wtorek, 29 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 37, jesteś taki głupi czy tylko udajesz?

Piątek. Weekendu początek. Tylko jak tu się cieszyć z takiego weekendu, jak jest on ostatnim spędzonym z ukochanym przed dłuższą rozłąką ? Piątek minie jak z bicza strzelił. Sobota też, a niedzielnym popołudniem będę już w drodze do Gdańska. A potem ponad dwa tygodnie bez Niego.

- a ty jeszcze się wylegujesz ? - do sypialni wszedł Piter. No tak było już grubo po dwunastej,  a ja nadal leżałam sobie pod kołderką na pitowym łóżku.
- tak tu wygodnie - ziewnęłam i przeciągnęłam zaspane mięśnie . WZ powotrem zwróciłam swoje oczy w ekran laptopa, co uprzednio przerwał mi wchodzący do pokoju Nowakowski.
- czego tam szukasz ? - zapytał wskakując na łóżko i wywiercając sobie idealną pozycję.
- sprawdzam o której mam w niedzielę pociąg do Gdańska.
- nadal upierasz się przy tym abym Cię nie odwoził ?
Przytaknęłam.
- dlaczego ?  -dopytywał.
- Musielibyśmy jutro wyjechać. Ty całą niedzielę byłbyś w drodze do Rzeszowa, a w poniedziałek jeszcze do Spały. To nie ma sensu. Po pierwsze spędzimy wtedy ze sobą mniej czasu, a po drugie nie pozwolę na to abyś non stop siedział za kółkiem. To jest niebezpieczne.
- w sumie to masz rację. A kto Cię odbierze z dworca ?
- zadzwonię do taty i się z nim umówię, żeby na mnie czekał. Nie martw się Piotruś, poradzę sobie. Jestem już dużą dziewczynką - odłożyłam laptopa i usiadłam na przeciwko środkowego.
- dużą ? - uniósł brew do góry - przecież ty masz jakieś metr siedemdziesiąt. I ty uważasz się za dużą dziewczynkę ?
- Piotrek ty jesteś taki głupi czy tylko udajesz ?
- ej no teraz to się już obrażam ! - zrobił minę fochniętego pięciolatka i założył ręce na klatkę piersiową.
- z kim ja żyję - westchnęłam i próbowałam wstać, ale jak zwykle Piotrek miał inne plany co do mnie i zatrzymał mnie na łóżku
- ja nadal jestem obrażony - mruknął.
- ależ mi z tego powodu wszystko jedno - pokazałam mu mój jakże piękny język.
- Majuś nie bądź taka ...
- taka czyli jaka ?
- taka cholernie piękna jak się na mnie złościsz. Tak cudownie wyginasz wtedy usta - zaśmiał się, próbując naśladować moje "cudowne wygięcie ust"
- Piter, uroczyście oświadczam, ze jesteś nienormalny
- też Cię kocham - uśmiechnął się i rzucił się na mnie.
- gdzie z tymi łapami ?! - krzyczałam przez śmiech, gdy jego ręce łaskotały mnie po całym brzuchu, a palce co chwile wbijały się pomiędzy moje żebra.
- dobra już przestaję bo się jeszcze zapowietrzysz - "zszedł" ze mnie i jak gdyby nigdy nic położył się na łóżku.
- całe życie z wariatami - podsumowałam i wyszłam z sypialni.
Poszłam do kuchni i otwierając na oścież lodówkę zaczęłam zastanawiać się co można zjeść na śniadanio-obiad. W końcu moje szare komórki zaczęły współpracować i zlokalizowały na jednej z lodówkowych półek jajka. Ale mój mózg musiał jeszcze trochę popracować. Teraz muszę zastanowić się czy być wspaniałą, kochającą i w ogóle same achy i ochy Majeczką, która w swoim gotowaniu uwzględni porcję dla Pita, czy może być bezduszną i bezlitosną Majką, która wyznaje zasadę 'Bozia rączki dała? '.
Po długich przemyśleniach doszłam do wniosku że zostanę przy opcji wspaniałomyślnej dziewczyny i rozbiłam więcej jajek.
- choć jeść ! - krzyknęłam stawiając talerze na stoliku w salonie
- a możesz mi przynieść do sypialni? - oho chyba naszego siatkarza dopadł wirus lenia
- w łóżku się nie je..
- zapamiętam to sobie. Możesz zapomnieć o jakimkolwiek śniadaniu do łóżka.
- bywa - westchnęłam i zaczęłam jeść swoją porcję.
- no nawet na mnie nie zaczekałaś - oburzył się
- ciesz się że uwzględniłam się w jadłospisie - pokazałam mu język, na co on odpowiedział tym samym
- dobre to było - podsumował odstawiając talerz do zlewu.
Automatycznie moje samouwielbienie podskoczyło o kilka kresek do góry. Pozmywałam naczynia i pościerałam blaty, po czym oparłam się o jeden z nich i popijając zimną coca-cole obserwowałam jak Piter męczy się z jakąś grą. Dopiero teraz zauważyłam jaki jest przystojny. Idealne rysy twarzy, piękne niebieskie oczy, a do tego tak śmiesznie marszczy czoło gdy próbuje się na czymś skupić. Umyłam pustą już szklankę i wyszłam na balkon. Stanęłam przy balustradzie i obserwowałam tętnicący życiem rzeszowski rynek. Dzieciaki bawiły się przy fontannie, starsze panie ucinały sobie pogawędkę w cieniu rozłożystych drzew. W oddali było słychać przejeżdżające samochody. Gdzieś przez barierę parku przebił się sygnał pogotowia ratunkowego pędzącego do pacjenta.
Nawet nie zauważyłam gdy na balkonie pojawił się również Piotrek. Stanął za mną i oparł swoje dłonie o barierkę.
- na co tak patrzysz ?
- próbuje zapamiętać każdy szczegół tego cudownego miejsca. Bo raczej nie prędko tu wrócę - odparłam z wymuszonym uśmiechem
- kiedyś zamieszkamy w jeszcze piękniejszym. Zaufaj mi - delikatnie musnął wargami mój policzek. Mozolnie odwróciłam się przodem do niego
- obiecujesz? - spojrzałam mu głęboko w oczy
- obiecuje.
Jakby na potwierdzenie swoich słów złożył nieśmiały pocałunek na moich ustach. Jednak ta nieśmiałość bardzo szybko przerodziła się w pożądanie i namiętność.

niedziela, 27 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 36, znam kogoś fajniejszego



Szłam przez zamarznięte jezioro. W oddali widziałam już czekającego na mnie Piotrka. I wszystko byłoby dobrze gdym za sobą nie usłyszała znajomego głosu. Głosu mojego teraz już pewnie byłego przyjaciela. Głosu Kamila. Kamila, z którym niegdyś dzieliłam wszystkie troski i radości. Kamila, z którym godzinami potrafiłam gadać przez telefon o głupotach. Kamila, który niespodziewanie wpił się moje usta pewnego dnia na dworcu kolejowym. 
-Majka zawróć, lód robi się coraz kruchszy - wołał
I jakby na potwierdzenie jego słów usłyszałam skrzypnięcie zmrożonej wody pod swoimi stopami. Lód powoli zaczął pękać, a w mojej głowie szalał tajfun przerażenia. Serce zaczęło łomotać niczym flaga na wietrze. Z obu stron słyszałam głośne nawoływania. Bliżej miałam do Kamila, jednak twardo stąpałam po lodzie w stronę Piotra. Krok za krokiem zbliżałam się do siatkarza. Jednak pękanie lodu wcale nie ustępowało. Rozłamywał się na coraz mniejsze kawałki stwarzając obraz toru przeszkód. Co jakiś czas przeskakiwałam z jednego kawałku kry na drugi. I już miałam wchodzić na brzeg, już czułam dłoń Piotrka. Jeden nieuważny ruch i wylądowałam w lodowatej wodzie. Schodziłam na dno, jak dziurawa łajba. Tonęłam. A najgorsza była towarzysząca przy tym myśl, że miałam wybór, że mogłam zawrócić. A teraz co? Nie mam nic. Nie mam Piotrka. Tonę. Umieram.


- Majka, wstawaj, kochanie - poczułam jak ktoś delikatnie przejeżdża kciukiem po moim policzku. 
Otworzyłam zaspane oczy, a widząc uśmiechniętego siatkarza mocno się wtuliłam się w jego klatkę piersiową, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Łza szczęścia, bo to był tylko sen.
- hej, słońce co się stało? - odgarnął kosmyki moich jasnych włosów i założył je za ucho.
- po prostu miałam zły sen - odparłam krótko. 
- złe sny nigdy się nie spełniają - zaśmiał i cmoknął mój nosek.
- oby - cicho westchnęłam. 
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 12:56. Przetarłam oczy ze zdumienia, ale godzina się nie zmieniła. Zerwałam się z łóżka i zamknęłam się w łazience, po drodze zabierając z walizki spodenki i koszulkę. Szybko się ogarnęłam i równie szybko znalazłam się w kuchni. Włożyłam piotrkowy fartuszek i stojąc przed otwartą na rozcież lodówką zastanawiałam się nad dzisiejszym obiadem. 
- z samego wpatrywania obiadek się nie ugotuje - rzucił Piotrek obejmując mnie od tyłu w pasie. 
- to na co masz ochotę ? - obróciłam się do niego przodem i poprawiłam jego założoną na 'odczep się' koszulkę. 
- zjedzmy frytki z piersią kurczaka w ziołach prowansalskich. I już mówię na wstępie ja zajmuję się ziemniakami, bo znając twoje zdolności będę miał zamiast ketchupu twoją krew.
- dzięki Piotrze, jakiś ty wspaniałomyślny - wywróciłam oczami - idę do sklepu po to mięso. 
Zdjęłam fartuch i powiesiłam go na szyi siatkarza. Szybko wskoczyłam w moje sandałki i opuściłam mieszkanie. W mgnieniu oka dotarłam do sklepu mięsnego. Po dziesięciu minutach byłam już z powrotem w mieszkaniu Nowakowskiego. Weszłam do kuchni, ale nie zastałam tam nikogo. 
- jestem w łazience ! - krzyknął.
odłożyłam zakupy na blacie i poszłam za głosem. No tak, mój Piter trzymał pod zimną wodą swój krwawiący palec. 
- i niby to ja nie umiem posługiwać się nożem ? - zaśmiałam się szukając w szufladzie wody utlenionej i plastrów. 
- weź ten z Tygryskiem! - zrobił maślane oczka.
- zdurniałeś już do reszty - westchnęłam i polałam jego palec płynem odkażającym
- wiesz, że to strasznie piecze i szczypie ? - wykrzywił się
- panie Nowakowski niech się pan nie zachowuje jak dziecko - skarciłam go i zakleiłam ranę białym plasterkiem - do wesela się zagoi
- no ja myślę - uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek - a teraz chodź, bo na obiad przyjdzie Grzesiek z  Marysią.
Korzystając z tego, że jestem w łazience przeczesałam włosy i dołączyłam do krzątającego się po kuchni środkowego. Przygotowałam piersi z kurczaka, a Piter zajął się tymi nieszczęsnymi frytkami. Rozłożyłam talerze i sztućce w 'niby' jadalni. Wracając z powrotem do kuchni usłyszałam dźwięk dzwonka, więc poszłam otworzyć drzwi. Wpuściłam do mieszkania Kosoka i jego dziewczynę karząc zając im miejsce przy stole. Razem z Pitem nałożyliśmy danie na talerze i zaserwowaliśmy wykwintny obiad. Wzajemnie życząc sobie smacznego zaczęliśmy zajadać się najzdrowszym posiłkiem na świecie. 
- nigdy nie sądziłem, że Piotrek znajdzie sobie dziewczynę - zaczął Grzesiek, gdy wygodnie rozsiedliśmy się w salonie - to taki skryty chłopak.
- on skryty ? - zdziwiłam się - to ja chyba poznałam całkiem innego chłopaka. 
- może on jest jakiś podmieniony - zaśmiał się Kosa
- wypraszam sobie. Jestem jedynym w swoim rodzaju oryginałem. 
- miłość zmienia ludzi - podsumował Marysia
- Kosokówna, nie wymądrzaj się - zganił ją Piter - studiuje filozofie i postradała rozumy - mruknął pod nosem
- Nowakowski, a ty nie zastanawiasz się czasem nad sensem życia ? Bo ja bardzo często to robiłam i dlatego wybrałam filozofię. Ale dopiero pierwszy rok za mną, więc ciągle szukam tego sensu swojego ziemskiego życia - westchnęła Maria
- mój sens życia siedzi obok mnie na kanapie - Piotrek objął mnie ramieniem i sprzedał całusa w policzek.
- jakby to powiedział nasz Krzysiu : awwww! ale to był słodkie! - zacytował Grzesiek
- może i słodkie ale prawdziwe -  dodał Pit
- wszystko co prawdziwe nigdy nie jest słodkie.
- Ryśka, przestań z tym filozofowaniem - nalegał 
- no co? cała prawda - skwitowała swoje wypowiedzi studentka
- Grzesiek, zrób jej coś, bo ona rujnuje moją psychikę tymi swoimi wywodami - zaśmiał się Nowakowski.
- jasne stary - Kosa uśmiechnął się i zatkał usta Marysi namiętnym pocałunkiem. 
Przesiedzieliśmy na kanapie, szukając sensu naszego życia, przez następne dwie godziny. Potem pożegnaliśmy Kosoków i znów wróciliśmy do grzania kanapy. Tym razem tylko we dwoje.
- fajna ta Marysia. Ładna, mądra. Wie co chce robić w życiu - komplementowałam dziewczynę Grześka. 
- może i fajna. Ale znam kogoś fajniejszego.
- no słucham Piotrze. Zaskocz mnie - obróciłam się w jego stronę i z założonymi na piersiach rękami czekałam na odpowiedź. 
- mała, wygadana blondynka, która już przy pierwszym spotkaniu skradła moje serce. 
- myślisz, że ją znam ? - uniosłam brew do góry, a oczami wierciłam dziury w twarzy środkowego.
- zaraz Ci ją pokaże - uśmiechnął się i pomógł podnieść mi się z sofy. 
Rękami zasłonił mi oczy i prowadził gdzieś w głąb mieszkania. W końcu przystanął, ale nadal trzymał dłonie na mojej twarzy
- kocham, każdy kawałek jej ciała. Śliczne dołeczki w policzkach, błękitne oczy, zgrabny nosek, rumiane policzki, włosy zawsze pachnące bzem, idealne rysy twarzy, szczery uśmiech. Każdego ranka zachwycam się jej perfekcyjnie zbudowanym ciałem, długimi nogami. Każdą chwilę mógłbym spędzać napawając się zapachem jej słodkich perfum i  słuchając jej melodyjnego głosu. Kocham Ją, i chcę spędzić z nią resztę mojego ziemskiego jak i pozaziemskiego życia. 
Odsłonił moje oczy, które natychmiastowo wiedziały o kim mówi siatkarz. Mój mózg przetrawiał wszystkie wypowiedziane przez Piotrka słowa, jakby nie mógł w nie uwierzyć. Piotrkowe odbicie lustrzane stało za mną uśmiechnięte od ucha do ucha. 
- kocham Cię - obróciłam się do niego przodem.
- ja Ciebie też. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo - podniósł mnie i mocno przytulił. Oplotłam nogi wokół jego bioder i zatonęłam w jego niebieskich oczach, które po chwili zamknęły się, a jego usta szybko znalazły moje. 


piątek, 25 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 35, nie denerwuj mnie

- długo już nie śpisz? - spytałam widząc że Piotrek wlepia we mnie swoje niebieskie oczyska
- a może jakieś dzień dobry kochanie? - zaśmiał się pstrykając palcem w mój nos.
- dzień dobry kochanie - podparłam się na łokciach i niepewnie musnęłam usta siatkarza.
- co będzie na śniadanie? - delikatnie gładził dłonią moje plecy
- mhh. Proponuje pieczone żabie łódka w przepysznym sosie ewentualnie jakąś pieczoną kaczkę - powiedziałam całkiem poważnie
- a tak na serio ?
- Bozia rączki dała?
- dała. Inaczej nie kaleczyłbym siatkówki.
- ty i kaleczenie siatkówki? Piter jesteś wspaniałym środkowym - poczochrałam jego blond czuprynę - przydałoby ci się iść do fryzjera
- zapuszczam - wyszczerzył się.
Wygoniłam Piotrka do kuchni, a sama stanęłam nad walizką. Wybrałam krótkie dżinsowe spodenki i białą bokserkę. Nowakowski krzątał się w samych bokserkach i swoim firmowym fartuszkiem "KISS A COOK". Podeszłam do niego i wspinając się na palce pocałowałam go.
- Ja to chyba coraz częściej będę gotował w tym fartuchu - zaśmiał się
-ale tylko dla mnie - pogroziłam mu palcem.
Dokończył pieczenie naleśników i z całą ich stertą wysłał mnie na balkon, gdzie czekał nakryty już stolik. Usiadłam na jednym z dwóch krzeseł. Promienie słońca ogrzewały moją twarz. Po chwili dołączył do mnie również Piotrek obładowany słoikami dżemów i czekoladowych kremów. Ustawił je na okrągłym przeszklonym blacie i wzięliśmy się do jedzenia. Stos naleśników zniknął w mgnieniu oka
Odniosłam talerze do kuchni, po czym z powrotem wróciłam na balkon. Oparłam się o balustradę i przyglądałam czytającemu "Przegląd Sportowy" Piotrkowi.
- mówił Ci już ktoś że masz zajebiste nogi? - spytał nie odrywając wzroku od gazety
- nie?
- to ja Ci mówię. Myślałaś kiedyś nad zostaniem modelką? - odłożył magazyn, wyciągnął swoją długą rękę i przyciągnął mnie de siebie, tak że usiadłam mu na kolanach okrakiem
- z moim wzrostem to nie możliwe - zaśmiałam się układając dłonie na jego nagim torsie.
- a fotomodeling?
- a chciałbyś oglądać mnie na okładkach gazet?
- chciałbym - ułożył swoje dłonie na moich pośladkach
- a wiesz że te same zdjęcia oglądałaby połowa męskiej populacji naszego kraju?
- a o tym nie pomyślałem.
Przyłożyłam swoje czoło do jego i wpatrywałam się w jego oczy.
- wiesz że za kilka dni będziemy musieli się rozstać - wyszeptałam a po moim policzku popłynęła pierwsza łza.
- nie myśl o tym. Liga Światowa szybko minie - otarł słoną kroplę i pocałował mnie w policzek - prawie bym zapomniał. Mam coś dla Ciebie.
Wstałam z jego kolan i puściłam go przodem do mieszkania. Z szuflady w sypialni wyjął białą kopertę.
- otwórz - powiedział wręczając mi ją.
Zrobiłam to o co mnie prosił. Z środka wyjęłam dwa bilety na wszystkie środkamia LŚ w Katowicach. Rzuciłam kopertę i jej zawartość na kanapę, po czym mocno przytuliłam się do Piotrka.
- Kocham Cię
- Ja Ciebie też - podniósł mój podbródek i zatopił swoje usta w moich.
Niby nasz pocałunek trwał ułamek sekundy, ale przepełniała go magia. Magia naszej miłości. Miłości o której taka dziewczyna jak ja może tylko marzyć. A jednak czasem cuda się zdarzają. Piotrek obrócił mnie kilka razy dookoła, po czym odstawił na podłodze.
- zróbmy coś fajnego - zamyśliłam się chowając bilety z powrotem do koperty
- co masz na myśli?
- pojedźmy na zakupy ! - uśmiechnęłam się słodko, przez co miałam większe szansę aby mój pomysł wypalił.
- a co będę z tego miał? - zrobił zadziorną minę
- moją wdzięczność złotko. No Piter jak nie chcesz chodzic po sklepach to chociaż zawieź mnie do jakiejś galerii.
- i miałbym pozwolić zapłacić ci za zakupy?
- no raczej ty nie będziesz za nie płacił - poklepałam go po policzku
- i tu się zdziwisz kochana - klepnął mnie w pośladek i skierował do wyjścia z mieszkania.
Chwyciłam po drodze torebkę i zeszłam  na dół. Z tyłu kamienicy odnalazłam piotrkowy samochód. Oparłam się o drzwi czarnego BMW, ale nieoczekiwanie przywitał mnie alarm. Jak oparzona odskoczyłam od auta, a serce przyśpieszyło rytm swojego bicia.
- no gratuluje kochanie - naśmiewał się ze mnie Nowakowski
- weź już nic nie mów tylko wyłącz to cholerstwo bo mi uszy pękną.
Piotrek nacisnął jakiś guzik na swoich magicznych kluczach i wyłączył ten przeklęty alarm.
- już możesz - zaśmiał się.
Otworzyłam masywne drzwi i wskoczyłam do środka. Zapięłam pasy i czekałam aż środkowy łaskawie ruszy spod kamienicy. Ale zamiast on wsiadł do samochodu, ustawił sobie fotel i lusterka minęło dobre piętnaście minut. Przez następne pięć szukał jakiejś stacji radiowej.
- Millenium Hall czy Nowy Świat? - spytał odpalając silnik
- dla mnie mogą być oby dwie
- kpisz sobie? Jedziemy do tej pierwszej - rzucił i wyjechał z parkingu
- jasne szoferze.
Po długiej podróży i kilkunastu minutowym staniu w korku dotarliśmy do galerii. Nowakowski zaparkował swoje 'cudeńko' na podziemnym parkingu, po czym chwytając mnie za rękę wjechaliśmy windą na jedno z piętr Millenium Hall. Zauważyłam pociągającą wystawę w jednym ze sklepów i zaczęłam ciągnąć w tamtą stronę siatkarza.
- najpierw idziemy coś zjeść później będziesz latała po sklepach.
Błyskawicznie znaleźliśmy się na pietrze z jedzeniem. Na 'stoisku' KFC zamówiliśmy sobie kubełek kurczaka i pepsi po czym odnaleźliśmy wolny stolik i usiedliśmy przy nich. Na Piotrka od razu rzuciło się stado fanów obu płci. Gdyż tylko środkowy się z nimi "uporał" mogliśmy w spokoju zjeść nasz obiad.
- i dlatego wolę kupować przez internet - skwitował.
Zaraz po skonsumowaniu wszystkich skrzydełek ruszyliśmy na maraton. W każdym ze sklepów Piotrek na siłę płacił za moje zakupy. Gdy tylko przekraczaliśmy próg któregoś ze sklepów ekspedientki popadały w jakiś szał. Każda proponowała mi ubrania i przymilała się. Zresztą przecież ja za pewne też bym tak robiła gdybym spotkała kogoś sławnego. Po kilku godzinym chodzeniu po galerii wróciliśmy do mieszkania.
- teraz mów ile muszę Ci oddać - oznajmiłam Piotrkowi zostawiając torby w sypialni
- nic - wyszczerzył się i położył na łóżku
- Piotrek ! Przecież wydałeś kupe kasy na moje ciuchy
- dla mnie to sama przyjemność.
- Piotrze nie denerwuj mnie. Twoja mama kazała mi trzymać Cię krótko - stanęłam nad nim z surową miną.
- wystarczy mi buziak - uśmiechnął się. Nachyliłam się i pocałowałam go w policzek - słońce, chyba źle mnie zrozumiałaś.
Pociągnął mnie za rękę tak że wylądowałam na nim po czym przywarł swoimi ustami do moich.
- już lepiej. Idę wziąć prysznic a potem wybierzemy się do tego kina - cmoknął jeszcze moje czoło i zniknął za drzwiami łazienki.
Z jednej z toreb z dzisiejszych zakupów wyjęłam zwiewną sukienkę w kwiatowe wzory sięgającą do połowy uda. Z walizki wyciągnęłam żółte szpilki.
- Majka, weź mi przynieś ręcznik. Jest w szafie w sypialni, tej pierwszej od okna - poprosił siatkarz.
Szybko odnalazłam stertę ręczników. Wzięłam jeden z góry i niepewnie weszłam do łazienki. Pit stał jeszcze w kabinie prysznicowej. Podałam mu beżowy ręcznik i chciałam opuścić pomieszczenie, ale środkowy skutecznie mi to uniemożliwił. Jednym ruchem obrócił mnie przodem do siebie. Z uśmiechem na twarzy pogładził mój policzek i schował niesforny kosmyk moich włosów za ucho.
- nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie - powiedział z nieopisaną czułością w głosie.
Chwilę później poczułam jego usta na swoich. Wtuliłam głowę w jego mokry jeszcze tors. Wyszłam z łazienki i od razu udałam się do sypialnii. Zdjęłam spodenki i bluzkę, po czym powoli zakładałam swoją sukienkę. Oczywiście na moje nie szczęście Piotrek skończył siedzenie w łazience i oparty o framugę drzwi obserwował moje mozolne zakładanie ubrania.
- pomóc? - podszedł do mnie z wielkim uśmiechem.
Skinęłam głową i pozwoliłam aby siatkarze zasunął zamek w mojej sukience. Po tym jak już to zrobił ucałował jeszcze mój obojczyk i udał się do szafy aby wybrać dla siebie jakieś ubrania. Wsunęłam stopy w szpilki i poszłam do łazienki. Rozczesałam włosy i zrobiłam delikatny makijaż.
- którą mam ubrać? - do pomieszczenia wpadł Piotrek z dwoma koszulami.
- a jakie spodnie masz na sobie?
- czarne dżinsy - przyłożył koszule jedną po drugiej do swojego ciała.
- weź tą czarno białą - uśmiechnęłam się i zaczęłam spryskiwać swoją szyję perfumami.
- dziękuje kochanie - pocałował mnie w policzek i zdjął T-shirt który miał na sobie odsłaniając przy tym swoje umięśnione ciało - na co tak patrzysz?
- cieszę się twoim widokiem.
- wieki spędzone na siłowni zdały rezultat - zaśmiał się.
Podeszłam do niego i zapięłam guziki jego koszuli.
Wrzuciłam do torebki portfel i telefon po czym opuściliśmy mieszkanie. Postanowiliśmy przespacerować się. Po dwudziestu minutach doszliśmy na miejsce. Piter kupił bilety na jakąś komedię romantyczną oraz popcorn i cole. Weszliśmy na kinową sale i czekaliśmy na rozpoczęcie seansu. Większości z filmu nie pamiętam. Za bardzo pochłonęła mnie rozmowa z siatkarzem. Z budynku kina wyszliśmy po dwudziestej. Zdecydowaliśmy pospacerować jeszcze po Rzeszowie.
- kiedy wyjeżdzasz do Spały ? - spytałam siadając na jednej z parkowych ławeczek
- w poniedziałek - Nowakowski objął mnie ramieniem
- co ty na to abym pojechała w niedzielę pociągniem. Ty nie musiałbyś jeździć w tą i z powrotem. Odpocząłbyś sobie.
- nie podoba mi się ten twój temat - powiedział z grymasem na twarzy
- nalegam - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek
- zastanowie się. A teraz wracajmy już do domu.

środa, 23 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 34, krew Ci do mózgu napłynęła

Obudziłam się w pustym łóżku Muszę przyznać, że cholernie mi się to nie podobało. Chciałam nacieszyć się jego obecnością póki jeszcze mam go przy sobie. Rozciągnęłam 'zaspane' mięśnie i opuściłam sypialnie. Zastałam Pita w salonie, na kanapie w dość dziwnej pozycji. Nogi zwisały mu przez oparcie skórzanej kanapy, a głowa 'dryfowała' kilkanaście centymetrów nad puszystym dywanem. W rękach trzymał dżojstik i rozgrywał swoją drużyną bardzo ważny mecz w Fife. Zapowiada się arcyciekawy dzień spędzony na kanapie. Niby nie mam nic przeciwko takiemu naszemu leniuchowaniu, ale gdy na dworze szaleją ciepłe promienie słońca to aż żal siedzieć w domu.
- jadłeś już? - spytałam otwierając lodówkę.
- tak - odparł krótko nie odrywając wzroku od telewizora
Jestem niemal w stu procentach pewna, że nawet gdybym paradowała po domu nago wie zwróciłby na mnie najmniejszej uwagi. Ba! Nawet atak Niemców by tutaj nic nie zdziałał.
- długo jeszcze będziesz grał? - zrobiłam sobie kanapki i usiadłam na obrotowym fotelu - zbliża się południe. Wyjdźmy na spacer. Piotrek słuchasz mnie? - zero reakcji z jego strony - krew Ci do mózgu napłynęła? - zażartowałam
Wkurzona jego brakiem zainteresowania moją osobą podeszłam do telewizora i wyciągnęłam wtyczkę z kontaktu.
- Majka! No przecież gram - oburzył się
- o wybacz jakoś nie zauważyłam - rzuciłam oschle i zniknęłam za drzwiami sypialni.
Wyjęłam z walizki szorty i koszulkę, po czym szybko przemknęłam do łazienki, nokautując przy tym czekającego przy sypialnianych drzwiach Nowakowskiego.
- Majka, porozmawiamy ? - środkowy zaczął dobijać się do drzwi
- a co przegrałeś w Fife i potrzebujesz pocieszenia ? - zapytałam z ironią w głosie zakładając ubrania.
Usłyszałam otwierające się drzwi, a po chwili wyłonił się zza nich Piotrek. Spojrzał tym swoim wzrokiem pełnym żalu i smutku.
- przepraszam kochanie - wyszeptał tuląc moje ciało do swojego - obiecuje że po obiedzie zabiorę Cię na spacer, a później to już niech zostanie niespodzianką - uśmiechnął się tajemniczo
- i tym chcesz mi wynagrodzić dzisiejszy samotny poranek?
- przepraszam Cię jeszcze raz - uniósł mój podbródek, a ja zatopiłam się w jego niebieskich tęczówkach, po chwili poczułam jego usta na swoich.
I jak tu nie wybaczyć takiemu 'draniowi', który potrafi tak przebaczyć? Nie wiem jak wy ale ja po prostu nie potrafię się na niego gniewać. I może jestem zbyt uległa, ale jakoś się muszę nauczyć z tym żyć.
- chodź zrobimy obiad - pociągnął mnie za rękę do kuchni. 
Usiadłam na blacie kuchennej wysepki i obserwowałam jak siatkarz lekko porusza się po kuchni. Z szuflady wyciągnął fartuch z napisem "kiss a cook" i szybko założył go na siebie. Z innej szuflady wyjął czape szefa kuchni.
- wyglądasz już jak kucharz więc weź się już do pracy bo głodna jestem - pogoniłam go.
- a ty?l - wskazał na mnie palcem po czym pstryknął mnie w nos.
- wiesz ja jestem jeszcze młoda. Wiele się jeszcze muszę nauczyć - pokazałam mu język
- sugerujesz że jestem stary? - stanął między moimi nogami o oparł dłonie o blat.
- stary nie, ale starszy tak - wyszczerzyłam się
Błyskawicznie jego lewa ręka znalazła się na moich lędźwiach, a prawa błądziła po moim udzie. Przyciągnęłam go bliżej i zarzuciłam ręce na jego szyję.
- to co mi dzisiaj ugotujesz? - spytałam widząc jak jego twarz bardzo szybko zbliża się do mojej.
- a na co moja ulubiona klientka na ochotę? - pocałował mnie w policzek a potem w szyję
- spaghetti - uśmiechnęłam się pod nosem.
W końcu nasze usta złączyły się w pocałunku. To był jak dotąd nasz najpiękniejszy. Nasze języki toczyły nieustanną walkę o dominację. Czułam że włożyliśmy w to dzieło całe nasze serce.
- kocham Cię.
- Ja Ciebie też. Alee..
- dopiero co zaczęliśmy ze sobą chodzić a ty już masz jakieś ale - westchnął
- no głodna jestem. Zabierz się już za ten obiad - zaśmiałam się i popchnęła go delikatnie.
Skradł mi jeszcze causa i wziął się do pracy.
Oczywiście nasze, to znaczy Piotrka, gotowanie, bo ja siedziałam sobie na blacie, nie obyło się bez wygłupów. Mi stąd mi zowąd Piter odwrócił się i umazał czubek mojego nosa sosem. Makaron do spaghetti latał po całej kuchni ale w końcu Pitowi udało się dokończyć obiad. Ogarnęłam trochę lubinie i usiedliśmy przy stole.
- i jak? - zapytał gdy przeżułam już kilka kęsów.
- do Gordona Ramsay'a to Ci jeszcze daleko - zaśmiałam się
- ja nawet Makłowiczowi do pięt nie dorastam - podsumował swoje umiejętności kulinarne
- ale od Gessler jesteś lepszy.
Gdy tylko pozmywaliśmy po obiedzie wzięłam lustrzankę i okulary przeciwsłoneczne. Piotrek zamknął mieszkanie i wyszliśmy na miasto. W czasie naszego spaceru zadzwoniłam do taty. Zamieniłam z nim kilka słów i rozłączyłam się.
- mogę Ci zrobić zdjęcie? - zapytał Piter zdejmując z mojej szyi aparat.
Wskazał mi na jedną z parkowych fontann. 
- Anja Rubik może się przy tobie schować - uśmiechnął się i objął mnie ramieniem pokazując przy okazji zrobione zdjęcia.
Oczywiście dzisiaj również kilka zdjęć Nowakowskiego padło moim łupem. Spacerowaliśmy tak blisko cztery godziny. Aż w końcu zatrzymaliśmy się przed jakimś klubem.
- gdzie jesteśmy ? - spytałam gdy Piotrek otwierał drzwi od lokalu
- idziemy na kręgle - uśmiechnął się i złapał moją dłoń.
- tylko że ja nie umiem grać - oburzyłam się
- to ja cię naucze - na jego twarzy malował się jeszcze większy uśmiech niż wcześniej.
Nowakowski uregulował wszystkie opłaty i poszliśmy odebrać buty. Na szczęście obyło się bez żadnych wpadek i pracownik bez problemu odnalazł parę dla Piotrka. W barze kupiliśmy napoje i stanęliśmy przy naszym torze.
- pokaż co potrafisz - zaśmiał się Pit sącząc swoją cole.
Wzięłam kule w obie ręce i stanęłam w rozkroku. Z impetem rzuciłam ją przed siebie, ale ona zboczyła z toru i zniknęła nie przerwacając żadnego z kręgi.
- patrz mała jak to się robi - zaczął się naśmiewać, po czym jak profesjonalista zaliczył swoją kolejkę - choć naucze Cię.
Ustawił mnie po środku toru i pokazał jak chwycić kule. Mocno mnie objął i pomógł wykonać rzut.
- a jakieś podziękowanie za lekcje? - wystawił swój policzek
- sory mistrzu telefon Ci dzwoni.
Podałam mu jego komórkę na której wyświetliło się zdjęcie Zibiego. Piter szybko z nim porozmawiał i wrócił do mnie.
- nasz samotnik już nie jest sam - rzucił z wielkim smile'm na twarzy - wpadnie tutaj z tą swoją Aśką, Grzesiek przyjdzie z Marysią. No i Krzysiek z Iwoną. Przepraszam że znów nie spędzimy tego wieczoru razem.
- nic nie szkodzi - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
Po kwadransie siedzieliśmy już w ósemkę i ustalaliśmy zasady gry. Postanowiliśmy zagrać parami. Kelner przyniósł ogromną pizzę wiem w między czasie zajadaliśmy się włoskim przysmakiem. Pierwszą kolejkę zaczynały panie. Kosokowa zbiła wszystkie kręgle, Ignaczakowej zostały dwa, nowe Bartmanowa strąciła tylko trzy, a mi został jeden. Później rzucali mężczyźni. Każdy z naszych mistrzów zdobył maksimum punktów. Po kilku kolejkach wygrał Igła z żoną. My byliśmy na drugim miejscu, Kosa z Marią na trzeciej. A ostatni był Zbyszek z Joanną. Tym razem darowaliśmy atakującemu karnego zadania.
- Zbychu będziesz mógł opowiadać dzieciom że poznałeś ich matkę po tym jak przegrałeś w wyścigach K5o - naśmiewał się Igła
Do mieszkania wróciliśmy przed 23. Od razu weszłam pod prysznic, a potem rzuciłam się na łóżko i zasnęłam z myślą że mam obok siebie najwspanialszego faceta pod słońcem.
- to co jutro robimy? - położył się obok mnie i objął swoim ramieniem
- pójdźmy do kina - westchnęłam na wpół śpiąca
- ale sami - dodał Pit calując moją skroń.

niedziela, 20 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 33.

Piotrek poszedł otworzyć a do mieszkania wpadł Kosa, Bartman i Igła.
- Piter słyszałem że dziewczynę masz więc przyszedłem zobaczyć to cudo. Zbyszek strasznie się zachwycał tą dziewczyną - do salonu wszedł wiecznie uśmiechnięty Krzysztof - o mama mija jaka śliczna dziewczyna! - libero aż klasnął w dłonie.
- Krzysiu bo mi się dziewczyna czerwieni - zaśmiał się Pit i delikatnie mnie przytulił.
- z rumieńcem wygląda jeszcze piękniej - kontynuował swoje Ignaczak.
- Krzychu bo wrócisz do żony - do akcji wkroczył Grzesiek.
- może się czegoś napijecie? Kawk? Herbata? Sok? Cola? - zaczęłam wymieniać.
Każdy z chłopaków złożył zamówienie po czym rozsiedli się na kanapie i grali na PlayStation w jakąś grę wyścigową. Dołączyłam do nich z napojami i wcisnęłam się w obrotowy fotel obok Piotrka.
- to co może zrobimy jakieś zawody? - zaproponował Bartman.
Zgodziliśmy się i zaczęliśmy ustalać co zrobi przegrany. W końcu błysnęłam inteligencją i wymyśliłam że ten kto przegra stawia dla wszystkich pizzę. Nowakowski znalazł kartki i rozpisał tabelkę na punkty. Każdy musi zagrać z każdym a kto zdobędzie najmniej punktów przegrywa. Tylko że jest jeden mały problem
- ja nie umiem grać! - krzyknęłam
- czasem to ja nie rozumiem tych kobiet - westchnął Igła
- Ja ci pomogę - zaproponował Piotrek.
- no więc najpierw gra ta dziewczyna Pita i Kosa - zarządził Krzysiek.
- to jest Maja - Zibi wywrócił oczami.
- Pszczółka Maja, sobie lata ooo,zbiera nektar dziś na kwiatach, a tam Piter, w tulipanie, czeka sobie na śniadanie - libero zaczął nucić słynną piosenkę zespołu Akcent.
Patrząc na wywijącego tyłkiem Igłę wszyscy zgodnie przybiliśmy sobie facepalm'a. W końcu przyszedł czas na mój pierwszy wyścig. Chwyciłam dżojstik i poczułam jak Nowakowski obejmuje mnie ramieniem. Wywierciłam sobie idealną pozycję.
- ja ci będę strzelał a ty tylko kieruj. Tu masz gaz a tu hamulec. Uważaj na zakrętach i unikaj strzałów. Ty jesteś tym na górze - informował mnie Piter.
- grasz czy oddajesz walkowerem ? - niecierpliwił się Grzesiek.
- wy jako siatkarze, sportowcy, powinniście wiedzieć że nigdy, ale to prze nigdy nie wolno się poddać bez walki - wygłosiłam swoją popisową mowę. Brakowało tylko z tylu polskiej flagi i jakieś melodyjki. Mogłabym pracować w rządzie, a nawet być prezydentem. Ależ mam ambitne marzenia.
- jezu dziewczyno ile ty masz lat? - Igła załamał ręce
- osiemnaście - wyszczerzyłam się
- no właśnie. A gadasz jakbyś miała co najmniej trzydzieści.

Gdy już zdążyliśmy się pięć razy pokłócić i pogodzić zaczęliśmy grać. Na początku nie szło mi najlepiet ale w końcu udało mi się pokonać Kosoka.
- Żryj gruz ruda małpo ! - krzyknęłam triumfalnie
- hej ty Majeczko jajeczko nie zapędzaj się tak. Teraz grasz ze mną i żaden Pituś już ci pomagać nie będzie.
Tym razem miałam zmierzyć się z niepokonanym Zbigniewem. Po usłyszeniu miliona ciepłych słów wypowiedzianych do mojego ucha przez Piotrka zdołałam wygrać z atakującym. W szale radości rzuciłam się na mojego środkowego, a nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.
- dzieci drogie możecie przestać ? - jęknął Krzysiek
- a ty się niby z żoną nie całujesz co? - oburzył się Piter.
- daj się im nacieszyć sobą - poparł nasze zachowanie Kosa.
Igła tylko machnął ręką i wróciliśmy do gry. Po blisko dwu godzinnej batali został mi ostatni wyścig. Moim przeciwnikiem miał być nie kto inny jak mój własny osobisty prywatny Piotruś. I jakże mogłoby być inaczej gdyby ten mój Piotruś nie dał mi wygrać. Takim oto sposobem Majka Rej pokonała czterech rzeszowskich gigantów wyścigów samochodowych. Brakowało oczywiście fanfarów na cześć mistrza, ale miałam tą satysfakcję że to Zbyszek stawia pizzę dla wszystkich.
Po kolejnej porcji leków wydzielonych przez Nowakowskiego wyszliśmy na miasto aby Bartman mógł wreszcie zafundować nam kolację.
Siatkarze zamówili największe porcję. Atakujący patrzył na nas spod byka widząc jak rachunek do zapłacenia ciągle wzrasta.
- nie martw się Zibi ja wezmę tylko małą pizzę i cole - poklepałam go po ramieniu
- o dzięki Ci Panie Boże - zaironizował. Widząc jak kelnerka znosi już kolejny placek ciasta z dodatkami załamał ręce - chociaż kelnerka ładna - westchnął.
- Zbyszek! - skarcił go Igła - a ta twoja dziewczyna, jakże jej tam było.. no ta.. Pit pomoż..
- No ta.. kurde.. nie przypomnę sobie..
- ale przecież on nie ma dziewczyny ! - w rozmyślenia chłopaków wtrącił się Grzesiek.
- no co ty nie powiesz - Igła wywrócił oczami - hej słuchajcie - wstał ze swojego miejsca i zwrócił się do klientów pizzerii - ten oto tu osobnik płci męskiej Zbigniew Bartman jest wolny. Więc wszystkie panny i mężatki które chcą się oderwać od szarej rzeczywistości, wiecie co mam na myśli, co nie? - zabawnie poruszył brwiami - więc wszystkie te panie proszone są o zgłoszenie się o tutaj do tego stolika.
- Ignaczak! Odbiło Ci? - wydarł się obiekt westchnień, a do stolika zaczęła ustawiać się coraz większa kolejka.
- ja tu chce ci pomóc a ty do mnie z pyskiem wychodzisz. Nikt nie podziękuje biednemu Krzysiowi - zasmucił się libero.
- załatwiłem tą salę - zaśmiał się Kosa - chodźcie czas zacząć przesłuchania.
- wy jesteście na maxa pojebani - westchnął Bartman
- teraz się zorientowałeś dopiero?
Ruszyliśmy na zaplecze i weszliśmy do wskazanego przez kelnera pomieszczenia. Od razu koło drzwi ustawiła się kolejka potencjalnych partnerek dla Zbyszka. Wystrój niczym z telewizyjnego Mam Talent w wersji oszczędnościowej.
Z każdą minutą zaczynałam się ich bać. Nie miałam zielonego pojęcia co tym Debilom może jeszcze wpaść do tych ich niewielkich mózgów. Czasem podejrzewam że oni mogą być na jakiś dopalaczach lub innych tego typu środków.
- niech przedstawienie się zacznie - ogłosił swoim podniosłym poważnym głosem przewodniczący jury mister Igła - ZAPRASZAM PIERWSZĄ KANDYDATKĘ.
Do pomieszczenia weszła około dwudziestodwuletnia szczupła brunetka. O idealnych kształtach i prześlicznych wielkich brązowych oczach. Chłopaki wpatrzeni byli w nią jak w mecz Realu i Barcelony, a muszę dodać że takie spotkania oglądaliby godzinami.
- mogłaby się pani przedstawić - przejęłam inicjatywę gdyż nie chciałam spędzić całej nocy na wybieraniu partnerki dla Zibiego.
- Gośka Tkaczyk - uśmiechnęła się.
- dlaczego powinniśmy wybrać panią? - kontynuowałam przesłuchanie.
- jestem wielką fanką siatkówki - aż podskoczyła z radości - mam nawet tatuaż związany z tą dyscypliną. Chcecie zobaczą?
- jasne - wtrącił Grzesiek.
Gosia zdjęłam koszulę i została w samej bardzo obcisłej bokserce spod której niesfornie wystawał jej koronkowy stanik. Uniosła do góry dół bluzki i ukazał się wytatuowane literki.
- CR7? - zapytał lekko zdziwiony Bartman czytając czarny napis.
- no tak. Christiano Ronaldo i on ma siódemkę na koszulce - zaczęła wyjaśniać.
- dziękuje skontaktujemy się z panią - wtrąciłam
- a to ja zostawię numer telefonu.
- nie trzeba. Do widzenia - Igła dosłownie wyrzucił ją za drzwi.
- jak Christiano jest siatkarzem to Ja kim jestem? - zamyślił się atakujący
- dorosłym facetem bez dziewczyny - wtrącił Piter
- bo tu nie ma odpowiedniej!
I to prawda. Do dwudziestej drugiej szukaliśmy odpowiedniej dziewczyna z którą Zibi mógłby pójść na randkę i niestety się nie udało. Wszystkie były albo za brzydkie albo były napalonymi fankami siatkówki i gdy tylko przekroczyły próg zachowywały się jak mucha która wpadła w lep. A jeżeli już znaleźliśmy jakąś która mogłaby się nadawać któreś z nas musiało mieć jakieś ale i odprawiało kandydatkę z kwitkiem. Zawiedzeni opuściliśmy pizzerię dziękując wszystkim za możliwość zorganizowania tego show. Zbyszek uregulował rachunek i wyszliśmy na ciepłe rzeszowskie powietrze. Nie obyło się bez wpadki. Zagadany Bartman który prowadził głośmy monolog sam ze sobą wpadł na jakąś dziewczynę. Od razu dało się wyczuć między nimi iskry. Iskry zauroczenia. Niczym na chemii gdy siedzisz koło chłopaka który od dawna zajmuje twoje serce.
- jestem Zbyszek - przedstawił pre kobiecie przyklejając przy tym do swojej twarzy jego najlepszy uśmiech.
- Joanna.
- to my może nie będziemy przeszkadzać - oznajmił Igła - tylko grzecznie panie Bartman.

czwartek, 17 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 32.

Wyszłam z mieszkania i zarzuciłam kaptur bluzy na głowę. Z nieba coraz częściej spadały krople deszczu. Rozpętała się niezła ulewa. Ale miałam to gdzieś. Szłam dalej. Nie myśląc o tym że przemokłam już do suchej nitki. Ciągle miałam w głowie słowa Bartmana. Może i faktycznie on miał rację. Może ja jestem za młoda. Piotrek w tym roku kończy dwadzieścia pięć lat. Chce się zaangażować, założyć rodzinę. A ja? Ja mam ledwie osiemnaście lat. Moim priorytetem jest szkoła, a nie założenie rodziny. Tylko że jest jeden malutki, malusieńki problem. Taki tyci tyci. Ja się chyba zakochałam.. zakochałam się w Piotrze Nowakowskim. Ale nie tak jak zwykła fanka, która jest zauroczona jego wspaniałą grą, muskularną budową ciała i nieziemskimi rysami twarzy. Ja go kocham tak inaczej. Tak jak jeszcze nigdy nikogo nie kochałam.
- Majka, wreszcie Cię znalazłem! - obok mnie pojawił Piotrek - wróć ze mną do domu. Porozmawiajmy na spokojnie.
Wokół nas zgromadziło się nieźle kółko różańcowe. Wszyscy z zapartym tchem czekali na decyzję którą podejmę. Czułam się strasznie dziwnie. Nie mogłam znieść wzroku tych wszystkich ludzi. Przerzucałam wzrok z osoby na osobę. Starsze kobiety kiwały głowami w stronę Piotrka, dając mi do zrozumienia że mam mu ulec. Młodsze fanki Nowakowskiego mogłyby zabić mnie spojrzeniem.
- Majka.. wszystko już będzie dobrze. Nie płacz - przytulił mnie do siebie
- nie płacze. To tylko deszcz - uśmiechnęłam się lekko.
Pociągnęłam nosem. No fajnie. Jestem przemoknięta i prawdopodobnie chora. Pit widząc mój stan ściągnął swoją bluzę i narzucił na moje ramiona. Okrągły wieniec gapiów zaczął się przerzedzać.
- dziękuje.
- wracajmy - objął mnie ramieniem - nie chce żebyś była chora.
Deszcz zaczął ustawać. Niby mamy początek lipca ale pogoda jest jak wczesną wiosną lub jesienią. Ciemne chmury zakryły słońce co jeszcze gorzej wpływało na mój nastrój.
Weszłam do mieszkania i od razu rzuciła mi się w oczy twarz Bartmana. Tego Bartmana przez którego jak głupia opuściłam mieszkanie. Ale ja po prostu inaczej nie mogłam. Musiałam jakoś odreagować.
- Maja, ja Cię bardzo przepraszam. Nie chciałem żeby to tak wyszło.
- przeprosiny przyjęte - uśmiechnęłam się do niego. Ale po chwili przeszły mi dreszcze i głośno kichnęłam.
Piotrek przyniósł mi jakieś suche ubrania i szybko kazał się przebrać. Zbyszek w tym samym czasie skoczył do apteki. Tak, mnie też to zdziwiło.. z własnej nie przymuszonej woli zaoferował pomoc dziewczynie swojego kumpla, którą chwilę wcześniej próbował wybić mu z głowy. Gdy tylko zmieniłam mokre ubrania na cieplutkie dresy i piotrkową koszulkę usiadłam na kanapie z kubkiem gorącej herbaty. Sekundę później do mieszkania wpadł Zibi z reklamówką tabletek, syropów i jakiś saszetek. Doktor Nowakowski od razu zaparzył mi ziółka, rozpuścił biały proszek i wydzielił kilka tabletek.
- poradzicie sobie dzieciaki? - zaśmiał się Barman żegnając się z nami.
- chyba tak. Wrazie czego będziemy dzwonić - rzucił Piter.
Zbigniew opuścił mieszkanie środkowego. Piotrek usiadł obok mnie i przysunął się jak najbliżej mógł.
- Nowakowski ty lepiej się odsuń bo cię zaraże - odepchnęłam go lekko od siebie tak że położył się na sofie.
Jednym spytnym ruchem pociągnął mnie za sobą tak że wylądowałam na jego torsie.
- pieprzyć chorobę - wyszeptał mi do ucha i namiętnie pocałował.
I teraz przemknęło mi przez głowę to czego bałam się najbardziej. Stosunek płciowy. Odepchnęłam tą myśl jak najdalej i powoli zeszłam z klatki piersiowej siatkarza. Usiadł i okryłam ciało ciepłym pluszowym kocem. W roku znalazłam logo ASSECO Resovii Rzeszów.
- nawet koce macie klubowe ? - podstawiłam mu pod nos ciemny pled.
- dziewczyno my nawet bokserki mamy klubowe - zaśmiał się - chcesz zobaczyć?
- nie dzięki - uniosłam brew do góry.
Sięgnęłam po paczkę chusteczek i dokładnie wysmarkałam nos. Siedzieliśmy w ciszy. Ja nie miałam siły się odezwać, Piotrek nie wiedział jak zacząć temat. Chciałam przerwać tą krępującą chwilę i sięgnęłam po pilot do telewizora. Już miałam włączać odbiornik ale Nowakowski szybko odebrał mi czarny prostokąt z guziczkami.
- Majka, chcę żebyś wiedziała, że różnica wieku między nami nie sprawia mi problemu. No chyba że tobie to nie odpowiada - powiedział niepewnie spuszczając głowę na dół.
- Piotrek, kocham Cię.
Sama nie mogłam uwierzyć w to co powiedziałam. Jakoś tak te słowa same opuściły moje usta. Ale nie żałowałam. Byłam szczęśliwa że wreszcie to z siebie wydusiłam. Środkowy ocknął się i podniósł swoją blond czuprynę do góry. Napotkałam jego niebieskie oczy. Oczy przepełnione niepewnością, troską i miłością.
- Piotrek powiedz coś..
- Ja.. Majka.. ja nie mogę uwierzyć.. to jest najpiękniejsza chwila w moim życiu.. - jednym pewnym ruchem przytulił mnie - kocham Cię Maj.
- ja ciebie też Pit - wyszeptałam mu wprost do ucha.
Oparłam głowę o ramie siatkarza i włączyłam telewizor. Nowakowski szybko przechwycił pilot i zaczął skakać z kanału na kanał. Zatrzymał się na jakimś filmie. Nudnym filmie. Bardzo bardzo nudnym filmie. Zanim seans się zaczął ja już spędzałam czas z moich kochanym Morfeuszem.

Obudziłam się i myślę sobie jaki piękny ranek, a tu już popołudnie. Przespałam cały dzień. Fajnie. Zarzuciłam na siebie dresową bluzę i wyszłam z sypialni. W mieszkaniu cicho i głucho, a Pita nie ma. Na kuchennej wyspie zostawił kartkę w której poinformował mnie że wyszedł na zakupy. Obok zostawił mi porcję leków i kilka kanapek. Zjadłam przygotowane przez siatkarze śniadanie. Co z tego że jest grubo po szesnastej a ja jem śniadanie. Wakacje przecież mam, co nie? Później łyknęłam sobie tabletki
Wyszłam na balkon. Promienie zachodzącego słońca przyjemnie oświetlały moją cerę. Pogoda niczym nie przypominała wczorajszej ulewy. No tak, przecież po burzy zawsze wychodzi słońce. Wróciłam do sypialni i przebrałam się w rurki z cienkiego materiału. Pozbyłam się pitowej koszulki, zamieniając ją na zwiewną koszulę. Przeczesałam włosy, które później związałam w koka. Wyszłam z kamienicy i bez celu przemierzałam rzeszowski rynek. Usiadłam na ławce w pobliżu fontanny i napawałam się słonecznym powietrzem. W pewnym momencie mój bystry, sokoli wzrok wypatrzył Piotrka. Stał jakiś metr ode mnie więc dlatego go zauważyłam. Gapiłam się na niego kilka minut. A on twardo wpatrywał się w ekran telefonu. Postanowiłam zrobić mu kawał i szybko znalazłam w kontaktach jego numer. Odebrał po dwóch sygnałach

//
- Piotrek gdzie ty jesteś? Boję się.. ktoś się dobija do mieszkania..
- Majka spokojnie już idę.
//

Rozłączyłam się i wybuchłam śmiechem. Piotrek jak oparzony wbiegł do kamienicy. Pobiegłam za nim i zastałam go już w mieszkaniu. Biegał po wszystkich pomieszczeniach co chwilę wykrzykując moje imię. Oparłam się o framugę drzwi wejściowych i znów zaczęłam się śmiać. Pit właśnie przemierzał dystans sypialnia-salon więc szybko mnie ujrzał.
- Majka nic ci nie jest? Wszystko w porządku? Co się stało? - zasypał mnie pytaniami nie przestając tulić do siebie mojego drobnego ciała. Nie mogłam mu odpowiedzieć bo ciągle się śmiałam - zabije cię kiedyś Majka.. zabije.
- gdybyś widział swoją minę - zaczęłam parodiować zachowanie siatkarza.
- ja tu zawału dostawałem a ty sobie po prostu żarty robisz - obrażony usiadł na kanapie - a tak w ogóle to dlaczego ty byłaś na dworze?!
- bo się już dobrze czuje panie doktorze - stanęłam za kanapą i objęłam jego szyję swoimi rękami.
- Majka nie rób mi tego więcej. Nie żartuj sobie w ten sposób. Obiecaj mi to.
- obiecuje - pocałowałam go w policzek i zaczęłam wypakowywać zakupy.
Nieoczekiwanie dzwonek do drzwi rozległ się w całym domu.

niedziela, 13 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 31, jest dla Ciebie za młoda

- to ja Cię może oprowadzę - zaproponował i odstawił walizki na bok, po czym chwycił moją dłoń i zaczęliśmy spacer po mieszkaniu.

Przeszliśmy przez niedługi korytarz. Po jednej stronie wisiało zajmujące całą powierzchnie ściany lustro, po drugiej "schowana w ścianie" szafa.po prawej stronie były dwie sypialnie, a na przeciwko drzwi wejściowych łazienka. Po lewej salon połączony z czerwono-czarną kuchnią. Salon składał się z kanapy, dość obszernego obrotowego fotela, telewizora i półki na książki. Praktycznie przez całą długość salonu i kuchni przechodził balkon, a tam gdzie go nie było stał stolik i cztery krzesła, taka a'la jadalnia.
- zjesz coś ? - zapytał Pit buszując w kuchni.
- nie trzeba  - odpowiedziałam i zaczęłam rozglądać się po mieszkaniu.
Mój wzrok przykuły ramki ze zdjęciami. Podeszłam do półki gdzie były ustawione i wzięłam jedną fotografię do ręki.
- Piotrek kto jest ? - pomachałam zdjęciem przed samym piotrkowym nosem, po czym wskazałam na blondynkę obecną na fotografii.
- to jest już przeszłość - wziął ode mnie ramkę i wyrzucił ją do kosza, tak po prostu.. wyrzucił do kosza.
- Piotreek.. - jęknęłam - powiedz mi kto to był.. jesteśmy razem, to chyba nie powinniśmy mieć tajemnic.
- chodź - pociągnął mnie za rękę i usiedliśmy na kanapie - to była Sara. Moja była dziewczyna. Mieszkałem z nią, to dla niej kupiłem to mieszkanie, to z nią chciałem spędzić tutaj życie, ale niestety zostawiła mnie. Zginęła w wypadku samochodowym.. i nie myśl sobie, że jestem z tobą tylko po to aby zapełnić pustkę po niej. Bo tak nie jest. Z poprzedniego uczucia już dawno się wyleczyłem. A teraz mam ciebie i kocham Cię, Majka.
- mogę Ci zaufać ? - zapytałam niepewnie.
- możesz, skarbie - zapewnił i obsypał mój policzek pocałunkiem.
Wstaliśmy z kanapy i podeszliśmy do drzwi prowadzących do sypialni. Nowakowski wziął walizki, po czym weszliśmy do środka. Pokój był cudowny. Przeważały białe i fioletowe kolory. I może mi powiecie, że ta sypialnia jest urządzona męską ręką ? Bo według mnie raczej nie. Wzięłam szybko prysznic, po czym w piżamce wskoczyłam na łóżko środkowego. Po chwili dołączył do mnie również Piter. Przyległ do mojego ciała i objął mnie ramieniem. Na dobranoc musnął moje ramię, po czym usnęliśmy. Przynajmniej ja usnęłam, bo Piotrkowi, chyba sen nie był pisany tej nocy. Ciągle wiercił się na łóżku.
- hej, co się dzieje ? - chwyciłam go za rękę i splotłam nasze palce.
- jakoś tak naszły mnie myśli o Sarze i dopiero teraz uświadomiłem sobie, że ona przecież zginęła przeze mnie.. to ja chciałem aby szybciej wróciła tego wieczora.
- Misiek, nie wiem co się wtedy wydarzyło, ale nie możesz się obwiniać - czułam się głupio. Podświadomość mówiła mi, że Nowakowski nadal kocha swoją byłą dziewczynę.
- Majka przepraszam.. wiem, że jest Ci trochę dziwnie gdy Ci to mówię, bo teraz jestem z tobą, ale po prostu nie mam się komu wygadać.. - mocniej ścisnął moją dłoń.
- już dobrze, Piotruś  - pogładziłam go po policzku i ponownie wtuliłam się w jego tors.

Obudziły mnie hasały z kuchni. Otwarłam oczy i dostałam mini zawału. Bo przecież dokładnie słyszę odgłosy dochodzące z kuchni, ale środkowy ciągle śpi. I Majeczkę nagle tchnęła odwaga i wyszła z sypialni powoli kierując się do kuchni. Stanęłam i zamarłam. Przede mną stał sam Grzegorz Kosok w samych bokserkach. Pisnęłam przestraszna, a Piotrek w mgnieniu oka zjawił się obok mnie.
- co się stało ?  - zapytał zaspanym jeszcze głosem przeciągając przy tym swoje mięśnie.
Nie zdołałam wydusić się z siebie ani słowa, więc tylko wskazałam na szalejącego po kuchni Kosoka. Nowakowski wybuchnął śmiechem, ale potem zganił sam siebie i zaczął dyskusję z przyjacielem.
- ten noo, musisz mnie przenocować stary, za te kwiatki co Ci podlewam - tłumaczył Grzesiek
- trzy kaktusy na krzyż - zaśmiałam się pod nosem, ale Piotrek zmierzył mnie wzrokiem więc się ogarnęłam.
- a co się znowu stało ?  - powiedział kładąc nacisk na znowu.
- sąsiad z góry zalał mi mieszkanie i teraz mam remont - mruknął, ale po chwili jego wzrok przeniósł się na mnie - a ty to kto ?
 - Majka - uśmiechnęłam się i wystawiłam dłoń w jego kierunku.
- Piotrze czekam na wyjaśnienia - Kosa zwrócił się do przyjaciela, a mnie zacięło.. czy oni ? no oby nie..
- no to jest moja dziewczyna  - wyjaśnił mu
- dziewczyna tak ?
- no tak - wtrąciłam.
- no chodźcie tu misiaki  - Grzesiek wyszczerzył się, podszedł do nas i mocno nas wyściskał - wreszcie piter znalazłeś sobie dziołszkę.
Okej no i wcięło mnie w podłogę. Tego to się nie spodziewałam. Nigdy nie pomyślałabym, że najlepszy przyjaciel mojego chłopaka będzie mnie przytulał w samych bokserkach. Usiadłam przy kuchennej wyspie i czekałam, aż chłopaki łaskawie zakończą potajemną rozmowę. W końcu do kuchni wszedł Pit.
- Grzechu już nie będzie nam przeszkadzał. Wybywa do swojej dziewczyny - oznajmił i zaczął przygotowywać śniadanie.
Po chwili usłyszeliśmy tylko zadowolony głos Kosoka, który się z nami pożegnał i zniknął za drzwiami wejściowymi. Po śniadaniu zadzwoniłam do taty, powiedzieć, że żyję, a później ubrałam się w coś sensownego. Dołączyłam do Nowakowskiego grzejącego kanapę i chwilę poskakaliśmy po kanałach. Co z tego, że zbliżała się czternasta, a my nie mieliśmy żadnych planów.
Oparłam głowę o ramię siatkarza i wpatrzona w "Kuchenne Rewolucję" powoli usypiałam.
- nie śpij kochanie - środkowy delikatnie pocałował moją skroń.
Uniosłam głowę do góry i zatopiłam się w jego niebieskich tęczówkach. Niepewnie przejechałam ręką po jego policzku, po czym nieśmiało musnęłam jego usta swoimi.
- Piotrek słyszałem, że już przyjechałeś - usłyszeliśmy krzyk z wnętrza mieszkania. Odwróciłam się i ujrzałam Zbigniewa Bartmana. O niee, tyle siatkarzy na raz to trochę za dużo..
- czy wszyscy twoi koledzy mają klucze do twojego mieszkania ? -  szepnęłam mu na ucho
-  tylko Kosa i Zibi  - uśmiechnął się i wstał aby przywitać się z kolegą.
Zostałam w salonie na kanapie, a chłopaki burzliwie dyskutowali o czymś w kuchni.
- ale przecież ona jest dla Ciebie za młodaa - mruknął Zbyszek.
Nie wytrzymałam. Co jak co, ale on nie powinien wtrącać się do naszego życia. Wstałam i wybiegłam z mieszkania. Dałam upust swoim emocją, które buzują we mnie od samego przybycia do Rzeszowa.

czwartek, 10 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 30, Majka nie podrywaj.

Zajęliśmy miejsca na czerwonej skórzanej kanapie. Mateusz nie kazał nam na siebie zbyt długo czekać i już po chwili siedział na przeciwko mnie z nosem w menu.
- ja poproszę z ananasem - uśmiechnęłam się w stronę przystojnego kelnera.
- Majka nie podrywaj tak tego chłopaka - zaśmiał się Mati, gdy tylko kelner odszedł.
- już nie muszę nikogo podrywać - wytknęłam w jego stronę język i przytuliłam się do Piotrka.
- aż mi się rzygać chce z tej waszej miłości - westchnął
- pożyjemy zobaczymy. Na razie nie spotkałeś jeszcze tej jedynej - Pit objął mnie po czym odebrał zamówione pizze.
I jak zwykle z mojego talerza zniknęła może połowa okrągłego placka, a chłopaki już siedzieli najedzeni. Podstawiłam więc im moją porcję, którą również z zapałem od razu skonsumowali.
Na wspólnych pogawędkach przy litrach coca-coli miło upłynęły nam dwie godziny. W drodze powrotnej zahaczyliśmy o park, w którym minęła nam kolejna godzina.
- siostra, to kiedy wracasz ? - pierwszy raz nazwał mnie siostra, co wywołało u mnie lekkie zdziwienie, ale w sumie było to bardzo miłe.
- braciszku, ja jeszcze nie wyleciałam.
- chodź tu - przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
- nie muszę być zazdrosny, prawda? - ależ nie Piotrze, już Ci ją oddaje. Dbaj o nią w tym Rzeszowie - Mateusz uścisnął dłoń Nowakowskiego.
Odprowadziliśmy Matiego pod sam blok, po czym sami trzymając się za ręce poszliśmy w stronę naszego osiedla. Spacerowaliśmy w ciszy, co chwilę spoglądając na siebie zastanawiając się kto pierwszy ma wykonać jakiś ruch. W końcu Piotrek nie wytrzymał i przyciągnął mnie bliżej siebie. Ułożył dłoń na moim policzku i delikatnie musnął moje usta swoimi. objęłam go w pasie i wtuliłam w jego klatkę piersiową. Taki układ lubiłam. Mogłam do woli nawdychać się jego perfum i wsłuchać się w bicie jego serca. W końcu opamiętaliśmy się i z powrotem ruszyliśmy w drogę powrotną.
U progu domu przywitała na Heksa. Szybko ją nakarmiłam i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamkę. Piter uczynił to samo. Razem usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy przełączać programy, w celu znalezienia jakiegoś fajnego filmu. W końcu wybór padł na kolejny odcinek Doktora House'a. Nowakowski położył głowę na moich kolanach i zaczęliśmy seans. Jak to w wakacje bywa w telewizji lecą przeważnie same powtórki. Tak też było tym razem. Oglądałam już ten odcinek, ale Pit uparł się, że jeszcze go nie widział. Z nudów zaczęłam bawić się jego blond włosami. Widziałam jak co chwilę delikatnie się uśmiechał.
- Majka kocham Cię  - obrócił głowę w moją stronę i spojrzał prosto w moje oczy. Nachyliłam się i musnęłam jego usta swoimi.
Zrobiło się późno, więc postanowiliśmy pójść już spać. Jutro chcieliśmy wyjechać jak najwcześniej, aby w Rzeszowie być wczesnym popołudniem.

Jak cudownie obudzić się rano, a potem dowiedzieć się, że jest już grubo po 12. Tak moi drodzy zarówno Piotrek jak i ja zaspaliśmy i to dosyć poważnie. Zerwałam się na równe nogi budząc przy tym Nowakowskiego.
- która godzina ? - zapytał zaspanym jeszcze głosem.
- dwunasta z haczykiem - mruknęłam i zniknęłam za drzwiami łazienki.
- żartujesz sobie ? - krzyknął
- nieeee - rzuciłam i przemyłam twarz zimną wodą.
Umyłam zęby, rozczesałam włosy i zrobiłam lekki makijaż. W drzwiach minęłam się z siatkarzem. Poszłam do garderoby, gdzie ubrałam się w rurki i zwykłą koszulkę z nadrukiem. Zbiegłam po schodach i wrzuciłam do tostera kilka tostów. Obiegłam cały dom sprawdzając czy aby na pewno nie zapomniałam czegoś ważnego. No tak, Majeczka zostawiła na biurku w pokoju laptopa, aparat i ładowarkę. Szybko włożyłam to do torby i przyszykowałam śniadanie. Zanim środkowy się ubrał zdążyłam jeszcze nakarmić Heksę.
Zaraz po śniadaniu Piotrek zaniósł nasze walizki do samochodu. Sama ponownie sprawdziłam cały dom i zamknęłam psa w kojcu na dworze. Gdy byłam już w stu procentach pewna, że wszystko mam dokładnie zamknęłam dom i wsiadłam do piotrkowego BMW. Nowakowski odpalił silnik i wyruszyliśmy w podróż na drugi koniec Polski. Włączyłam radio i znalazłam jedną z najpopularniejszych stacji radiowym w naszym kraju. Na zegarku było parę minut po trzynastej, więc na miejscu będziemy około dziesiątej - jedenastej, wliczając w to wszystkie korki i tym podobne. Pierwsze godziny jakoś leciały. Próbowałam nie spać, choć nie bardzo mi to wychodziło. Po przejechaniu jednej trzeciej drogi Pit zatrzymał samochód na stacji benzynowej. Pracownik nalał paliwa do baku, a środkowy poszedł zapłacić. Przy okazji przyniósł dwie dużo kawy i kilka zimnych napoi.
- nie jesteś głodna? Bo jakby co to zatrzymamy się gdzieś na jakiś obiad czy coś - zaproponował
- ja nie. Ale śmiem twierdzić że ty tak - Piter pokiwał twierdząco głową.
Pół godziny później zaparkował samochód pod jednym z zajazdów. Siatkarz złożył zamówienie, a ja poszłam skorzystać z toalety. Gdy tylko zjedliśmy ruszyliśmy w dalszą drogę i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
- Maju wstawaj. Już jesteśmy - szturchnął moje ramie.
Leniwie otworzyłam oczy i przeciągnęłam się. Faktycznie staliśmy przed jedną z pięknie odnowionych kamienia. Piotrek wyjął z bagażnika walizki i otworzył główne drzwi. Niestety w budynku nie było windy więc na drugie piętro musieliśmy wejść po schodach. Ja nie miałam z tym najmniejszego problemu. W przeciwieństwie do Pita, który targał za sobą moją walizkę i swoją torbę. W końcu wspólnymi pijani dotarliśmy pod mieszkanie środkowego. Mieszkał pod czwórką. Siatkarz wygrzebał z kieszeni klucze i otworzył drzwi. Przepuścił mnie w nich, a moim oczom ukazało się piękne mieszkanie urządzone jak najbardziej kobiecą ręką.

wtorek, 8 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 29, Winiar, kuźwa szybciej.

Heksa zaczęła skomleć pod drzwiami, co jeszcze bardziej zmotywowało mnie do wstania. Na dodatek o szyby zaczęły uderzać krople deszczu, a w oddali widać był błyskawice. Dalej ktoś nieustannie dobijał się do drzwi wejściowych, a Piotrek, jak to Piotrek, zawsze skory do pomocy, tylko nie wtedy kiedy trzeba. W końcu udało mi się go dobudzić. Pośpiesznie włożył swoje spodnie i rzucił mi szlafrok wiszący na zagłówku łóżka. Zarzuciłam na siebie owe wdzianko i powoli zeszłam po schodach zaraz za siatkarzem.
- to Kuba - oznajmił spoglądając przez tak zwane 'oko Judasza'
- wpuść go - szepnęłam i odsunęłam się na tyle daleko, aby Pit spokojnie mógł otworzyć drzwi.
- Maaaajeczkoooo koooochaaam Cięeee - zaczął śpiewać, a był on niewątpliwie nie trzeźwy.
- nie odprawię go teraz z kwitkiem. Pójdę na górę po jakiś koc i położymy go w salonie.
Środkowy niepewnie się zgodził i podprowadził ledwo trzymającego się na nogach Jakuba do salonu. Zniosłam z góry kołdrę i poduszkę. Pomogłam Piotrkowi ułożyć naszego pijanego gościa na kanapie, po czym pogasiłam wszystkie światła i wróciliśmy do sypialni. Na dworze panowała burza. Burza, której tak bardzo nie lubię, a wręcz się jej boję. Wtuliłam się w moje siatkarza, który zaraz zaczął się  ze mnie śmiać.
- taka duża dziewczynka, a boi się grzmotów - zaśmiał mi się do ucha
- wyobraź sobie, że nie tylko tego się boję - burknęłam obrażona, bo jakim to cudem on będzie się ze mnie naśmiewał? On jest tutaj po to abym czuła się bezpiecznie.
- przy mnie nie musisz się niczego bać, myszko - wyszeptał
- o nie, tylko nie myszko, proszę - jęknęłam, dogłębnie zatapiając się w jego niebieskich oczach.
- idziemy spać - uśmiechnął się i zgasił lampkę nocną.
Mocno objął mnie swoim ramieniem i pozwolił mi nacieszyć się bliskością jego ciała. Musnęłam delikatnie jego usta i odpłynęłam w krainę Morfeusza.

Rano obudził nas niemiłosierny huk na dole. Zbiegliśmy na dół i zobaczyliśmy Kubę zbierającego z podłogi rozbity wazon. Głośno wypuściłam z ust powietrze i wzięłam się za sprzątnie rozbitego szkła. Piotrek zabrał Jakuba do kuchni i ostro z nim dyskutował.
- Maja, ja Cię chciałem przeprosić - Kuba podszedł do mnie - wiem głupio się zachowałem, ale to przez to uczucie, którym Cię obdarzyłem. Jeszcze raz Cię przepraszam. Teraz pozostaje mi tylko życzyć Ci.. Wam - poprawił się - szczęścia. Piotrek opiekuj się nią  -dodał i wyszedł z domu.
Zdezorientowana spojrzałam na również zszokowanego siatkarza. Bez namysłu podeszłam do niego i wtuliłam się w jego tors. Mój osobisty miś do przytulania szybko wysłał mnie na górę, abym się ogarnęła, a sam postanowił zrobić śniadanie.
- Maja, wiesz że jutro już jest niedziela ? - zagaił nakładając jajecznicę na talerze
- juuuż ?!
- już - powtórzył ze stoickim spokojem w głosie.
- jak ten czas szybko leci - westchnęłam
Zaraz po śniadaniu Pit poszedł do siebie spakować rzeczy i pożegnać się z mamą. Ja sama poszłam do garderoby, wyciągnęłam walizkę i zaczęłam się pakować ale nie miałam najmniejszego pomysłu na to co mam zabrać do Rzeszowa. Usiadłam za podłodze i załamałam ręce. Oczami wodziłam po każdej półce. Nagle usłyszałam przekręcany klucz w drzwiach, a już po chwili obok mnie pojawił się Nowakowski.
- jeszcze się nie spakowałaś? - zapytał siadając obok mnie. Objął mnie dłonią i ucałował w skroń.
- tak jakoś mi się nie śpieszy - westchnęłam
- weź to i to... i jeszcze to.. - Pit zaczął wrzucać do walizki moje ubrania.
- okej już sama dokończe - pocałowałam go w policzek i wypchnęłam z pomieszczenia.
Sama dokończyłam pakowanie, co nie było łatwe. Z cięcia zabrałabym wszystkie ubrania, ale Piotrka BMW jest za małe na taki arsenał.

Piotrek w porę sobie przypomniał, że jego mama zaprosiła nas za obiad. Musiałam przerwać pakowanie, bo byliśmy już spóźnieni. Szybko na bokserkę narzuciłam koszule w kratę i razem z środkowym poszliśmy 'na obiadek do mamusi'. Zameldowaliśmy się w domu z dziesięciominutowym spóźnieniem. Pani Ania na szczęście nie miała nam tego za złe i w miłej atmosferze zasiedliśmy do stołu.
- Piotruś tylko dbaj o naszą Majeczkę - przestrzegała syna, gdy już zaczęliśmy się zbierać. Piter tylko mruknął coś pod nosem i dalej słuchał "kazania" swojej rodzicielki - i jedźcie jutro ostrożnie. Zadzwońcie jak dojedzie.
- dobrze mamo. Nie martw się o nas. Jesteśmy dorośli.
- Ja jeszcze nie jestem - szturchnęłam Pita i zaśmiałam się pod nosem.
Pożegnaliśmy się z Anną i wróciliśmy do mnie. Przez następne półtorej godziny zapełniałam moją walizkę. W końcu zasunęłam zamek i zaczęłam znosić ogromną torbę po schodach. Co z tego że kilka razy się potknęłam i prawie się połamałam, jak mój książę leżał sobie przed telewizorkiem i oglądał mecz.. i zrozumiałabym gdyby to był jeszcze mecz piłki nożnej czy ręcznej. Ale nie, bo on tępo wpatrywał się w mecz siatkówki.
- ach o tak tu mogłem wyżej podskoczyć - rozczulał się nad swoim atakiem - no Winiar, kuźwa szybciej.
-ekheeem - chrząknęłam. Zero reakcji.
Zaczęłam taszczyć walizkę po schodach. Dopiero huk przewracającej się torby zrobił wrażenie na siatkarzu
- skarbie, mogłaś mnie zawołać - Nowakowski zjawił się obok mnie i zniósł bagaż, po czym postawił go w hallu.
- przecież wołałam - mruknęłam i zaczęłam rozmasowywać obolałą kostkę.
- oj Majka, Majka...
Wziął mnie na ręce i położył na kanapie. Sam zaś usiadł na niej i zaczął naciskać na obolałe miejsce. No tak, przecież on jest sportowcem i z takimi kontuzjami zmierza się na co dzień.
Całe popołudnie przeleżeliśmy na sofie oglądając telewizję. Na wieczór umówiliśmy się z Matem w pizzerii.
Niecałą godzinę przed wyjściem zaczęłam się szykować.

sobota, 5 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 28, ja będę czekał

Zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi wpuszczając do środka Piotrka. Ciągle nie mogłam uwierzyć w to co dziś się wydarzyło. Dla mnie było to pięknym snem.
- hej piękna - przywitał się, a moje policzki oblał rumieniec. Środkowy widząc moje zakłopotanie zaczął się śmiać. Skarciłam go wzrokiem i szybko się uspokoił. Chwycił mnie za rękę i wyciągnął na dwór. Jednym sprytnym ruchem zamknęłam dom. Środkowy splótł swoje palce z moimi, co spowodowało szybsze bicie mojego serca. Ścisnął mocniej moją dłoń, jakby bał się że ucieknę. Szliśmy w milczeniu, co chwilę zerkając na siebie. Cieszyliśmy się sobą, swoją obecnością. Wolnym krokiem zmierzaliśmy w stronę gdańskiego wybrzeża. Stanęliśmy na przeciw morza. Bałtycki wiatr rozwiał moje włosy, a jego chłód dał o sobie znać. Piotrek bez słowa rozsunął swoją bluzę i pomógł mi ją założyć. Stanął za mną i objął mnie swoimi długimi rękami.
- Kocham Cię - wyszeptał, tak cicho, że ledwie usłyszałam.
- Piotrek..
- nic nie mów. Wiem, że potrzebujesz na to wszystko czasu. Ja będę czekał dopóki ty nie będziesz pewna - pocałował czubek mojej głowy.
Zrobiło się na prawdę zimno więc postanowiliśmy już wracać na nasze osiedle.
- kiedy mój tata powiedział ci że masz się mną opiekować ? - zaśmiałam się wchodząc do domu
- dziś po południu - odparł - jesteś głodna?
- to chyba ja powinnam cię o to pytać - zakluczyłam drzwi i z uśmiechem na twarzy otworzyłam lodówkę. Tatuś pamięta o swojej córeczce i przed wyjazdem zrobił poważne zakupy. Jako że nie mieliśmy siły przygotowywać czegoś wielkiego postawiliśmy na kanapki. Zaczęłam kroić na plasterki pomidora, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Czym prędzej chciałam zobaczyć kto odwiedza mnie o tej godziny i przez przypadek trafiłam ostrym nożem w palca wskazującego.
- sieroto ty ! - zaśmiał się wpuszczony przez Piotrka Mateusz.
- co ja z tobą mam - westchnął środkowy - gdzie masz apteczkę?
Pokazałam głową na jedną z szafek kuchennych.
Nowakowski szybko zlokalizował apteczkę wyjął z niej wodę utlenionną co mnie lekko przeraziło. Polał cieczą moją ranę i nie ukrywam że trochę szczypało. Nakleił mi biały plasterek i wygonił do salonu. A razem z Matim postanowił dokończyć naszą kolację.
Włączyłam sobie telewizor i skakałam z kanału na kanał. Zatrzymałam się na jednym z programów sportowych. Akurat leciała powtórka ostatniego turnieju w Japonii kiedy to polscy siatkarze wywalczyli awans na Igrzyska Olimpijskie w Londynie, które nieuchronnie się zbliżały. Obróciłam się w stronę kuchni i widziałam jak Piotrek kątem oka obserwuje ostatnie zmagania, swoje i swoich reprezentacyjnych kolegów. W końcu zakończyli już swoją zabawę w kucharzy i ze stosem kanapek rozsiedli się obok mnie na kanapie.
- Ja już może nie będę wam przeszkadzał. Mykam do siebie - Mateusz wyszczerzył się najszerzej jak umiał i zniknął za drzwiami.
Tak, i znów zostałam sama z nim. Siatkarz przyciągnął mnie do siebie, a ja oparłam swoją głowę o jego ramię. Wspólnie obejrzeliśmy ostatni set. Chwyciłam rękę Piotrka i zaczęłam porównywać ją do swojej drobnej dłoni. A on z tym swoim uśmiechem przypatrywał się moim dokonaniom. Nowakowski sięgnął swoją dłonią po długopis leżący na stoliku do kawy i jednym ruchem poradził mnie sobie na kolanach. Wziął moją lewą dłoń i zaczął tworzyć jakiś rysunek na plastrze zakrywającym moje niezdarne cięcie. W końcu zadowolony ze swojego dzieła odłożył długopis. Mój biały plaster zdobiło teraz czerwone serduszko. Mały gest a jak cieszy.
Poczułam dłoń Piotra błądzącą po moim udzie. Zbliżył twarz do mojej i oparł swoje czoło o moje. Napotkałam jego wzrok a nasze usta kolejny już dziś raz złączyły się w pocałunku. Wplotłam palce w jego włosy, a on dłońmi jeździł po moich plecach, biodrach i udach. Jeszcze nigdy nie doświadczyłam takiej bliskości ze strony chłopaka. On powoli wprowadzał mnie w odległy dla mnie świat miłości. Nigdy nie dażyłam żadnego faceta uczuciem chociaż podobnym do tego co czuje do Pita. Dłonią przytrzymał mój policzek aby jak najdłużej podtrzymać pocałunek. Oderwaliśmy się od siebie gdy już brakło nam powietrza. Głęboko spojrzałam w jego niebieskie oczy i zetknęłam nasze nosy. Niespodziewanie głośno ziewnęłam. Nowakowski odszukał pilot i zgasił telewizor, po czym wziął mnie na ręce i zaniósł na piętro. Nie przeszkadzałam mu, wręcz przeciwnie. Otoczyłam rękami jego szyję i wtuliłam się w tors wsłuchując się w bicie jego serca. Postawił mnie dopiero w mojej sypialni.
- jako iż się mam tobą opiekować nie zostawię cię samej na noc - uśmiechnął się cwaniacko
- a myślisz że Cię puszczę ? - zaśmiałam się.
Pokierowałam go do łazienki na parterze, a sama wskoczyłam pod prysznic w mojej osobistej. Wyszłam w samym ręczniku z pewnością że Piotrek jeszcze nie przyszedł. Ale wiecie już że nadzieja matką głupich. A mój środkowy wygodnie już leżał w moim łóżku i dokładnie lustrował mnie wzrokiem. Przejrzał chyba każdy milimetr kwadratowy mojego ciała. Zignorowałam jego spojrzenie i zniknęłam za paciorkową zasłoną garderoby. Założyłam szeroką koszulkę i krótkie, opinające spodenki. Rozwiesiłam ręcznik na fotelu i wskoczyłam z impetem na łóżko. Położyłam się obok siatkarza, a ten szczelnie przykrył mnie kołdrą. Obsypał jeszcze mój policzek soczystym buziakiem i jeszcze bardziej przysunął moje ciało do swojego obejmując je jedną ze swoich kończyn górnych. Zmrużyłam oczy i pozwoliłam zabrać się w krainie snu i fikcji.
Obudziłam się w środku nocy. Spojrzałam na zegarek. Było parę minut po północy.
- Piotrek słyszałeś to? - szturchnęłam śpiącego w najlepsze siatkarza. Mruknął coś pod nosem i dalej spał - Piotrek ktoś jest przed domem.

piątek, 4 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 27, jeden wielki chaos

- nie skończyłem. Mogę ? - zapytał wskazując na moją rękę. Niepewnie pokiwałam głową. - ale nie podglądaj.
Pit usiadł obok mnie, przez co szafka trochę się zachwiała. Podałam mu prawą rękę, a lewą dłonią zakryłam oczy. Pędzelkiem łaskotał moją skórę. Próbowałam wyczuć co piszę, lecz robił to dość delikatnie tak więc nawet nie czułam kształtów jakie malował.
- skończyłem - wstał i stanął na przeciwko mnie kładąc dłonie koło moich bioder.
Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na moją rękę, a potem w oczy Piotrka. Siatkarz niepewnie się uśmiechnął, a ja poczułam że lekko się rumienie więc spuściłam głowę na dół. Poczułam jego ciepłą dłoń na moim policzku. Delikatnie podniósł moją głowę do góry. Znowu zatopiłam się w jego niebieskich oczach.
- Majka - wyszeptał. Serce podeszło mi do gardła - gdy tylko Cię zobaczyłem wiedziałem Cię że Cię polubie. Ale nie zdawałem sobie sprawy, że aż tak - ciągle przeszywał mnie wzrokiem. A ja? A ja nie mogłam wycedzić ani jednego słowa - dobra Majka. Co będzie to będzie. To co tu napisałem jest czystą prawdą - wziął głęboki wdech - niech się dzieje wola nieba. Majko Rej, kocham Cię. I chciałbym Cię oficjalnie zapytać o to czy zostaniesz moją dziewczyna.
Świdrował mnie tymi swoimi błękitnymi oczkami. Wiedziałam że w głębi duszy strasznie się stresuje. A co w moim wnętrzu? Jakby to powiedzieć. Jeden wielki chaos. Serce mówiło że powinnam się zgodzić, przecież on też nie jest mi obojętny. Jednak kochany rozum blokował głos swojego kompana. Bo przecież jakim cudem on się mną w ogóle zainteresował? Mną, niespełna osiemnastoletnią zwykłą dziewczyną.
- Maja.. - wyrwał mnie z rozmyśleń - ja przepraszam. Nie powinienem tak szybko, tak nalegać.
- Piotrek wszystko jest w porządku.
- Majka..
- cii - przyłożyłam palec do swoich ust, po czym delikatnie musnęłam jego wargi swoimi.
Zdążyłam tylko zauważyć błysk w jego oczach, na nic innego mi nie pozwolił. Poczułam jego usta na swoich. Delikatnie rozchyliłam wargi wpuszczając jego język do swojej jamy ustnej. Całował lekko niepewnie jakby bał się mojej reakcji.
- przyniosłam ten rozpuszczaa... - pani Ania stanęła w bramie garażu - to ja go może postawie pod ścianą.
Uśmiechnęła się do nas i wróciła do swojego poprzedniego zajęcia.
Lekko zdezorientowani zaistniałą sytuacjią zaczęliśmy się śmiać. Śmiać tak jak to tylko my potrafimy. Aż w końcu zaczęliśmy się dusić z braku powietrza. Zeskoczyłam z szafki i stanęłam na przeciwko środkowego. Piotrek chwycił mnie za rękę i przyciągnął do swojego ciała mocno przytulając.
- Nowakowski ! - jęknęłam gdy tylko poczułam że ściska mnie o wiele za mocno.
- przepraszam. Jakoś tak straciłem wyczucie, a ty jesteś taka krucha - wytłumaczył się obsypując mnie niewinnym całusem w policzek.
- mógłbyś mi to już zmazać? - poprosiłam podstawiając mu moją rękę pod twarz.
- a nie podoba Ci się moje wyznanie? - zrobił smutną minę - starałem się pisać bardzo czytelnie.
- podoba mi się, ale później mogą być trudności ze zmyciem go.
- no okej - westchnął i poszedł po rozpuszczalnik. Wylał płyn na ściereczkę. Trochę się wahał ale w końcu zmył farbę z mojej skóry.
- dziękuje - powiedziałam i wynikając go zmierzałam aby zaczerpnąć świeżego powietrza.
- ekhem - odchrząknął chwytając mnie za nadgartek.
Odwróciłam się w jego stronę a ten tylko palcem wskazał na swój policzek.
Już mnie wykorzystuje.
Cmoknęłam jego policzek, po czym znów pojawiła się pani Ania, zapraszając nas na obiad.
Chciałam pomóc pani Nowakowskiej w nakryciu stołu, ale ta skutecznie wygoniła mnie do Piotrka. Usiadłam na łóżku w jego pokoju i czekałam aż ten łaskawie odświeży się po malowaniu. Wyszedł z łazienki w hawajskich szortach. Mój wzrok powędrował na jego nagą klatkę piersiową.
- co się tak patrzysz? - zapytał zadziorwie zakładając podkoszulek, który bardzo dobrze podkreślał jego kaloryfer.
- a nie mogę się patrzeć na mojego chłopaka? - dość niepewnie wypowiedziałam słowo "chłopak" bojąc się trochę jego reakcji. Ciągle myślałam, że to jest jeden wielki sen i zaraz się obudzę, a wszystko zniknie.
Piter podszedł do łóżka i nachylił się nade mną muskając moje usta. Zaraz też dobiegło nas wołanie pani Anny że obiad już na stole, więc czym prędzej zbiegliśmy na dół.
Zasiedliśmy do posiłku, życzyliśmy sobie wzajemnie smacznego , po czym zajadaliśmy się wspaniałą pieczenią według przepisu babci Nowakowskiej.
- idźcie się wyszaleć a ja pozywam - zaproponowała Anna - i nie słyszę żadnego sprzeciwu.
Podziękowaliśmy za obiad i opuściliśmy dom. Włóczyliśmy się bez celu po Gdańsku, co chwilę napotkując fanów siatkówki, którzy prosili Piotrka o zdjęcia i autografy. Zrobiło się późno i chłodno więc rozeszliśmy się do domów, uprzednio umawiając się na wieczorny spacer po bałtyckim wybrzeżu. Odprowadził mnie pod same drzwi i niepewnie pocałował na pożegnanie. Lubie tą jego nieśmiałość. Co ja w ogóle mówię. Ja kocham tą jego nieśmiałość. I właśnie teraz to do mnie dotarło. Ja kocham Piotra Nowakowskiego. Ja go kocham...

Weszłam do środka i już u progu prawie przewróciłam się o torbę podróżną taty.
- wyjeżdzasz gdzieś ? - krzyknęłam na tyle głośno aby słychać mnie było w całym domu.
- tak córeczko - Andrzej szedł z góry ze swoją kosmetyczką - chyba mogę zostawić cię samą w domu?
- jasne tatku - uśmiechnęłam się promiennie - a gdzie się wybierasz ?
- dzisiaj miałem udaną rozprawę i dostałem kilka dni wolnego z tego powodu więc postanowiłem pojechać z Asią na małe wakacje. Chcemy wyjechać jeszcze dzisiaj.
- udanego wyjazdu życzę.
- nie dziękuje - zaśmiał się - w razie czego poprosiłem Piotrka aby miał na Ciebie oko. Nie masz nic przeciwko ?
- nie, tato.
- Ja już będę leciał. Wracamy w niedzielę. Ale pewnie ty będziesz już w drodze do Rzeszowa. A właśnie - odłożył uprzednio chwyconą już torbę i poszedł do kuchni - mam dla Ciebie przed urodzinowy prezent - oznajmił i wręczył mi kartę kredytową - kod pin masz zapisany tutaj na kartce.
- dziękuje - wykrzyczałam uradowana i rzuciłam się w objęcia mojego taty.

Chwilę później mój ojczulek zniknął z mojego pola widzenia. Pobiegłam na górę i ubrałam się trochę cieplej. Spodenki zamieniłam na spodnie, a na koszulkę nałożyłam sweter. Poprawiałam fryzurę gdy rozdzwonił się dzwonek do drzwi.