środa, 20 marca 2013

ROZDZIAŁ 48, nie pamiętam nic

- kurwaaaaa ! możecie mi powiedzieć co ja robiłem przez całą noc pod pokojem Andrei?!
Lepszej pobudki niż Bartosz Kurek i jego zdezorientowanie na twarzy chyba nie da się wymarzyć. Uniosłam się na łokciach i "wyjrzałam" zza ciała Pita. Przyjmujący usiadł na swoim łóżku i przez chwilę zbierał jeszcze myśli, aby potem ponownie wybuchnąć.
- no normalnie kuźwa, nie wiem co się stało - odpowiedział na pytanie, którego i tak nikt mu nie zadał. Dziwne ? Nie, to przecież Bartek, a on ma różne urojenia - pamiętam tylko tyle, że położyłem się na łóżku i zapadłem w sen.. No, a  kuźwa potem się budzę pod drzwiami trenera. Za jakie, kurwa, ja się pytam grzechy!?
- Siurak, stul pysk! Ja chcę spać - mruknął Nowakowski i wtulił głowę w poduszkę obejmując mój brzuch swoją długą ręką.
- ja tu właśnie zastanawiam się co robiłem w nocy, a ty mnie tak traktujesz. Foch, Piotrze. Bartosz strzela focha! - Kurek skrzyżował ręce na klatce piersiowej i z naburmuszoną miną siedział w bezruchu.
- jak dzieci - machnęłam ręką.
Wyswobodziłam się z piotrkowego uścisku i zabierając swoje ubrania zamknęłam się w łazience. W zwolnionym tempie wykonałam poranną toaletę i związując włosy w koński ogon wróciłam do "sfochanych" siatkarzy. Tak więc, to co tam zastałam niczym nie różniło się od tego co tu pozostawiłam. Piter nadal spał w najlepsze cicho pomrukując, a Kuraś.. mhh. Kuraś jak to Kuraś, nastroszył piórka i z pokerową twarzą wpatrywał się w okno.
- olśniło mnie, gdy myłam zęby! - klasnęłam w dłonie, a "nieśpiący" siatkarz spojrzał na mnie pytającym wzrokiem - wiem skąd wziąłeś się pod pokojem Andrei.
- i teraz boli mnie kręgosłup - dodał i rozmasował swoje plecy.
Opowiedziałam mu o wczorajszej zabawie w rycerza - obrońce utrapionych i morderce poczwar ziejących ogniem. Przy przytaczaniu tej jakże arcyzabawnej historii tłumiłam w sobie śmiech, za to Nowakowski, który nieoczekiwanie się przebudził rzucał się na łóżku w tą i z powrotem nie omieszkując od chichotu. Bartek w skupieniu wysłuchał całego mojego monologu, po czym schował twarz w dłoniach i zaczął kołysać się do przodu i do tyłu, i do przodu i do tyłu...
- diagnoza jest bardzo prosta - oznajmiłam niczym rodowity lekarz rodzinny.. w sumie to czemu by nie zostać taką panią doktor... ale zaraz, to raczej nie możliwe,  ja za ładnie pisze! - lunatykowałeś.
- a no faktycznie wczoraj pełnia była - wypalił środkowy wstając z podłogi, na którą niespodziewanie upadł.
- mam takie głupie pytanie - przyjmujący podrapał się po głowie - zawsze chciałem wiedzieć, czy jak się lunatykuje to ma się ręce wyciągnięte do przodu, no tak jak to mają zombie.
Bartosz zaprezentował nam chód umarlaka, co oboje, razem z Piotrkiem skomentowaliśmy kolejną salwą śmiechu i facepalmami. Dorosły człowiek, a zadaje takie głupie pytania. No kto by pomyślał.
Po tym jakże dziwnym incydencie wszyscy udaliśmy się na śniadanie, gdzie wszyscy reprezentanci naszego pięknego kraju dyskutowali na temat spotkania z Brazylią. Już raz udało im się pokonać Canarinhos i to po dziesięciu latach dostawania po tyłkach.
- uda wam się - zaśmiałam się żegnając się z Piotrkiem przed hotelem - macie dodatkową broń w postaci polskich kibiców.
- ciul z kibicami. Moją dodatkową bronią jesteś ty - pocałował mnie w czoło i mocno przytulił.
- ależ to było romantyczne - oznajmił Igła wyłaniając swoją twarz zza kamery.
- wieeemy Krzysiu - westchnął środkowy i zasłaniając swoją dużą dłonią obiektyw namiętnie mnie pocałował.

Nadeszła godzina rozpoczęcia najważniejszego starci z Brazylijczykami. Musieliśmy im pokazać, że bez względu na wszystko Polska jest silnym krajem. Mieliśmy jeden plus - własne terytorium, wiec tym bardziej załoga Andrei musiała się sprężyć i ponownie zmieść reprezentantów kraju Ameryki Południowej z powierzchni boiska.
- niech wracają do tej swojej Australii! - zaśmiała się Kaśka siadają na krzesełku obok mojego
- Australii?  -  zdziwił się Mateusz zajmując miejsce obok mojej przyjaciółki.
- no a gdzie niby leży Brazylia ? - Majchrzakówna spojrzała na nas spod byka.
- w Ameryce południowej ciołku  - westchnęłam.
- jak ty zdasz maturę z geografii ? - zapytał z politowaniem Janos.
- i tu Cię zaskoczę! nie zdaje matury z geografii - wystawiła w jego kierunku język.
Nagle wszyscy ucichli, gdyż spiker zapowiedział część oficjalną powitania, a mianowicie hymny. Po wykonaniu a capella  Mazurka Dąbrowskiego i uronieniu kilka łez wzruszenia zaprezentowano wyjściowe siódemki.
Punkt za punktem pierwszy set zbliżał się ku końcowi. Ale ostatecznie inauguracyjną partię meczu wygrała nasza reprezentacja, co wywołało jeszcze większą wrzawę niż w czasie jej trwania. Cały Spodek wypełniony był do ostatniego miejsca. Gdzie się nie obejrzałeś, mogłeś zobaczyć kibiców ubranych w biało-czerwonych barwy z wymalowanymi twarzami, szalikami i innymi kibicowskimi atrybutami. Karta pamięci mojego aparatu pękała już w szwach, a ja pękałam z dumy. Na boisku stoi mój chłopak. Mój Piotrek. Na jego widok serce fiknęło mi kilka koziołków. Tylko, że mamy mały problem....nie pamiętam nic co później się wydarzyło.

4 komentarze:

  1. Rozdział świetny, ale co się stało Majce na sam koniec? Czekam na kolejny i pozdrawiam; ]

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to kuźwa nie pamięta no jak |? A po drugie jak możesz kończyć w takim momencie ?? Boożę Piotruś jaki wariat z Bartkiem i lunatykowaniem niczym zombie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na mój nowy blog o Winiarze i Oliwii spiewamigram.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie co się stało na koniec? i jak on może tego nie pamiętaćć!!! zapraszam do sb http://fuck-off-i-love-volleyball.blogspot.com/2013/03/chapitre-deux_23.html ;>

    OdpowiedzUsuń