Każdy popełnia błędy. Nie ma ludzi idealnych, dlatego powinniśmy nauczyć się wybaczać. Nigdy nie możemy być pewni, że nasze decyzję są najlepsze, bo zawsze jest też druga strona medalu.
Staliśmy na przeciwko siebie głęboko patrząc sobie w oczy. Dokładnie tak jak kilka lat temu padał deszcz. Ale i tym razem nie mieliśmy z nim problemów. Dziś najważniejszy dzień naszego związku, jego upieczętowanie.
- Piotrek! Debilu ! - krzyknęłam gdy Nowakowski wziął mnie na ręce i wyniósł z Kościoła. Dało się usłyszeć jedynie głośny śmiech księdza i jego szczerze "Szczęść Boże".
Tak, to właśnie dziś powiedzieliśmy sobie to sakramentalne tak. Najważniejsze tak naszego życia.
Na dworze czekała już cała reprezentacja i nasze rodziny. Niemiłosiernie przemoknięci wsiedliśmy do samochodu aby udać się do wynajętego lokalu.
- mógłby pan pojechać na plaże? Tak na chwilkę - poprosił Piotrek.
Kierowca zgodził się bez wahania, bo przecież parze młodej nie wypada odmówić.
- pamiętasz ten dzień? - zagaił Nowakowski pomagając mi wysiąść z auta.
Uśmiechnęłam się do niego, po czym stanęliśmy niemal w tym samym miejscu co dwa lata temu.
W tamten deszczowy dzień, w który to postanowiliśmy udać się na spacer. Doskonale pamiętam szalejący wtedy wiatr, deszcz, a wręcz ulewę i fale, które cały czas wkraczały na plaże. Doskonale pamiętam jak nagle się zatrzymał i uklęknął przede mną. Morska woda zalała jego nogi, a mimo to dalej trwał w takiej pozycji. Doskonale pamiętam gdy drżącym głosem pytał czy zostanę jego żoną. Miałam łzy w oczach a w gardle sucho niczym na pustyni. Nie mogłam wydobyć z siebie ani jednego słowa. Patrzył na mnie przerażony bojąc się, że go odrzucę. Gdybym to zrobiła zrezygnowałabym z naszej miłości, z najważniejszego mężczyzny w moim życiu. A tego zrobić nie mogłam. Uklękłam na przeciwko niego. Zimne jak lód dłonie położyłam na jego policzkach. Lodowaty Bałtyk uderzył falą w moje nogi. Ale to było nieistotne. Istotny był w tej chwili jedynie Piotrek.
- to był najwspanialszy dzień w moim życiu - wyszeptałam patrząc na szalejący na morzu sztorm.
- kiedyś przyprowadzę tu nasze dzieci - westchnął mój mąż. Mój mąż, jakie to piękne miano.
Wróciliśmy do samochodu i dołączyliśmy do zniecierpliwionych gości.
Krzyk. Jedynie to było teraz słychać. Na dodatek był to mój krzyk. Wrzeszczałam jak opętana, a dziecko jak na złość nie chciało opuścić mojego ciała. Piotr już dawno siedział na korytarzu z proszkami uspokajającymi. Wzorowy mężczyzna, zemdlał przy pierwszym parciu. A tak zapewniał, że cały czas będzie przy mnie.. męskie obietnice są nic nie warte, a w szczególności te dotyczące ciąży i porodu.
- no pani Maju ostatni raz - pocieszała mnie lekarka.
Miała rację. Już po chwili całe pomieszczenie przeszedł płaczliwy skrzek mojej córki.
- Amelka.. - Piotrek wpadł do sali i z uśmiechem na ustach podszedł do pielęgniarki trzymającej nasze dziecko.
Amelia Nowakowska urodziła się 25 czerwca 2017 roku w jednym z włoskich szpitali. Pit od roku jest środkowym Cucine Lube
Banca Marche Macerata. I sprawuje się wyśmienicie.
Nigdy nie pomyślałabym, że przeprowadzka i zostawienie wspaniałych przyjaciół zaowocuje jedną z najpiękniejszych miłości świata. Nawet przez myśl nie przeszło mi, że mogłabym spotkać tego Piotra Nowakowskiego, a co dopiero o przyjaźni, związku i małżeństwie. A jednak życie potrafi spłatać nam figle. Jednakże to my, ludzie, sami musimy pokonywać wszystkie trudności. Zawsze łatwiej robić to we dwoje.
Kto by pomyślał, że ja wówczas osiemnastoletnia postrzelona Majka będę w przyszłości gotować, sprzątać i rodzić dzieci najlepszemu polskiemu środkowemu.
Chciałoby się rzec WELCOME TO MY SILLY LIFE, kochani.
Dziękuje wszystkim, którzy byli ze mną przez te kilka miesięcy opowieści o Majce i Picie. Niestety (a może i stety) to już koniec.
Widzimy się na innych blogach więc nie mówię wam do widzenia, raczej do zobaczenia :)