wtorek, 1 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 25, nosem wodził po (...) policzku.

- boże jakie te kobiety zmienne - mruknął Łukasz - jeszcze chwilę temu nie chciała nas do domu wpuścić, a teraz na zdjęcia chce iść. No ja was po prostu nie ogarniam.
- tu nie ma czego ogarniać. Tu trzeba kochać - wystawiłam w jego stronę mój zacny język po czym szybko unieruchomiłam go na chwilkę lampą błyskową.
- jak dzieci - skomentował Nowakowski za co już po chwili dostał przez łeb.
- niszczysz moje szare komórki, ty zła kobieto ! - jęknął.
- ty już tych szarych komórek, kuzynku, nie masz, oj nie masz - zaśmiał się Łukasz.
No i się zaczęło. Jednak z nimi to wstyd się na mieście pokazać. Jak dzieci zaczęli biegać po całej ulicy/ Ale chociaż jest jeden plus : zdjęcia będą fajne. Tak więc moja karta pamięci została wypełniona przez dziwne pozy chłopaków. W końcu dotarliśmy do rynku więc poprosiłam ich żeby choć trochę się ogarnęłi. Ale niestety zbyt dużo to nie dało. Dalej zachowywali się jak przedszkolaki, albo nie, lepiej nazwać ich małpami wypuszczonymi z bananowego gaju.
- wiecie co, Ja to bym sobie pograł w siatkówkę - westchnął Piotrek.
- no tak sportowcu, ty nie możesz stracić formy - poklepałam go to plecach.
- a ja mam taki fajny pomysł - w oczach Łukasza pojawiły się iskierki - sala od naszej szkoły powinna być otwarta.
Piotrek szybko przystał na jego propozycje. Ja nie bardzo. Jakoś nie widziała mi się ta gra w siatkówkę po tym moim nieszczęsnym wypadku. Jednak nie ma to jak spaść z konia! Gratuluje samej sobie poziomu głupoty. W końcu jakimś bliżej nieokreślonym sposobem chłopaki zaciągnęli mnie pod gmach mojej nowej szkoły. No nie powiem fasada budynku bardzo imponuje. Niestety mimo moich prób nie udało nam się wejść do środka. W drzwiach od sali gimnastycznej minęliśmy się z siatkarką bandą. Kuba zmierzył mnie tylko wzrokiem. W jego oczach widać było żal i smutek. Może on żałuję, tego co wczoraj powiedział.. może on na prawdę coś do mnie czuje.
- grasz z nami ? - z rozmyśleń wyrwał mnie melodyjny głos Piotra.
- może lepiej nie - jęknęłam i zabrałam się za robienie zdjęć.
Chłopaki tylko wzruszyli ramionami i chwycili za niebiesko żółtą Mikasę. I zaczęły się ich popisy, odbiór górą, odbiór dołem, zagrywka, aż w końcu przyszedł czas na siatkarskie gwoździe. Nawet nie ma czego komentować, bo Nowakowski rozniósł swojego kolegę. Ich wygłupy trwały by jeszcze dłużej, gdyby nie dzwonek telefonu Wilczyńskiego.
- mamusiaaa dzwoni - zaczął się naśmiewać Pit.
Łukasz musiał nas opuścić, gdyż, ponieważ jechał jutro do jakiejś ciotki, a jego nad wyraz opiekuńcza mama kazał mu przybyć do domu i się wreszcie spakować.
I tak o to sposobem zostaliśmy tylko my. Tylko ja i Piotrek. Usiadłam na płycie boiska i przeglądałam zrobione dziś zdjęcia. Słyszałam tylko piski jego adidasów i dźwięk odbijającej się piłki.
- poodbijaj ze mną - usłyszałam za sobą jego głos i poczułam jak jego dłonie odgarniają moje włosy. Przez moje ramię obserwował jak zmieniają się zdjęcia - to jest moje ulubione - wskazał na fotografię, na której jesteśmy oboje. Akurat Łukasz przechwycił aparat i zrobił nam fotkę z zaskoczenia, więc nasz pocieszne miny wyglądają na prawdę komicznie.
Po chwili stanął przede mną i wystawił w moim kierunku swoją rękę. Niechętnie ją chwyciłam i podniosłam się. Piter ściągnął z mojej szyi aparat, po czym odłożył go na jedno z krzesełek na trybunach. Odprowadziłam go wzrokiem patrząc gdzie zostawia mój cenny sprzęt. Modliłam się tylko, aby go potem nie zapomnieć... W końcu wziął w swoje ręce piłkę i stanął kilka metrów na przeciwko mnie.
- nie wiem czy to jest dobry pomysł - mruknęłam - boję się, że coś mi się stanie.
- nie bój żaby. Zaufaj mi -  posłał w moim kierunku firmowy uśmiech.
Zaczęliśmy odbijać. Na początku nie szło mi najlepiej, bo już od dłuższego czasu nie miałam aż tak bliskiego kontaktu z siatkówka. Później zaczęłam się rozkręcać i nawet atakowałam wyższe piłki. W końcu nawet Piotrek zaczął plasować Mikasę w stronę moich rąk. Odbiór tych piłek poszedł mi o wiele gorzej.
- źle układasz ręce - pouczył mnie i stojąc za mną zaczął układać moje ręce w odpowiednią kombinację  Czułam jego oddech na włosach i karku. Byłam nie mal stu procentowo pewna, że obserwuję moją reakcje i czeka na to co zrobię. Jego twarz ocierała się o moje włosy. Nosem wodził po moim policzku.
- kontynuujmy odbijanie - zmieszany odszedł i po chwili wrócił z piłką.
I czar prysnął.. Boże, a czego ja się spodziewałam.. że niby on mnie pocałuje ? Że niby coś do mnie czuje ? Dziewczyno, ogarnij się! Poodbijaliśmy jeszcze chwilę w milczeniu. W zupełnej ciszy. Słychać tylko odbijanie się piłki. W końcu postanowiliśmy zbierać się już do domu. Hala zaczynała zapełniać się ludźmi. Chwyciłam za lustrzankę i wróciliśmy do domu. Po drodze postanowiliśmy zahaczyć jeszcze o dom Wilczyńskiego. Piotrek dowiedział się, że mama Łukasza upiekła ciasto, więc grzechem byłoby nie wprosić się na jej wypieki.

2 komentarze:

  1. Wpadłam przypadkiem i powiem ci będę częściej zaglądać c:



    +zapraszam do siebie :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :)
      twojego bloga czytam już od jakiegoś czasu :D

      Usuń