niedziela, 26 maja 2013

ROZDZIAŁ 58, oj Majtek, Majtek

Przeliczyłam się. Tyle powinno Wam wystarczyć. Dzwonił Mateusz. Pytał się o której wrócę, bo nie wie co ma przygotować na obiad. Jest takim rodzinnym prywatnym Mistrzem Kuchni.
Piotr nie zadzwonił. Nie napisał. Nie puścił sygnału. Po dwóch dniach przełamałam się i nacisnęłam zieloną słuchawkę umiejscowioną tuż obok jego nazwiska.
A teraz zagadka dla Was. Odebrał? Czy może odrzucił połączenie?
Tak bardzo chciałam usłyszeć jego głos, dźwięczny śmiech. Oddałabym wszystko aby odebrał. Już nie chce aby przyjeżdżał, chce tylko z nim porozmawiać.
Czekałam. Pierwszy sygnał. Drugi. Trzech. I bum. Poczta głosowa..
Tu Piotr Nowakowski. Nie mogę teraz odebrać. Zostaw wiadomość po sygnale.
Dostałam to chciałam. Chciałam usłyszeć jego głos? A proszę bardzo masz Majeczko nagranie, następnym razem dokładniej określ swoją prośbę. Nagrywał to powiadomienie ze mną. Doskonale pamiętam jak wtedy go rozśmieszałam. Musiał kilka razy wypowiadać formułkę od nowa, za każdym razem próbował zachować powagę. Robił przy tym taką fajną minę.
Ściągnęłam z szafki jeden z wielu obszernych albumów. Przejechałam palcem po wypukłych literkach. Ile ja się natrudziłam aby przykleić te kolorowe diamenciki tworzące napis - Piotrek. Cała nasza historia. Całe kilka tygodni spędzonych razem. Bez zawahania mogę powiedzieć, że chwilę spędzone razem z Nim były najpiękniejszymi w całym moim życiu.
Może Kuba miał rację? Może jestem tylko małolatą, gówniarą, która myślała, że taki ktoś jak Nowakowski, mógłby się we mnie zakochać, mógłby spędzić ze mną resztę życia. Ze mną. Z Majką Rej. Osiemnastoletnią, drobną blondynką. Boże, jaka ja byłam głupia.
- ej nie płacz.
Na te słowa aż podskoczyłam. Przez to całe zamyślenie nawet nie zwróciłam uwagi na łzy spływające po moich policzkach, więc nie dziwmy się, że nie  usłyszałam jak do pokoju wszedł Mateusz. Przysunęłam się do niego, a głowę oparłam na jego klatce piersiowej.
- nie wiem co zrobiłam źle - wyszeptałam rozcierając po całej twarzy tusz do rzęs.
- oj Majtek, Majtek. Mówię Ci, że wszystko się ułoży - założył mi kosmyk blond włosów za ucho po czym przeczochrał grzywkę - a jak nie to obiecuje Ci, że on już nigdy piłki nie odbije.
Minął już tydzień. Siedem najcięższych dla mnie dni. Piotra widziałam jedynie w telewizji kiedy to transmitowali spotkanie z kibicami na warszawskim lotnisku. Wyłączyłam magiczne pudło gdy tylko na ekranie pojawiła się jego twarz, a pilot do dzisiaj nie pozbierał się po zderzeniu z podłogą.
Mateusz z Łukaszem próbowali jakoś poprawić mi humor. Wyciągali do kina, na plaże, czy do naszej ulubionej włoskiej knajpki. Jednakże żadne z tych wyjść nie pozwoliło zapomnieć mi o Nowakowskim. Nocami płakałam. Czułam że to już koniec, choć on nie powiedział mi tego dosłownie. Obraził się o to, że nie oglądałam finałowego meczu? Przecież to niedorzeczne!
W domu zostałam sama. Tata z Joanną byli w kancelarii, a Mati.. ach ten Mati. Wyobraźcię sobie, że pojechał do mojej Katarzynki. Nie chciałam psuć im romantycznego spotkania, więc zostałam w Gdańsku, uprzednio informując Mateusza gdzie znajduje się nasze stare mieszkanie.
Dzień jak również te wcześniejsze i te, które miały dopiero nastąpić, zamierzałam spędzić przed telewizorem. Rozłożyłam się na kanapie z miską płatków kukurydzianych, które idealnie zastępowały mi czipsy. Chwilę później na kanapie swoje miejsce znalazła również Heksa. Znalazłam na jednym z filmowych kanałów jakiś dramat i tępo wpatrując się w ekran telewizora, jak robot pochłaniałam moją przekąskę.
W ogóle nie skupiłam się na fabule filmu. Normalnie za pewne płakałabym już jak bóbr teraz nawet najckliwsza śmierć głównego bohatera nie wywiera na mnie wrażenia. Znudzona wręcz usnęłam.
Ocknęłam się słysząc dzwonek do drzwi. Heksa jako pierwsza zerwała się na równe nogi i głośno szczekając pobiegła w stronę dochodzących odgłosów. Leniwie odłożyłam miskę na stolik i poszłam za psem.
Z impetem otwarłam drzwi, które po chwili również z niemałym hukiem zamknęłam.
Przyszedł. Po tygodniu wreszcie dane mi było go zobaczyć. Nie mówcie mi teraz, że głupio postąpiłam zamykając mu drzwi przed nosem. Bo sama wiem, że to nie było zbyt mądre posunięcie.

5 komentarzy:

  1. Oj dzieje się dzieje . Czytałam tego bloga cały czas ale tak jak mówiłam na innym blogu moja przglądarka była zbyt głupia na wasze intelignente blogi i albo nie mogłam pisać komentarzy albo nie wyświetlało mi treści. Co ten Piotrek sobie wyobraża najpierw się obraża a teraz wielki pan z ameryki przyjeżdzą jak gdyby nigny nic i co. Bardzo dobrze ,że Julka zakmnęła mu drzwi przed nosem ja to bym mu jeszcze ciach z liścia na dzień dobry. Zapraszam do siebie niezwykleinteresujacahistoria.blogspot.com
    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze? Ja też bym mu trzasnęła drzwiami przed nosem. Rozumiem, zdobycie medalu i takie tam, no ale bez przesady żeby zapomnieć o istnieniu Majki na tydzień czasu?! Shame on you, Piter! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobrze zrobiła Majka, że mu trzasła drzwiami przed nosem ale mam nadzieję, że jednak za chwile je otworzy :) Czekam na następny rozdział. POZDRAWIAM I BUZIACZKI

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział :D
    Majka dobrze zrobiła trzaskając mu drzwiami przed nosem :D
    zapraszam do mnie: http://zyjemiloscia.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj w tym momencie Piotrek przesadził cały tydzień nie dawał znaku życiu a teraz sobie o Majce przypomniał. Majka bardzo dobrze zrobiła, a na jej miejsce tak samo bym się zachowała. :)
    Zapraszam do siebie. :)
    http://szukalas.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń