czwartek, 3 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 26, wiem, że mnie kochasz.

Piotrek miał rację, bo ledwie weszliśmy do domu, a pani Martyna już częstowała nas swoim sernikiem na zimno. Z potrójną porcją dostaliśmy się do pokoju Łukasza, który ku naszemu zaskoczeniu nie siedział z nosem w szafie, ale w komputerze.
- Wilczyński, a czy ty przypadkiem nie powinieneś się pakować ?
- oj Piter nie przesadzaj, jeszcze zdążę. A wy co na ciasto przyszliście? - zapytał i zaczął śmiać.
- on nam chyba czyta w myślach - lekko szturchnęłam Nowakowskiego.
- Piotrek przecież ja Cię bardzo dobrze znam. Ty przychodzisz do mnie tylko kiedy jesteś głodny lub moja mama upiecze ciasto.
- Wiesz, co ? My tu przyszliśmy się pożegnać a ty nam wyjeżdżasz z takimi tekstami - środkowy przybrał minę : foch forever na pięć minut z przytupem i melodyjką. Wyglądał przekomicznie.
Jakoś udało przekonać nam się Wilczyńskiego, że nie przyszliśmy tutaj tylko ze względu na sernik, co po części było prawdą. Zmusiliśmy go do pakowania się, a sami zajęliśmy się jego komputerem. Pit przeszukał wszystkie jego foldery sprawdzając czy aby przypadkiem jego młodszy kuzynek 'nie ogląda niepożądanych filmów biologicznych.' Potem włączył pierwszą lepszą grę, którą okazał się Icy Tower. Tak więc przez następną godzinę na zmianę skakaliśmy discomanem w kominie. Cóż za pasjonujące zajęcie. Ale wiecie, Majeczka jak to Majeczka i tak rozłożyła wszystkich na łopatki i pokonała najwięcej szczebli.
Przed dwudziestą opuściliśmy dom Wilczyński zjadając uprzednio pół brytfanki placka. Ale co tam.. Pani Martyna na prawdę wspaniale piecze !

Wróciłam do swojego domu i od razu rzuciłam się na kanapę. Tata podstawiał mi pod nos kanapki, na które aż nie mogłam patrzeć. No tak, co za dużo to nie zdrowo. Ale jak na razie jestem najedzona. Pobawiłam się z Heksą i poszłam do siebie. Szybko odpaliłam laptopa i zalogowałam się na Skype. Akurat trafiłam na Kaśkę, z którą gadałam do północy, a tematy i tak się nie kończyły. Jak mi wyznała, Karol to było tylko przelotne zauroczenie. A teraz coś iskrzy między nią, a Kamile. Też się zdziwiłam.. przecież on jakiś czas temu mnie pocałował i wyznał miłość, a teraz bierze się za Katarzynę. W sumie to cholernie bardzo cieszę się, że wreszcie oboje są szczęśliwi.
Gdy tylko wyłączyłam laptopa wzięłam bardzo długą kąpiel. Spać położyłam się dopiero po pierwszej, a i tak sen nie przyszedł aż tak łatwo. A to za sprawą pewnego 205 centymetrowego niebieskookiego blondyna. Znów wkradł się do mojej psychiki. I znów nie chciał z niej wyjść.

Rano, jeżeli godzinę 11 można nazwać rankiem, zaraz po śniadaniu wybrałam się do Nowakowskiego. Co jak co, ale dzisiaj miałam ochotę iść na plażę. A przecież Wilczyńskiego już nie było, bo pojechał sobie gdzieś tam na Mazury.Tak więc, gdy tylko się ubrałam i zjadłam porządne śniadanko [czytaj: płatki z mlekiem] z uśmiechem na pół twarzy poszłam w stronę domu siatkarza. Dobrze, że nie widzieliście mojej miny, gdy zobaczyłam go malującego garaż ! Tak moi kochani, nasz leniwy Piter wziął się do roboty.
- a co ty mięśnie rozciągasz?  - zapytałam otwierając sobie kulturalnie bramę.
- taa jasne.. z własnej woli bym nawet palcem nie kiwnął - zaśmiał się - może chcesz pomóc ?
- chętnie, ale tak jakoś mi się nie chcę - głośno ziewnęłam i usiadłam na szafce na narzędzia - wolę popatrzeć. Ty i tak robisz to lepiej ode mnie.
- nie musisz mi już tak słodzić Majuniu. I tak wiem, że mnie kochasz.
- że co ja niby ? - gdybym coś w tym momencie piła lub jadła, na pewno wylądowało by to na podłodze.W duchu chciałam wykrzyczeć, że go kocham, ale sama nie byłam pewna tego uczucia. Wdech wydech, Majka ogarnij to serce ! 
Pit tylko cwaniacko się uśmiechnął i wrócił do malowania. A mnie rozwalało od środka. Stado motyli robiło sobie slalom między moimi organami, co chwilę uderzając w moje serce. W głowie miałam jeszcze większy rozpiździel. Bagna, totalne bajoro. Nic nie trzymało się kupy, a moje myśli krążyły tylko w okół tego pana malującego ściany garażu. Nawet nie zauważyłam jak skończył swoją robotę i zaczął malować pędzelkiem po mojej ręce.
- Piter, ty idioto ! - krzyknęłam chyba na cały Gdańsk, aż pani Ania przybiegła z apteczką.
- ach ty nie wychowany imbecylu ! - skarciła syna - taki stary byk a nie wie jak poderwać dziewczynę.
- mamoooo - jęknął siatkarz
- no co taka prawda. przecież widzę, że was oboje ciągnie do siebie. Maju zgłoś się potem po rozpuszczalnik - Anna puściła mi oczko i zniknęła tak szybko jak się pojawiła.
Siedziałam na tej szafce jak posąg. Nie wykonywałam żadnych ruchów i nie wyrażałam emocji. Byłam zszokowana. Spojrzałam kątem oka na Piotrka, lekko się zaczerwienił i stał z głową spuszczoną na dół. Wyglądał tak jakby zbierał myśli. Spojrzałam na moją rękę i znów zwaliło mnie z nóg, a w głowie miałam ten cholerny mętlik.

3 komentarze: