przyjaciel
- no jasne. idziemy.

Stanęłam między nimi i objęłam ich. Zeszliśmy na dół. W między czasie oznajmiłam tacie gdzie się wybieramy, żeby potem nie było że jestem wyrodną córką i nie mówię mojemu staruszkowie gdzie idę, a on martwi się o mnie całą noc. W sumie już nie raz tak bywało. Znikałam na całą noc do Kaśki nie mówiąc nic tacie. Zawsze jednak potrafiłam wyjść z tego "cała".
Nasza trójka w dobrych humorach udała się na posesję państwa Wilczyńskich. Impreza zaczęła się rozkręcać. Rodziców Łukasza nie było w domu, więc panowie trochę zaszaleli. O 22 część z nich spała na huśtawce, Kamil z Łukaszem sączyli ostatnie drinki, a Kaśka zniknęła gdzieś z Karolem. Ciekawe co ta dziewucha znowu wykombinuje. Ja byłam oczywiście trzeźwa. Kończyłam właśnie mojego żurawinowego Reds'a stojąc przy ognisku, gdy moim oczom ukazał się Nowakowski z moją skórzaną kurtką.
- dziękuję - odebrałam od niego moje odzienie i szybko się nim nakryłam. Mamy lipiec, ale i tak jest zimno.
- przespacerujesz się ze mną ?
- chętnie. Tutaj i tak nic się nie dzieje.
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Piotrek wysunął łokieć. Ruszyłam w nieznanym mi kierunku trzymając Cichego "pod pachą".
- może opowiesz mi coś o sobie ? - zaproponował, a ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem - no przecież masz być moją partnerką na weselu to muszę coś wiedzieć.
Doszliśmy do niewielkiego jeziorka, gdzie usiedliśmy na pobliskiej ławeczce.
- no więc ? - niecierpliwił się
- no więc.. przeprowadziłam się tutaj z tatą jakiś tydzień temu. tata dostał tutaj pracę w kancelarii. Uprzedzę twoje pytanie dotyczące mojej mamy. Szanowna moja rodzicielka Agata odeszła od nas gdy miałam 15 lat. Nie chcę jak na razie poruszać tego tematu. Sąd zabrał jej prawa do sprawowania opieki nade mną. Od trzech lat nie miałam o niej wieści. Co jeszcze chcesz wiedzieć ?
- kiedy masz urodziny ?
- 15 sierpnia. To będą 18
- 15 sierpnia powiadasz.. chyba będę wtedy w Gdańsku na meczu.
- no to szykuję się niezła impreza
- no oczywiście z resztą polskiej husarii - zaśmiał się
- jeszcze tego brakowało
- polubisz ich. ale wracając do tematu. moje kolejne pytanie : dlaczego nie możesz - i tu zrobił cudzysłów rękami - grać w siatkówkę ?
- mh.. kiedyś bardzo to lubiłam, potem miałam wypadek. Rok temu spadłam z konia w czasie mojej pierwszej jazdy. Złamałam lewą ręką. I jakoś teraz boję się o nią, więc wolę nie grać. Bardzo bym chciała zagrać no ale wolę już nie przeżywać złamania i pobytu w szpitalu - Nowakowski przysunął się do mnie i mocno przytulił - to nie pomoże - wbiłam mu palec między żebra
- obiecuję że kiedyś z tobą zagrał - na jego twarzy malował się cwaniacki uśmiech.

Posiedzieliśmy jeszcze chwilę. Opowiedziałam mu o moich znajomych z poprzedniej szkoły. Przed 24 postanowiliśmy wrócić na imprezę, która miała się ku końcowi. Weszliśmy do ogrodu Łukasza. Wszyscy ledwo żywi "porozrzucani" byli po wszystkich kontach.
- pomożesz mi ich zawlec do domu ? - spytałam Piotrka, widząc stan Kamila i Kaśki.
- oczywiście. wpakujemy ich do samochodu.
Tak też się stało. Zaciągnęliśmy ich do samochodu siatkarza. 15 minut później leżeli już w swoich pokojach. Wyszłam jeszcze pożegnać się z Piotrkiem i podziękować za pomoc w dostarczeniu tych pijaków. Już czuję ich jutrzejszego kaca.
- no więc Majka, do za dwa tygodnie
- wybawimy się na weselichu - zaczęliśmy się głośno śmiać, ale było parę minut po północy więc szybko ogarnęliśmy "downa".
- no gdzie by nie. Trzymaj się. I nie szalej tutaj za bardzo.
- a co ty mój ojciec jesteś ?
- nie, przyjaciel. Do zobaczenia - dał mi buziaka w policzek i mocno przytulił
Pomachałam mu na pożegnanie, po czym odjechał. Wróciłam do domu. Szybko ogarnęłam dupę i poszłam spać. jutro czeka mnie ciężki dzień...

sobota, 3 listopada 2012

ROZDZIAŁ 7, zabawę czas zacząć

Ruszyliśmy w stronę plaży. Po drodze dołączył do nas Łukasz, Piotrek, Wojtek, Bartek, Krzysiek i Karol. Kaśka wpadła w oko Karolowi. On jej najwidoczniej też. Całą drogę rozmawiali i śmiali się. Kamil nawiązał  dobry kontakt z chłopakami. Umówili się na jutro na mecz siatkówki.Gdy tylko doszliśmy na plażę, chwyciłam za moją lustrzankę. Porobiłam mnóstwo zdjęć chłopakom i Kaśce. W końcu moja przyjaciółka chwyciła za aparat i to ja stałam się "gwiazdą obiektywu". Miałam już zdjęcia z prawie wszystkimi chłopakami. Teraz czas na Kamila. Poczułam jak podnosi mnie do góry.
- zabiję cię kiedyś ! - krzyknęłam chyba ma cały Gdańsk.
Ludzie patrzyli się na nas jak na największych idiotów. Kamil biegł ze mną w stronę morza. Po chwili byłam już cała mokra. Nie pozostałam dłużna mojemu przyjacielowi i przyciągnęłam go do siebie. Utkwiłam mój wzrok na jego oczach. Dopiero teraz zauważyłam ich błękit. Szybko ocknęłam się i wstałam. Podeszłam do każdego z panów i przytuliłam ich jak najmocniej zostawiając na ich ubraniach mokre ślady. Oczywiście Kaśka to wszystko udokumentowała. Suchy pozostał tylko Nowakowski, który cudem uniknął spotkania ze mną, a nawet okazał się być dżentelmenem. Zdjął z siebie bluzę i nakrył nią mnie.
Spokój nie trwał długo. Chwilę później zlecieli się fani i prosili siatkarza o autografy i zdjęcia. Piter szybko zrobił co do niego należało i wrócił do nas. Pospacerowaliśmy brzegiem morza i rozeszliśmy się do swoich domów. Łukasz zaprosił nas na jutrzejszego grilla. Zapowiada się niezła zabawa.

Po cichu weszliśmy na górę i weszliśmy do naszych sypialni. Wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamę. Usiadłam na łóżku i zaczęłam przeglądać dzisiejsze zdjęcia. Wyszło kilka naprawdę fajnych ujęć. Szybko je wydrukowałam i zaczęłam zawieszać je na mojej wyjątkowej ścianie. Nieoczekiwanie ktoś zapukał do moich drzwi.
-proszę - powiedziałam, a zza drzwi wyłonił się Kamil
- może ci pomóc ? - zaproponował gdy zobaczył co robię
- możesz powiesić to zdjęcie - podałam mu zdjęcie wykonane przez Kaśkę.
- ładnie razem wyglądacie - skomentował oglądając zdjęcie moje i Nowakowskiego
- muszę go poprosić o autograf  na nim - zaśmiałam się - a co zazdrosny jesteś ? - ukułam go w brzuch
- jak cholera ! - podszedł do mnie i zaczął mnie łaskotać.
Runęłam jak długa na podłogę a on za mną. Leżeliśmy tak przez dobre parę minut.
- kolegów poznałaś, a co z koleżankami ? - zapytał w końcu
- jeszcze żadnej nie znam - szeroko się uśmiechnęłam
- tęskniłem za tobą
- ja za tobą też
- ale ja tęskniłem inaczej.
- niby jak ?
- dobra nie ważne. Śpij dobrze - wychodząc pocałował mnie w policzek.

Dokończyłam dopinanie zdjęć i wskoczyłam na łóżko. Narzuciłam na siebie kołdrę i zasnęłam.
Rano obudziłam się parę minut po 10. Ubrałam się i zeszłam na dół. Śniadanie było już na stole. po chwili dołączyli do mnie moi przyjaciele. O 11 byliśmy umówieni na plaży z chłopakami.
Dotarliśmy parę minut przed czasem. Razem z Kaśką rozłożyłyśmy ręczniki i zdjęłyśmy z siebie zbędne części garderoby. Zmrużyłyśmy oczy i zaczęłyśmy się opalać.
- ulalala, jakie ciała - krzyknął Krzysiek.
Przywitałyśmy się z chłopakami, którzy szybko zaczęli grę w siatkówkę.
- dziewczyny, a może zagracie z nami ? - zaproponował Nowakowski
- ja z miłą chęcią - Kaśka wbiegła na boisku zderzając się z Karolem. Spojrzeli na siebie, a moja przyjaciółka wyraźnie się zarumieniła, co oznaczało tylko jedno : PODOBA JEJ SIĘ ! :)
- ja nie mogę - rzuciłam i obróciłam się na brzuch, chcąc opalić plecy.
- to chociaż porób zdjęcia - jęknęła Kaśka nie spuszczając oka z Karola.
- dobra - odparłam znudzona
Na polecenie przyjaciółki zrobiłam chyba z miliard zdjęć. Setka przedstawiała ją i jej "nowego przyjaciela", chyba rozumiecie moją aluzję ? Ona kleiła się do niego, on do niej.

Dwadzieścia po piętnastej zwartą grupą ruszyliśmy w stronę miasta. Wojtek, Bartek, Krzysiek i Karol poszli w swoją stronę. Kaśka długo odprowadzała ich wzrokiem. Poprosiłam Cichego o autograf na zdjęciu, a on od razu się zgodził. Zaprowadziłam go do swojego pokoju zostawiając resztę na dole.
Podałam siatkarzowi mazak i wskazałam jedno ze zdjęć na mojej ścianie.
- kiedy wyjeżdżasz ? - spytałam
- po jutrze, ale wracam za dwa tygodnie z powodu ślubu mojej kuzynki i chciałem Cię zapytać, czy nie poszłabyś ze mną jako osoba towarzysząca... - powiedział niepewnie po czym spojrzał w moje oczy
Jego propozycja mnie zszokowała. Jak to : ja z Nowakowskim na ślubie ?! Wszystkie moje szare komórki zaczęły skakać i wariować ze szczęścia, a moje serce nagle zaczęło szybciej bić.
- oczywiście iż pójdę - wydusiłam z siebie
- dziękuję - Piotrek pocałował mnie w policzek.
" już nigdy nie umyję tego policzka " - pomyślałam i zeszłam z siatkarzem na dół. Pożegnałam się z  nie domownikami, po czym razem z przyjaciółmi wyszliśmy do ogrodu. Całe popołudnie ganialiśmy za Heksą, ucząc ją sztuczek i komend.
Około 19 zaczęliśmy szykować się na grilla.