Heksa zaczęła skomleć pod drzwiami, co jeszcze bardziej zmotywowało mnie do wstania. Na dodatek o szyby zaczęły uderzać krople deszczu, a w oddali widać był błyskawice. Dalej ktoś nieustannie dobijał się do drzwi wejściowych, a Piotrek, jak to Piotrek, zawsze skory do pomocy, tylko nie wtedy kiedy trzeba. W końcu udało mi się go dobudzić. Pośpiesznie włożył swoje spodnie i rzucił mi szlafrok wiszący na zagłówku łóżka. Zarzuciłam na siebie owe wdzianko i powoli zeszłam po schodach zaraz za siatkarzem.
- to Kuba - oznajmił spoglądając przez tak zwane 'oko Judasza'
- wpuść go - szepnęłam i odsunęłam się na tyle daleko, aby Pit spokojnie mógł otworzyć drzwi.
- Maaaajeczkoooo koooochaaam Cięeee - zaczął śpiewać, a był on niewątpliwie nie trzeźwy.
- nie odprawię go teraz z kwitkiem. Pójdę na górę po jakiś koc i położymy go w salonie.
Środkowy niepewnie się zgodził i podprowadził ledwo trzymającego się na nogach Jakuba do salonu. Zniosłam z góry kołdrę i poduszkę. Pomogłam Piotrkowi ułożyć naszego pijanego gościa na kanapie, po czym pogasiłam wszystkie światła i wróciliśmy do sypialni. Na dworze panowała burza. Burza, której tak bardzo nie lubię, a wręcz się jej boję. Wtuliłam się w moje siatkarza, który zaraz zaczął się ze mnie śmiać.
- taka duża dziewczynka, a boi się grzmotów - zaśmiał mi się do ucha
- wyobraź sobie, że nie tylko tego się boję - burknęłam obrażona, bo jakim to cudem on będzie się ze mnie naśmiewał? On jest tutaj po to abym czuła się bezpiecznie.
- przy mnie nie musisz się niczego bać, myszko - wyszeptał
- o nie, tylko nie myszko, proszę - jęknęłam, dogłębnie zatapiając się w jego niebieskich oczach.
- idziemy spać - uśmiechnął się i zgasił lampkę nocną.
Mocno objął mnie swoim ramieniem i pozwolił mi nacieszyć się bliskością jego ciała. Musnęłam delikatnie jego usta i odpłynęłam w krainę Morfeusza.
Rano obudził nas niemiłosierny huk na dole. Zbiegliśmy na dół i zobaczyliśmy Kubę zbierającego z podłogi rozbity wazon. Głośno wypuściłam z ust powietrze i wzięłam się za sprzątnie rozbitego szkła. Piotrek zabrał Jakuba do kuchni i ostro z nim dyskutował.
- Maja, ja Cię chciałem przeprosić - Kuba podszedł do mnie - wiem głupio się zachowałem, ale to przez to uczucie, którym Cię obdarzyłem. Jeszcze raz Cię przepraszam. Teraz pozostaje mi tylko życzyć Ci.. Wam - poprawił się - szczęścia. Piotrek opiekuj się nią -dodał i wyszedł z domu.
Zdezorientowana spojrzałam na również zszokowanego siatkarza. Bez namysłu podeszłam do niego i wtuliłam się w jego tors. Mój osobisty miś do przytulania szybko wysłał mnie na górę, abym się ogarnęła, a sam postanowił zrobić śniadanie.
- Maja, wiesz że jutro już jest niedziela ? - zagaił nakładając jajecznicę na talerze
- juuuż ?!
- już - powtórzył ze stoickim spokojem w głosie.
- jak ten czas szybko leci - westchnęłam
Zaraz po śniadaniu Pit poszedł do siebie spakować rzeczy i pożegnać się z mamą. Ja sama poszłam do garderoby, wyciągnęłam walizkę i zaczęłam się pakować ale nie miałam najmniejszego pomysłu na to co mam zabrać do Rzeszowa. Usiadłam za podłodze i załamałam ręce. Oczami wodziłam po każdej półce. Nagle usłyszałam przekręcany klucz w drzwiach, a już po chwili obok mnie pojawił się Nowakowski.
- jeszcze się nie spakowałaś? - zapytał siadając obok mnie. Objął mnie dłonią i ucałował w skroń.
- tak jakoś mi się nie śpieszy - westchnęłam
- weź to i to... i jeszcze to.. - Pit zaczął wrzucać do walizki moje ubrania.
- okej już sama dokończe - pocałowałam go w policzek i wypchnęłam z pomieszczenia.
Sama dokończyłam pakowanie, co nie było łatwe. Z cięcia zabrałabym wszystkie ubrania, ale Piotrka BMW jest za małe na taki arsenał.
Piotrek w porę sobie przypomniał, że jego mama zaprosiła nas za obiad. Musiałam przerwać pakowanie, bo byliśmy już spóźnieni. Szybko na bokserkę narzuciłam koszule w kratę i razem z środkowym poszliśmy 'na obiadek do mamusi'. Zameldowaliśmy się w domu z dziesięciominutowym spóźnieniem. Pani Ania na szczęście nie miała nam tego za złe i w miłej atmosferze zasiedliśmy do stołu.
- Piotruś tylko dbaj o naszą Majeczkę - przestrzegała syna, gdy już zaczęliśmy się zbierać. Piter tylko mruknął coś pod nosem i dalej słuchał "kazania" swojej rodzicielki - i jedźcie jutro ostrożnie. Zadzwońcie jak dojedzie.
- dobrze mamo. Nie martw się o nas. Jesteśmy dorośli.
- Ja jeszcze nie jestem - szturchnęłam Pita i zaśmiałam się pod nosem.
Pożegnaliśmy się z Anną i wróciliśmy do mnie. Przez następne półtorej godziny zapełniałam moją walizkę. W końcu zasunęłam zamek i zaczęłam znosić ogromną torbę po schodach. Co z tego że kilka razy się potknęłam i prawie się połamałam, jak mój książę leżał sobie przed telewizorkiem i oglądał mecz.. i zrozumiałabym gdyby to był jeszcze mecz piłki nożnej czy ręcznej. Ale nie, bo on tępo wpatrywał się w mecz siatkówki.
- ach o tak tu mogłem wyżej podskoczyć - rozczulał się nad swoim atakiem - no Winiar, kuźwa szybciej.
-ekheeem - chrząknęłam. Zero reakcji.
Zaczęłam taszczyć walizkę po schodach. Dopiero huk przewracającej się torby zrobił wrażenie na siatkarzu
- skarbie, mogłaś mnie zawołać - Nowakowski zjawił się obok mnie i zniósł bagaż, po czym postawił go w hallu.
- przecież wołałam - mruknęłam i zaczęłam rozmasowywać obolałą kostkę.
- oj Majka, Majka...
Wziął mnie na ręce i położył na kanapie. Sam zaś usiadł na niej i zaczął naciskać na obolałe miejsce. No tak, przecież on jest sportowcem i z takimi kontuzjami zmierza się na co dzień.
Całe popołudnie przeleżeliśmy na sofie oglądając telewizję. Na wieczór umówiliśmy się z Matem w pizzerii.
Niecałą godzinę przed wyjściem zaczęłam się szykować.
- to Kuba - oznajmił spoglądając przez tak zwane 'oko Judasza'
- wpuść go - szepnęłam i odsunęłam się na tyle daleko, aby Pit spokojnie mógł otworzyć drzwi.
- Maaaajeczkoooo koooochaaam Cięeee - zaczął śpiewać, a był on niewątpliwie nie trzeźwy.
- nie odprawię go teraz z kwitkiem. Pójdę na górę po jakiś koc i położymy go w salonie.
Środkowy niepewnie się zgodził i podprowadził ledwo trzymającego się na nogach Jakuba do salonu. Zniosłam z góry kołdrę i poduszkę. Pomogłam Piotrkowi ułożyć naszego pijanego gościa na kanapie, po czym pogasiłam wszystkie światła i wróciliśmy do sypialni. Na dworze panowała burza. Burza, której tak bardzo nie lubię, a wręcz się jej boję. Wtuliłam się w moje siatkarza, który zaraz zaczął się ze mnie śmiać.
- taka duża dziewczynka, a boi się grzmotów - zaśmiał mi się do ucha
- wyobraź sobie, że nie tylko tego się boję - burknęłam obrażona, bo jakim to cudem on będzie się ze mnie naśmiewał? On jest tutaj po to abym czuła się bezpiecznie.
- przy mnie nie musisz się niczego bać, myszko - wyszeptał
- o nie, tylko nie myszko, proszę - jęknęłam, dogłębnie zatapiając się w jego niebieskich oczach.
- idziemy spać - uśmiechnął się i zgasił lampkę nocną.
Mocno objął mnie swoim ramieniem i pozwolił mi nacieszyć się bliskością jego ciała. Musnęłam delikatnie jego usta i odpłynęłam w krainę Morfeusza.
Rano obudził nas niemiłosierny huk na dole. Zbiegliśmy na dół i zobaczyliśmy Kubę zbierającego z podłogi rozbity wazon. Głośno wypuściłam z ust powietrze i wzięłam się za sprzątnie rozbitego szkła. Piotrek zabrał Jakuba do kuchni i ostro z nim dyskutował.
- Maja, ja Cię chciałem przeprosić - Kuba podszedł do mnie - wiem głupio się zachowałem, ale to przez to uczucie, którym Cię obdarzyłem. Jeszcze raz Cię przepraszam. Teraz pozostaje mi tylko życzyć Ci.. Wam - poprawił się - szczęścia. Piotrek opiekuj się nią -dodał i wyszedł z domu.
Zdezorientowana spojrzałam na również zszokowanego siatkarza. Bez namysłu podeszłam do niego i wtuliłam się w jego tors. Mój osobisty miś do przytulania szybko wysłał mnie na górę, abym się ogarnęła, a sam postanowił zrobić śniadanie.
- Maja, wiesz że jutro już jest niedziela ? - zagaił nakładając jajecznicę na talerze
- juuuż ?!
- już - powtórzył ze stoickim spokojem w głosie.
- jak ten czas szybko leci - westchnęłam
Zaraz po śniadaniu Pit poszedł do siebie spakować rzeczy i pożegnać się z mamą. Ja sama poszłam do garderoby, wyciągnęłam walizkę i zaczęłam się pakować ale nie miałam najmniejszego pomysłu na to co mam zabrać do Rzeszowa. Usiadłam za podłodze i załamałam ręce. Oczami wodziłam po każdej półce. Nagle usłyszałam przekręcany klucz w drzwiach, a już po chwili obok mnie pojawił się Nowakowski.
- jeszcze się nie spakowałaś? - zapytał siadając obok mnie. Objął mnie dłonią i ucałował w skroń.
- tak jakoś mi się nie śpieszy - westchnęłam
- weź to i to... i jeszcze to.. - Pit zaczął wrzucać do walizki moje ubrania.
- okej już sama dokończe - pocałowałam go w policzek i wypchnęłam z pomieszczenia.
Sama dokończyłam pakowanie, co nie było łatwe. Z cięcia zabrałabym wszystkie ubrania, ale Piotrka BMW jest za małe na taki arsenał.
Piotrek w porę sobie przypomniał, że jego mama zaprosiła nas za obiad. Musiałam przerwać pakowanie, bo byliśmy już spóźnieni. Szybko na bokserkę narzuciłam koszule w kratę i razem z środkowym poszliśmy 'na obiadek do mamusi'. Zameldowaliśmy się w domu z dziesięciominutowym spóźnieniem. Pani Ania na szczęście nie miała nam tego za złe i w miłej atmosferze zasiedliśmy do stołu.
- Piotruś tylko dbaj o naszą Majeczkę - przestrzegała syna, gdy już zaczęliśmy się zbierać. Piter tylko mruknął coś pod nosem i dalej słuchał "kazania" swojej rodzicielki - i jedźcie jutro ostrożnie. Zadzwońcie jak dojedzie.
- dobrze mamo. Nie martw się o nas. Jesteśmy dorośli.
- Ja jeszcze nie jestem - szturchnęłam Pita i zaśmiałam się pod nosem.
Pożegnaliśmy się z Anną i wróciliśmy do mnie. Przez następne półtorej godziny zapełniałam moją walizkę. W końcu zasunęłam zamek i zaczęłam znosić ogromną torbę po schodach. Co z tego że kilka razy się potknęłam i prawie się połamałam, jak mój książę leżał sobie przed telewizorkiem i oglądał mecz.. i zrozumiałabym gdyby to był jeszcze mecz piłki nożnej czy ręcznej. Ale nie, bo on tępo wpatrywał się w mecz siatkówki.
- ach o tak tu mogłem wyżej podskoczyć - rozczulał się nad swoim atakiem - no Winiar, kuźwa szybciej.
-ekheeem - chrząknęłam. Zero reakcji.
Zaczęłam taszczyć walizkę po schodach. Dopiero huk przewracającej się torby zrobił wrażenie na siatkarzu
- skarbie, mogłaś mnie zawołać - Nowakowski zjawił się obok mnie i zniósł bagaż, po czym postawił go w hallu.
- przecież wołałam - mruknęłam i zaczęłam rozmasowywać obolałą kostkę.
- oj Majka, Majka...
Wziął mnie na ręce i położył na kanapie. Sam zaś usiadł na niej i zaczął naciskać na obolałe miejsce. No tak, przecież on jest sportowcem i z takimi kontuzjami zmierza się na co dzień.
Całe popołudnie przeleżeliśmy na sofie oglądając telewizję. Na wieczór umówiliśmy się z Matem w pizzerii.
Niecałą godzinę przed wyjściem zaczęłam się szykować.
No jak on tak mógł, no. Zero jakiejkolwiek reakcji na to, że sama znosi walizkę. Dopiero jak spadła jej, ehh..
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny! ;D
faceci :)
Usuń