- kurwaaaaa ! możecie mi powiedzieć co ja robiłem przez całą noc pod pokojem Andrei?!
Lepszej pobudki niż Bartosz Kurek i jego zdezorientowanie na twarzy chyba nie da się wymarzyć. Uniosłam się na łokciach i "wyjrzałam" zza ciała Pita. Przyjmujący usiadł na swoim łóżku i przez chwilę zbierał jeszcze myśli, aby potem ponownie wybuchnąć.
- no normalnie kuźwa, nie wiem co się stało - odpowiedział na pytanie, którego i tak nikt mu nie zadał. Dziwne ? Nie, to przecież Bartek, a on ma różne urojenia - pamiętam tylko tyle, że położyłem się na łóżku i zapadłem w sen.. No, a kuźwa potem się budzę pod drzwiami trenera. Za jakie, kurwa, ja się pytam grzechy!?
- Siurak, stul pysk! Ja chcę spać - mruknął Nowakowski i wtulił głowę w poduszkę obejmując mój brzuch swoją długą ręką.
- ja tu właśnie zastanawiam się co robiłem w nocy, a ty mnie tak traktujesz. Foch, Piotrze. Bartosz strzela focha! - Kurek skrzyżował ręce na klatce piersiowej i z naburmuszoną miną siedział w bezruchu.
- jak dzieci - machnęłam ręką.
Wyswobodziłam się z piotrkowego uścisku i zabierając swoje ubrania zamknęłam się w łazience. W zwolnionym tempie wykonałam poranną toaletę i związując włosy w koński ogon wróciłam do "sfochanych" siatkarzy. Tak więc, to co tam zastałam niczym nie różniło się od tego co tu pozostawiłam. Piter nadal spał w najlepsze cicho pomrukując, a Kuraś.. mhh. Kuraś jak to Kuraś, nastroszył piórka i z pokerową twarzą wpatrywał się w okno.
- olśniło mnie, gdy myłam zęby! - klasnęłam w dłonie, a "nieśpiący" siatkarz spojrzał na mnie pytającym wzrokiem - wiem skąd wziąłeś się pod pokojem Andrei.
- i teraz boli mnie kręgosłup - dodał i rozmasował swoje plecy.
Opowiedziałam mu o wczorajszej zabawie w rycerza - obrońce utrapionych i morderce poczwar ziejących ogniem. Przy przytaczaniu tej jakże arcyzabawnej historii tłumiłam w sobie śmiech, za to Nowakowski, który nieoczekiwanie się przebudził rzucał się na łóżku w tą i z powrotem nie omieszkując od chichotu. Bartek w skupieniu wysłuchał całego mojego monologu, po czym schował twarz w dłoniach i zaczął kołysać się do przodu i do tyłu, i do przodu i do tyłu...
- diagnoza jest bardzo prosta - oznajmiłam niczym rodowity lekarz rodzinny.. w sumie to czemu by nie zostać taką panią doktor... ale zaraz, to raczej nie możliwe, ja za ładnie pisze! - lunatykowałeś.
- a no faktycznie wczoraj pełnia była - wypalił środkowy wstając z podłogi, na którą niespodziewanie upadł.
- mam takie głupie pytanie - przyjmujący podrapał się po głowie - zawsze chciałem wiedzieć, czy jak się lunatykuje to ma się ręce wyciągnięte do przodu, no tak jak to mają zombie.
Bartosz zaprezentował nam chód umarlaka, co oboje, razem z Piotrkiem skomentowaliśmy kolejną salwą śmiechu i facepalmami. Dorosły człowiek, a zadaje takie głupie pytania. No kto by pomyślał.
Po tym jakże dziwnym incydencie wszyscy udaliśmy się na śniadanie, gdzie wszyscy reprezentanci naszego pięknego kraju dyskutowali na temat spotkania z Brazylią. Już raz udało im się pokonać Canarinhos i to po dziesięciu latach dostawania po tyłkach.
- uda wam się - zaśmiałam się żegnając się z Piotrkiem przed hotelem - macie dodatkową broń w postaci polskich kibiców.
- ciul z kibicami. Moją dodatkową bronią jesteś ty - pocałował mnie w czoło i mocno przytulił.
- ależ to było romantyczne - oznajmił Igła wyłaniając swoją twarz zza kamery.
- wieeemy Krzysiu - westchnął środkowy i zasłaniając swoją dużą dłonią obiektyw namiętnie mnie pocałował.
Nadeszła godzina rozpoczęcia najważniejszego starci z Brazylijczykami. Musieliśmy im pokazać, że bez względu na wszystko Polska jest silnym krajem. Mieliśmy jeden plus - własne terytorium, wiec tym bardziej załoga Andrei musiała się sprężyć i ponownie zmieść reprezentantów kraju Ameryki Południowej z powierzchni boiska.
- niech wracają do tej swojej Australii! - zaśmiała się Kaśka siadają na krzesełku obok mojego
- Australii? - zdziwił się Mateusz zajmując miejsce obok mojej przyjaciółki.
- no a gdzie niby leży Brazylia ? - Majchrzakówna spojrzała na nas spod byka.
- w Ameryce południowej ciołku - westchnęłam.
- jak ty zdasz maturę z geografii ? - zapytał z politowaniem Janos.
- i tu Cię zaskoczę! nie zdaje matury z geografii - wystawiła w jego kierunku język.
Nagle wszyscy ucichli, gdyż spiker zapowiedział część oficjalną powitania, a mianowicie hymny. Po wykonaniu a capella Mazurka Dąbrowskiego i uronieniu kilka łez wzruszenia zaprezentowano wyjściowe siódemki.
Punkt za punktem pierwszy set zbliżał się ku końcowi. Ale ostatecznie inauguracyjną partię meczu wygrała nasza reprezentacja, co wywołało jeszcze większą wrzawę niż w czasie jej trwania. Cały Spodek wypełniony był do ostatniego miejsca. Gdzie się nie obejrzałeś, mogłeś zobaczyć kibiców ubranych w biało-czerwonych barwy z wymalowanymi twarzami, szalikami i innymi kibicowskimi atrybutami. Karta pamięci mojego aparatu pękała już w szwach, a ja pękałam z dumy. Na boisku stoi mój chłopak. Mój Piotrek. Na jego widok serce fiknęło mi kilka koziołków. Tylko, że mamy mały problem....nie pamiętam nic co później się wydarzyło.
Rozdział świetny, ale co się stało Majce na sam koniec? Czekam na kolejny i pozdrawiam; ]
OdpowiedzUsuńJak to kuźwa nie pamięta no jak |? A po drugie jak możesz kończyć w takim momencie ?? Boożę Piotruś jaki wariat z Bartkiem i lunatykowaniem niczym zombie <3
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój nowy blog o Winiarze i Oliwii spiewamigram.blogspot.com
OdpowiedzUsuńWłaśnie co się stało na koniec? i jak on może tego nie pamiętaćć!!! zapraszam do sb http://fuck-off-i-love-volleyball.blogspot.com/2013/03/chapitre-deux_23.html ;>
OdpowiedzUsuń