poniedziałek, 26 listopada 2012

ROZDZIAŁ 12, nareszcie jakaś dziewczyna

Obudził mnie dźwięk.. nie, to nie był dźwięk budzika! to był mój dzwonek informujący mnie iż ktoś bezkarnie się do mnie dobija. I to o ... spojrzałam na wiszący na ścianie zegarek.. o 12:00. Cholera jasna! Już tak późno ?! Zerwałam się jak poparzona z łóżka i pobiegłam w stronę biurka gdzie dzwoniła moja komórka. No tak, któż inny mógłby dzwonić. Ech, aż japa się cieszy widząc jego zdjęcie.
//
- no witam, witam
- przypominam Ci, że za półtorej godziny jestem u ciebie - zapytał a ja nieprzymusowo, tak sama z siebie ziewnęłam. Znacie to uczucie ? Chcecie przed kimś ukryć, że dopiero przed chwilą wstaliście, a tu nagle ziewacie... miło - czyli  dopiero co wstałaś.
- no sorry no. przez ciebie nie ustawiłam sobie wczoraj budzika.. - zaczęłam się tłumaczyć - albo ustawiłam ale nie słyszałam.. sama już nie wiem.
- szykuj się mała. Za niedługo będę.
//
Pożegnałam się z tym naszym złotem narodowym i popędziłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, po czym opuściłam kabinę, owinęłam swoje ciało białym puchatym ręcznikiem, to samo zrobiłam z mokrymi włosami.
- Majka, choć jeść ! - usłyszałam głos taty. Czyżby mój ojczulek miał bardzo dobry humor ? Czy on przypadkiem nie nuci sobie czegoś pod nosem ?
- zaraz idę - odkrzyknęłam. Szybko nałożyłam na siebie bieliznę i szlafrok. Zeszłam do kuchni  gdzie czekało na mnie śniadanie. Pochłonęłam przygotowaną przez mojego tatę jajecznicę i z powrotem udałam się do swojego małego królestwa. Wysuszyłam dokładnie moje długie włosy i związałam je w luźnego ale jakże eleganckiego koka wypuszczając dwa pasma z przodu. Zrobiłam sobie trochę mocniejszy niż zwykle makijaż. Wyraźna ciemna kreska eye-linerem, rzęsy pociągnięte tuszem i subtelna lekko czerwona szminka. Spojrzałam na zegarek. Jeszcze pół godziny, zdążę. Ruszyłam w stronę garderoby. Wzięłam do ręki sukienkę i stanęłam przed lustrem . Nałożyłam na siebie kreację i usiłowałam zasunąć znajdujący się z tyłu zamek.
- to może ja pomogę ? - poczułam zimne dłonie na swoich plecach. Spojrzałam w lustro, w którym odbiłam się nie kto inny jak... tak, macie rację. To był Piotrek.
- dziękuję - odpowiedziałam, ale siatkarz nadal nie wypuszczał mnie ze swojego uścisku. Spojrzał w zwierciadło i szeroko się uśmiechnął. Schylił swoją głowę i delikatnie musnął moje ramię swoimi wargami. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Czuliście kiedyś coś takiego ? Nie ? To żałujcie ! Jak najbardziej polecam wam to uczucie. Delikatnie się uśmiechnęłam i wyrwałam się z objęć Nowakowskiego. Wyciągnęłam z pudełka szpilki, które zaraz znalazły swoje miejsce na moich stopach. Ściągnęłam z wieszaka żakiet. Ponownie stanęłam przed lustrem.
- pokaż się ! - krzyknął Piotrek, który wygodnie usiadł na moim łóżku.
- zaraz !
Sięgnęłam do stojącego na szafce kuferka z biżuterią. Małe, subtelne perełki zamigotały na moich uszach. Złota bransoletka po mojej mamie ozdobiła mój nadgarstek. Wzięłam jeszcze torebkę. No, i teraz jestem już GOTOWA. Wyszłam z garderoby i niczym po wybiegu przespacerowałam się po pokoju.
- jeszcze lepiej niż na zdjęciu - Nowakowski uśmiechnął się i obrócił mnie parę razy wokół własnej osi.
Wrzuciłam do torebki kilka kosmetyków, portfel, telefon i chusteczki, bez których na ślub ani rusz. Zadowoleni zeszliśmy na dół.
- powodzenia. - krzyknął tata siedzący przed telewizorem - następny ślub mam nadzieję że wasz.
- tatooo - jęknęłam i szybko opuściliśmy mój dom.
Wsiedliśmy do czarnego BMW siatkarza. Dokładnie przyjrzałam się Piotrkowi. Albo mi się wydaję, albo czegoś mu brakuje. No tak !
- Piter, a gdzie masz krawat ? - szeroko się uśmiechnęłam, a on sięgnął swoją jakże olbrzymią ręką na tylne siedzenia samochodu.
- zawiążesz ?  - zrobił maślane oczy proszącego pieska. I powiedzcie mi, jak tu się nie oprzeć ?
- bozia rączki dała ? - zaśmiałam się żartobliwie, po czym wzięłam od niego żółty krawat i sprytnie zawiązałam mu go wokół szyi.
- dziękuję - delikatnie pocałował mnie w policzek. Poczułam, że się czerwienie. Spuściłam głowę w dół - coś nie tak ?
- wszystko w porządku - sztucznie się uśmiechnęłam.
Piotrek odpalił BMW i wyruszyliśmy pod jeden z gdańskich kościołów.  Ponownie mój wzrok zatrzymał się na ciele siatkarza. Muszę przyznać, że w tym swoim garniturku wyglądał bardzo seksownie. Moją głowę nawiedziło miliard nieprzyzwoitych myśli... Majka ! Debilko, ogarnij się. Ty masz 17 lat... no dobra, prawie 18, ale to nie zmienia faktu, że nie powinnaś myśleć o takich rzeczach i o nim, o przystojnym  wysokim, 25-letnim siatkarzu. No właśnie, 25-letnim. Przepaść wiekowa.
Pół godziny później dotarliśmy pod bazylikę. Pit otworzył mi drzwi i podał rękę pomagając wysiąść. Z tylnich siedzeń wyciągnął potężnych rozmiarów bukiet kwiatów. Posłałam delikatny uśmiech w jego stronę. Po chwili dołączył do nas Łukasz. Przywitałam się z nim i uważnie zaczęłam przyglądać się jego partnerce. Niższa o parę centymetrów ode mnie, chuda jak patyk (nie, żeby coś, ale i tak zazdroszczę jej... ja mam takie sadło, że masakra !), przeraźliwie niebieskie oczy i długie blond włosy. Młoda, może w moim wieku.
- To jest Kinga. - przedstawił nam swoją "wybrankę" - Kinga, Majka. Majka, Kinga. A to Piotrek.
Dziewczyna zarumieniła się. Widać, że również jest fanką siatkówki, a przynajmniej Nowakowskiego.
- nie żeby coś, ale bardzo się cieszę, że wreszcie poznałam jaką dziewczynę - szeroko się uśmiechnęłam - przebywanie w towarzystwie chłopaków rujnuje mi psychikę.
Spojrzałam na siatkarza, który uważnie mi się przyglądał. Jakby chciał zapamiętać każdy szczegół, każdą część mojego ciała.
- ej co ty masz do nas ? - jęknął "niezadowolony" Łukasz.
Wzruszył tylko ramionami. Piotrek przyciągnął mnie w swoją stronę. Nie protestowałam, choć powinnam.
po chwili wskazał na zmierzającą w naszym kierunku kobietę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz