środa, 23 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 34, krew Ci do mózgu napłynęła

Obudziłam się w pustym łóżku Muszę przyznać, że cholernie mi się to nie podobało. Chciałam nacieszyć się jego obecnością póki jeszcze mam go przy sobie. Rozciągnęłam 'zaspane' mięśnie i opuściłam sypialnie. Zastałam Pita w salonie, na kanapie w dość dziwnej pozycji. Nogi zwisały mu przez oparcie skórzanej kanapy, a głowa 'dryfowała' kilkanaście centymetrów nad puszystym dywanem. W rękach trzymał dżojstik i rozgrywał swoją drużyną bardzo ważny mecz w Fife. Zapowiada się arcyciekawy dzień spędzony na kanapie. Niby nie mam nic przeciwko takiemu naszemu leniuchowaniu, ale gdy na dworze szaleją ciepłe promienie słońca to aż żal siedzieć w domu.
- jadłeś już? - spytałam otwierając lodówkę.
- tak - odparł krótko nie odrywając wzroku od telewizora
Jestem niemal w stu procentach pewna, że nawet gdybym paradowała po domu nago wie zwróciłby na mnie najmniejszej uwagi. Ba! Nawet atak Niemców by tutaj nic nie zdziałał.
- długo jeszcze będziesz grał? - zrobiłam sobie kanapki i usiadłam na obrotowym fotelu - zbliża się południe. Wyjdźmy na spacer. Piotrek słuchasz mnie? - zero reakcji z jego strony - krew Ci do mózgu napłynęła? - zażartowałam
Wkurzona jego brakiem zainteresowania moją osobą podeszłam do telewizora i wyciągnęłam wtyczkę z kontaktu.
- Majka! No przecież gram - oburzył się
- o wybacz jakoś nie zauważyłam - rzuciłam oschle i zniknęłam za drzwiami sypialni.
Wyjęłam z walizki szorty i koszulkę, po czym szybko przemknęłam do łazienki, nokautując przy tym czekającego przy sypialnianych drzwiach Nowakowskiego.
- Majka, porozmawiamy ? - środkowy zaczął dobijać się do drzwi
- a co przegrałeś w Fife i potrzebujesz pocieszenia ? - zapytałam z ironią w głosie zakładając ubrania.
Usłyszałam otwierające się drzwi, a po chwili wyłonił się zza nich Piotrek. Spojrzał tym swoim wzrokiem pełnym żalu i smutku.
- przepraszam kochanie - wyszeptał tuląc moje ciało do swojego - obiecuje że po obiedzie zabiorę Cię na spacer, a później to już niech zostanie niespodzianką - uśmiechnął się tajemniczo
- i tym chcesz mi wynagrodzić dzisiejszy samotny poranek?
- przepraszam Cię jeszcze raz - uniósł mój podbródek, a ja zatopiłam się w jego niebieskich tęczówkach, po chwili poczułam jego usta na swoich.
I jak tu nie wybaczyć takiemu 'draniowi', który potrafi tak przebaczyć? Nie wiem jak wy ale ja po prostu nie potrafię się na niego gniewać. I może jestem zbyt uległa, ale jakoś się muszę nauczyć z tym żyć.
- chodź zrobimy obiad - pociągnął mnie za rękę do kuchni. 
Usiadłam na blacie kuchennej wysepki i obserwowałam jak siatkarz lekko porusza się po kuchni. Z szuflady wyciągnął fartuch z napisem "kiss a cook" i szybko założył go na siebie. Z innej szuflady wyjął czape szefa kuchni.
- wyglądasz już jak kucharz więc weź się już do pracy bo głodna jestem - pogoniłam go.
- a ty?l - wskazał na mnie palcem po czym pstryknął mnie w nos.
- wiesz ja jestem jeszcze młoda. Wiele się jeszcze muszę nauczyć - pokazałam mu język
- sugerujesz że jestem stary? - stanął między moimi nogami o oparł dłonie o blat.
- stary nie, ale starszy tak - wyszczerzyłam się
Błyskawicznie jego lewa ręka znalazła się na moich lędźwiach, a prawa błądziła po moim udzie. Przyciągnęłam go bliżej i zarzuciłam ręce na jego szyję.
- to co mi dzisiaj ugotujesz? - spytałam widząc jak jego twarz bardzo szybko zbliża się do mojej.
- a na co moja ulubiona klientka na ochotę? - pocałował mnie w policzek a potem w szyję
- spaghetti - uśmiechnęłam się pod nosem.
W końcu nasze usta złączyły się w pocałunku. To był jak dotąd nasz najpiękniejszy. Nasze języki toczyły nieustanną walkę o dominację. Czułam że włożyliśmy w to dzieło całe nasze serce.
- kocham Cię.
- Ja Ciebie też. Alee..
- dopiero co zaczęliśmy ze sobą chodzić a ty już masz jakieś ale - westchnął
- no głodna jestem. Zabierz się już za ten obiad - zaśmiałam się i popchnęła go delikatnie.
Skradł mi jeszcze causa i wziął się do pracy.
Oczywiście nasze, to znaczy Piotrka, gotowanie, bo ja siedziałam sobie na blacie, nie obyło się bez wygłupów. Mi stąd mi zowąd Piter odwrócił się i umazał czubek mojego nosa sosem. Makaron do spaghetti latał po całej kuchni ale w końcu Pitowi udało się dokończyć obiad. Ogarnęłam trochę lubinie i usiedliśmy przy stole.
- i jak? - zapytał gdy przeżułam już kilka kęsów.
- do Gordona Ramsay'a to Ci jeszcze daleko - zaśmiałam się
- ja nawet Makłowiczowi do pięt nie dorastam - podsumował swoje umiejętności kulinarne
- ale od Gessler jesteś lepszy.
Gdy tylko pozmywaliśmy po obiedzie wzięłam lustrzankę i okulary przeciwsłoneczne. Piotrek zamknął mieszkanie i wyszliśmy na miasto. W czasie naszego spaceru zadzwoniłam do taty. Zamieniłam z nim kilka słów i rozłączyłam się.
- mogę Ci zrobić zdjęcie? - zapytał Piter zdejmując z mojej szyi aparat.
Wskazał mi na jedną z parkowych fontann. 
- Anja Rubik może się przy tobie schować - uśmiechnął się i objął mnie ramieniem pokazując przy okazji zrobione zdjęcia.
Oczywiście dzisiaj również kilka zdjęć Nowakowskiego padło moim łupem. Spacerowaliśmy tak blisko cztery godziny. Aż w końcu zatrzymaliśmy się przed jakimś klubem.
- gdzie jesteśmy ? - spytałam gdy Piotrek otwierał drzwi od lokalu
- idziemy na kręgle - uśmiechnął się i złapał moją dłoń.
- tylko że ja nie umiem grać - oburzyłam się
- to ja cię naucze - na jego twarzy malował się jeszcze większy uśmiech niż wcześniej.
Nowakowski uregulował wszystkie opłaty i poszliśmy odebrać buty. Na szczęście obyło się bez żadnych wpadek i pracownik bez problemu odnalazł parę dla Piotrka. W barze kupiliśmy napoje i stanęliśmy przy naszym torze.
- pokaż co potrafisz - zaśmiał się Pit sącząc swoją cole.
Wzięłam kule w obie ręce i stanęłam w rozkroku. Z impetem rzuciłam ją przed siebie, ale ona zboczyła z toru i zniknęła nie przerwacając żadnego z kręgi.
- patrz mała jak to się robi - zaczął się naśmiewać, po czym jak profesjonalista zaliczył swoją kolejkę - choć naucze Cię.
Ustawił mnie po środku toru i pokazał jak chwycić kule. Mocno mnie objął i pomógł wykonać rzut.
- a jakieś podziękowanie za lekcje? - wystawił swój policzek
- sory mistrzu telefon Ci dzwoni.
Podałam mu jego komórkę na której wyświetliło się zdjęcie Zibiego. Piter szybko z nim porozmawiał i wrócił do mnie.
- nasz samotnik już nie jest sam - rzucił z wielkim smile'm na twarzy - wpadnie tutaj z tą swoją Aśką, Grzesiek przyjdzie z Marysią. No i Krzysiek z Iwoną. Przepraszam że znów nie spędzimy tego wieczoru razem.
- nic nie szkodzi - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
Po kwadransie siedzieliśmy już w ósemkę i ustalaliśmy zasady gry. Postanowiliśmy zagrać parami. Kelner przyniósł ogromną pizzę wiem w między czasie zajadaliśmy się włoskim przysmakiem. Pierwszą kolejkę zaczynały panie. Kosokowa zbiła wszystkie kręgle, Ignaczakowej zostały dwa, nowe Bartmanowa strąciła tylko trzy, a mi został jeden. Później rzucali mężczyźni. Każdy z naszych mistrzów zdobył maksimum punktów. Po kilku kolejkach wygrał Igła z żoną. My byliśmy na drugim miejscu, Kosa z Marią na trzeciej. A ostatni był Zbyszek z Joanną. Tym razem darowaliśmy atakującemu karnego zadania.
- Zbychu będziesz mógł opowiadać dzieciom że poznałeś ich matkę po tym jak przegrałeś w wyścigach K5o - naśmiewał się Igła
Do mieszkania wróciliśmy przed 23. Od razu weszłam pod prysznic, a potem rzuciłam się na łóżko i zasnęłam z myślą że mam obok siebie najwspanialszego faceta pod słońcem.
- to co jutro robimy? - położył się obok mnie i objął swoim ramieniem
- pójdźmy do kina - westchnęłam na wpół śpiąca
- ale sami - dodał Pit calując moją skroń.

1 komentarz:

  1. No jak na złość z samotnie spędzonego dnia wyszła niezła zabawa z Ignaczakiem, Kosokiem i Bartmanem, haha. ;D
    Czekam na kolejny. ;> ;-*

    OdpowiedzUsuń